Góry Kaczawskie

Niedziela, 2 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kolejna niedziela w rejonie Gór Kaczawskich. W ramach trzygodzinnego rozjazdu, z którego zrobił mi się w sumie trening lepszy od wczorajszego maratonu, zdobyliśmy z Bartkiem Świerzawę. W zamyśle był Wojcieszów, zabrakło głównie czasu (przez wyjazd o 17). Drobny problem z tylnym hamulcem sprawił, że początkowo jechało mi się ciężko. Później było ok - albo szczęki puściły, albo nie mam już klocków na tyle ;-)

FujiFilm BikeMaraton #08 - Świeradów-Zdrój

Sobota, 1 sierpnia 2009 · Komentarze(1)
Ostatnio w tym miejscu byłem ponad 9 lat temu, spędzając w maju 2000 r. 3 tygodnie w dziecięcym sanatorium w Czerniawie-Zdroju. Wspomnienia wycieczek na Stóg Izerski, przymusowych ;-) wędrówek lasem na granicę i pieszych spacerów do centrum pobliskiego uzdrowiska wróciły - za sprawą dzisiejszego

FujiFilm BikeMaraton #08 ŚWIERADÓW-ZDRÓJ

Tym razem obyło się bez pobudek o świcie. Zawody nie odbywały się tak daleko od Legnicy, zaś dzięki uprzejmości Bartka, który zapewnił transport, nie musiałem liczyć na usługi PKP, z których niezawodnością, szczególnie podróżując z przesiadką, bywa niekiedy dość nieprzewidywalnie.

Znów jednozdaniowy opis trasy na stronie organizatora okazał się wyczerpujący. Tak, jak napisano, w zdecydowanej większości biegła ona po szerokich drogach szutrowych, a miejscami po asfaltach. Przypominają one te z podjazdu na Dwa Mosty, szczególnie dojazd na najwyższy punkt trasy (1066 m n.p.m.), Przełęcz Łącznik na 10. kilometrze. Jej okolice należą do dość widokowych - zwłaszcza nieopodal kolejki gondolowej i przecinającej szlak nartostrady. Jest też co podziwiać 5 km dalej na Kobylej Łące. Szeroki górski potok i malownicza polana - prawdziwa idylla. "Samolot" przed Jakuszycami, tuż za 35. kilometrem, choć z daleka robiący wrażenie, okazuje się być dość przereklamowanym przez zawodników, jeśli chodzi o jego rzekomą trudność. Tak, jak i asfaltowa część końcówki - wystarczyło zapamiętać ten zdublowany przecież odcinek tuż po starcie. Całość technicznie była w większości łatwa do przejechania, a więc i szybka. Szkoda, że nie wykorzystałem tej zalety, głównie przez to, że mój rower dosłownie coraz głośniej domaga się przeglądu i - jak "wyszło w praniu" - o wrzuceniu z przodu "blatu" mogłem dziś zapomnieć. Chyba, że nie widziałbym niczego przeciwko zbieraniu za jakiś czas po trasie kawałków łańcucha. Napisałem wcześniej "w większości", bo jednak pojawiła się niespodzianka. Końcowy zjazd leśnym trawersem na kilkaset metrów pewnie był wodą na młyn wymiataczy z XC, mnie i pewnie jeszcze "kilku" innym osobom pogorszyło wynik o kilka minut.

Generalnie, mimo stanu roweru (mea culpa, powinienem go przygotować do zawodów) i tego, że bardziej przejechałem ten maraton, zamiast się na nim ścigać, jestem zadowolony. Widoki zrekompensowały wielokrotne objechanie. Powiem więcej, pod względem malowniczości trasy Świeradów zdobył dziś u mnie pierwszą pozycję. Biorę też sobie poprawkę na wypadek sprzed trzech tygodni, z którego choć wylizałem się szybko, skutki odczuwam jeszcze do dziś. To, że przyjechałem tak, jak zazwyczaj przyjeżdżam, świadczy chyba, że siedmiodniowa przerwa nie wyrządziła trwalszych spustoszeń w wytrenowaniu. No i nie narzekam na lokatę w pierwszej setce :-)

A na poprawę wyniku w tych stronach nie będę czekać aż tak znowu długo. Pod koniec sierpnia na BM Jakuszyce pod względem trasy zanosi się na powtórkę z rozrywki.

Dzięki Ludziom Dobrej Woli obrodziło na tym maratonie w zdjęcia:

Jedziem! ;-)




(c) A. i Ł. Kałużny

(c) Joanna Tobes:





MEGA [~54 km]
02:54:02
open 279/496
M2 92/122



Legnickie Pole + miasto

Piątek, 31 lipca 2009 · Komentarze(0)
Na początek tzw. próba rozgrzewki. 45 minut spędziłem na okólnej trasie na Legnickie Pole. Jeszcze w Legnicy natknąłem się na Wojtka, jechaliśmy razem od centrum do wiaduktu nad stacją Piekary).

Po treningu zaś runda za załatwianiem spraw, że się tak wyrażę, serwisowych. Najpierw do ojca na zakład umyć rower. Później zaś - poszukiwania sprawnego kompresora. Okazało się, że w całej zachodniej Legnicy żadna stacja paliw takowym nie dysponuje.

Mapkę wrzucam głównie po to, by pokazać ciekawy skrót przez lotnisko i osiedle Myrka do al. Rzeczypospolitej. Chociaż 900 metrów między stacją Nowa Wieś a lotniskiem przypomina kratery na księżycu, polecam.

Sichów

Wtorek, 28 lipca 2009 · Komentarze(3)
Wtorek, więc trasa w rejon Chełmów ;-) Wyjazd o 18:30. Miałem jechać na Stanisławów, ale ochotę odebrało mnie pobolewające, kończące się goić kolano. W połowie drogi, gdy dało o sobie znać, straciłem jak by moc. Tzn. kadencja niby bez zmian (tak odczuwalnie, nie mierzę), zmęczenia żadnego, a tętno koło 130 :/ Odbiłem na wojewódzką Jawor-Złotoryja, z której odbiłem w Chroślicach na drogę na Słup. Czasowo wyszło trochę za krótko, dokręciłem kilka km jadąc przez Bartoszów, osiedle i jeden z dwóch przejezdnych "szlaków" w parku.



I tyle z dłuższych planowych treningów w tym tygodniu. Czwartek R 1h, piątek próba rozgrzewki, a w sobotę Świeradów-Zdrój, dokąd, zrządzeniem losu, dotrę dość partyzanckim sposobem ^^

A tak poza tym, pogoda nas coś rozpieszcza... :-)

Legnica

Poniedziałek, 27 lipca 2009 · Komentarze(0)
Krążenie między domem, parkiem, a os. Kopernika.
Około 21:00

Jerzmanice-Zdrój

Niedziela, 26 lipca 2009 · Komentarze(1)
Dzisiejsza jazda obyła się bez ciemnych chmur, więc nie gnałem tak na łeb, na szyję, jak wczoraj. Zresztą czasu w planie było "trochę" więcej niż 45 min, a i wysiłek rozplanowany nieco inaczej...

Runda rozbiegowa, zamiast w parku, który jeszcze jest zamknięty, po asfaltach przez os. Kopernika, Piekary i Bartoszów. Dalej w stronę Krajewa Górnego i Łaźnik. Na wojewódzkiej Złotoryja-Jawor odbiłem na Rokitnicę, skąd do Leszczyny dojechałem nowo poznaną asfaltową drogą rolniczą. Koło osadnika włączyłem się na znaną już mi drogę wzdłuż bocznicy kolejowej, dalej zaś pojechałem przez Sępów do Jerzmanic. Powrót przez Brennik, Lubiatów i ul.Chojnowską.

Legnickie Pole

Sobota, 25 lipca 2009 · Komentarze(0)
Próba rozgrzewki. Trasa standardowa, za wyjątkiem odcinka przez park, który musiałem omijać jadąc przez ul.Mickiewicza. Jechało się fajnie i szybko, za Koskowicami drzewa stoją nieruszone. I szkoda, że tak nie było do końca, bo za Legnickim Polem dorwała mnie burza. Przykro doświadczony czwartkową nawałnicą, uciekłem przed zrywającym się wiatrem i deszczem pod zadaszenie motelu niedaleko góry Widok. Pojechałem do domu dopiero po dłuższej chwili. Trening trwał w sumie 35 z planowych 45 minut.

Legnica - rozjazd...

Piątek, 24 lipca 2009 · Komentarze(2)
Czasu nie mierzyłem - miasto w praktyce było areną dantejskich scen.

O 13:00 wszędzie jeździło się 5 km/h. Przy parku moja ulica sparaliżowana, mnóstwo gapiów, w tym samochodami (niedługo później zamknięto ją dla ruchu). Wszędzie dookoła syf, porozrzucane śmieci, gałęzie. Rozjazd połączyłem dziś ze sprawdzeniem cmentarza i mieszkania babci na osiedlu. Najpierw zmierzałem ku cmentarzowi. Na Wrocławskiej (stary odcinek z szynami tramwajowymi) facet prowadzący czerwonego Kaddeta nie sygnalizował skrętu - stuknęliśmy się. Nikomu i niczemu nic się nie stało, bo i ja rowerem, i gość autem jechaliśmy dosłownie żółwim tempem. Oczywiście się pokłóciliśmy. Krążyłem ulicami koło cmentarza, żeby jakoś tam wjechać, sprawdzić grób dziadka. Na Cmentarnej, Brackiej ulice otoczone taśmami, asfalt usłany dachówkami i cegłami z kominów. Nie dało się jechać, wszędzie blokady.

Chodnikami Wrocławskiej dopchałem się do 3. bramy. Tamtędy wjechałem. Spotkałem kolegę - wracał z grobu wujka. Na cmentarzu pełno ludzi. Wszyscy na emocjach, sporo kobiet płakało. Drzewa rozbiły pomniki, wyrwane korzenie zniszczyły gdzieniegdzie groby. Po drodze z kolegą, który mi chwilę towarzyszył, przerzucaliśmy gałęzie z alejki, żeby udrożnić dojście. U dziadka na pomnik spadła wielka rozwidlona gałąź w kształcie Y - na szczęście niczego nie rozbiła, ale zablokowała się w płycie, a jej podstawę kawałek dalej przycisnęło zwalone drzewo. Musimy poczekać z ojcem, aż służby je zabiorą. Wtedy wrócimy z piłą...

Na Koperniku większych szkód nie było, było też czysto. Spółdzielnia chyba zdążyła od rana posprzątać. Ścieżka na Piłsudskiego przejezdna prawie do końca - tylko przy SP6 drzewo zwalone na przystanek tarasuje przejazd i przejście. Krętą nie dało się przejechać - usiłując jechać stałą trasą do parku wjechałem "objazdem" przez ul.Nad Skarpą. Za to w parku pobojowisko - rower trzeba było prowadzić... udrożnione było tylko przejście od okolic "księżyców" i Wyższej Szkoły Zarządzania do stadiony. Połaziłem chwilę z rowerem - widoki makabryczne. Do tego ten zgiełk - śmiech dzieci, zbulwersowane głosy dorosłych, pełno (!) rowerzystów, czy raczej prowadzących rowery, fotografów, dookoła odgłosy pił i stuki siekier, nad głowami warkot helikoptera TVN24...

Zdjęcia z 5 rano. Później nie miałem siły focić...










główna aleja parkowa










nieliczne kwiaty nad Wenecją ocalały...

trening w ciszy przed burzą...

Czwartek, 23 lipca 2009 · Komentarze(0)
Taka sobie leśno-polna trasa treningowa. Dla odmiany na południe - perspektywa wieczornej ulewy wieszczona przez ICM zniechęcała mnie do górek. Zwłaszcza, że szlify jeszcze dobrze się nie zagoiły.

Wyjazd z miasta przez os. Kopernika, os.Piekary po osiedlowej obwodnicy, Stare Piekary i dalej od Pątnowa Legnickiego lasami do samej Raszówki. Droga powrotna dość egzotyczna. Z Karczewisk wyjechałem na DK-3, z której zjechałem przed Kochlicami na Wiercień. Pobłądziłem chwilę, zanim znalazłem częściowo zarośniętą gruntówkę (tu trening chwilowo osłabł), z której wyleciałem w Grzymalinie. Za mostem na końcu wsi odbiłem na kolejną gruntową drogę, którą dotarłem do Miłkowic. A stamtąd już łatwo - przez Jakuszów, Pątnówek i Bobrów do Legnicy. Intensywnie, bo szły czarne chmury, a jakoś nie chciałem zmoknąć. Słusznie - gdy rower odpoczywał już w swoim kącie pokoju, ja zaś wyszedłem spod prysznica i miałem zabierać się za obiad, przez miasto przedarła się trąba powietrzna. Park, tuż obok miejsca, gdzie mieszkam, jest mocno uszkodzony. Szkoda mi go...

Legnica

Środa, 22 lipca 2009 · Komentarze(1)
Pokręciłem się po północnej części miasta i centrum. A że od razu po przyjściu do domu nie wyliczyłem km z googlemaps (dalej licznika brak), teraz już nie odtworzę trasy. Co tam, rozjazd...

Tymczasem, skoro na GG opis nie robi wrażenia (np. Wojtek udaje, że nie widzi :P) tą drogą proponuję zuchwałym wypad Legnica - Wojcieszów - Legnica (trasa). Założenia: realizacja w czwartek, niedzielę lub wtorek; do Wojcieszowa lub przekroczenia 2 godzin treningowo. Dalej na luzie, z przerwami na uzupełnienie bidonów i obfotografowanie tzw. Kolei Kaczawskiej (czy raczej tego, co z niej do dziś zostało, poza filmikiem na Yt - od 01:20).