Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2010

Dystans całkowity:430.74 km (w terenie 25.00 km; 5.80%)
Czas w ruchu:21:32
Średnia prędkość:20.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:183 (93 %)
Maks. tętno średnie:154 (78 %)
Suma kalorii:6739 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:35.89 km i 1h 47m
Więcej statystyk

Fraszka w Myśliborzu

Niedziela, 28 lutego 2010 · Komentarze(0)
Rozpoczęcie sezonu startowego przeminęło z wiatrem...
Fraszka, czyli Lekki Rajd na Orientację - wersja rowerowa

O wyjeździe na Fraszkę myślałem w zasadzie tak długo, jak długo jestem obecny na Bikestats. O Miliczu nie wiedziałem, za to na drodze do podboju z KS Artemis okolic Tarchalic, a rok później Wzgórz Strzelińskich zawsze stawały jakieś przeszkody natury obiektywnej. W końcu, w tym roku, skoro Mahomet nie przyszedł do góry, przyszła góra do Mahometa. Gdy tylko ogłoszono, że tegoroczny rajd odbędzie się na Pogórzu Kaczawskim, wiedziałem, że nie odpuszczę sobie startu rzut beretem od domu. Nad celem nie myślałem długo - sprawdzian formy po zimowych treningach, a przed wiosennym zgrupowaniem klubowym. W końcu Góry i Pogórze Kaczawskie to moje ulubione rejony treningowe.

Co ciekawe, lokalizacja wpłynęła pozytywnie nie tylko na mnie. Na udział zdecydował się także Wojtek, który założył sobie jednak jazdę stricte krajoznawczą. Taką okazała się uroda rajdów na orientację: jedziesz jak chcesz, z kim chcesz, którędy chcesz. Liczą się tylko punkty kontrolne i miło spędzony czas.

Umówiliśmy się z kolegą na odjazd sprzed Liceum Ekonomicznego na 7:50 rano. Jak zwykle, rodzinka sprawiła, że wyjechałem 10 minut później, ruszyliśmy więc w kierunku Jawora o 8. Początkowo jechało się fajnie, 6 stopni, słońce. Wiatru, który przez najbliższe 25 kilometrów miał nam wiać prosto w twarze, nie było widać. Sielanka nie trwała jednak długo - tuż za Warmątowicami napierająca na nas masa powietrza skutecznie obniżyła tempo jazdy, do tego stopnia, że zagrożone stało się nasze planowe pojawienie się na linii startu. Za Słupem podjęliśmy niezbyt przyjemną decyzję - ja jadę najszybciej jak się da, Wojtek swoim tempem. Jeśli nie dotrze, kilka minut po 10 sprawdzę telefonicznie, czy wszystko w porządku.

Jazda "tak szybko jak się da" zdała się na niewiele. Błądzenie po Piotrowicach, a później szukanie drogi do Myśliborza, która okazała się solidną, ale jeszcze zasypaną śniegiem drogą gruntową, odbiło się na moim czasie dojazdu, o wyglądzie nie wspominając. Umorusany błotem, wpadłem do bazy rajdu w myśliborskim schronisku DZPK dziesięć minut po planowym zakończeniu zapisów, a pięć przed startem. Na szczęście miłe panie z klubu Artemis nie robiły problemów z przyjęciem startowego i wydaniem numeru i karty. W podskokach odebrałem mapkę i gdy przedstawiciel organizatora odliczał już głośno sekundy do startu, kończyłem przypinać niezgrabnie do kierownicy mój dzisiejszy numerek - "19".

Nie miałem kompletnie czasu, by zapoznać się z mapą, wystrzeliłem więc jak z procy za grupką, która udała się zaliczać punkty kontrolne od końca. Taki, a nie inny wybór to wynik tego, co podpatrzyłem w drodze do Myśliborza - zauważyłem PK 10 na wypożyczalni quadów. Wystartowałem ostro, czego życzyłbym sobie na wszystkich tegorocznych wyścigach ;) Niebawem minąłem Wojtka, który dojeżdżał do schroniska kilka minut po 10 i choć spóźnił się, wyjechał na trasę i ją ukończył. Szybko objechałem czteroosobową ekipkę i nawiązałem rywalizację z Maćkiem, jak się później okazało zwycięzcą trasy rowerowej. Do minięcia szlaku za PK8 przy bramie do Parku "Chełmy", kończącego się w strumieniu, nad którym osobiście przerzuciłem gruby kij (a gdzie za poręcz służył rower) goniłem go, a później aż do Nowej Wsi Wielkiej nie tylko jechaliśmy razem, ale nawet zamieniliśmy kilka zdań. Od PK6, przy pałacu w Jakuszowej, spotykaliśmy już powracających z zaliczania trasy według kolejności punktów. Nic dziwnego, bo punkty były umiejscowione w ten sposób, że istniały tylko dwa sensowne warianty ich objeżdżania. Czułem się podwójnie swojsko, bo z rajdu zrobił się mały maraton.



Tuż za Nową Wsią Wielką skończyła się częściowo moja dobra passa, brak picia w bidonie od początku dzisiejszej jazdy dał o sobie znać w postaci kryzysu energetycznego. Naiwny, sądziłem, że uda mi się nabyć jakiś izotonik w drodze do Jawora, co przypłaciłem przepuszczeniem dwóch czteroosobowych grupek, pierwszej za PK5 (nawiasem mówiąc, długo poszukiwanym PK5 na dziedzińcu ruin pałacu) i drugiej za PK4. Niemało czasu straciłem też na poszukiwanie PK2, który, jak się okazało, zamocowany był odwrotnie do mojego kierunku jazdy - w ten sposób nadrobiłem 0,5 km.

Na mecie zameldowałem się o 12:36, dokładnie 36 minut po zwycięzcy. Mimo, że byłem już nieco wyczerpany, cieszę się z fajnie spędzonej niedzieli i bardzo fajnej imprezy poprowadzonej opustoszałymi szosami Pogórza Kaczawskiego w prawdziwie górskiej scenerii - przy czystych drogach, a w otoczeniu ośnieżonych jeszcze w dużej mierze lasów i małych, klimatycznych wiosek... Na w pełni maratońską formę przyjdzie jeszcze czas, choć już widzę, że przy rzetelnej realizacji planu treningowego mogę spokojnie wybierać się na dystans giga.

z wyników na mecie: 10. miejsce, 2:36. Trasa: PK10->PK1
mapka z bikemap jest orientacyjna, kilometry naliczyłem prawidłowo w inny sposób

obrzeża Legnicy

Sobota, 27 lutego 2010 · Komentarze(0)
Taki sobie trening. Ostatni raz przed jutrzejszym rozpoczęciem sezonu startowego ;-) Temperatura powietrza 8, choć przy ziemii według termometru na wiadukcie Kopernik-Piekary +15*C

Legnica

Czwartek, 25 lutego 2010 · Komentarze(2)
Miasto.
Park, Bielany, Kopernik, Piekary, dalej przez Stare Piekary i Piątnicę z powrotem do centrum.
16:30-17:30

Obrzeżami Legnicy

Wtorek, 23 lutego 2010 · Komentarze(0)
Pętla dokoła miasta.

Wyjechałem po 15:30. Wróciłem nieco wcześniej niż planowałem, za to zdążyłem przed deszczem.

trasa: Legnica Piekary - Ziemnice - Kunice - Pątnów L. - Bieniowice - Miłogostowice - Dobrzejów - Rzeszotary - Pątnówek - Bobrów - Legnica.

Nowa metoda treningu bardzo przypadła mi do gustu, a śnieg - w końcu - topnieje w oczach. Aż chce się kręcić.

Legnica

Poniedziałek, 22 lutego 2010 · Komentarze(0)
Rozjazd ulicami miasta.

Bielowice

Niedziela, 21 lutego 2010 · Komentarze(1)
Jeszcze wczesnym rankiem zamierzałem w końcu pojechać do Sokołowca. Po wyjeździe o 11 okazało się jednak, że dzisiejsze prognozy pogody można wsadzić między bajki - nie było +1, a +7 stopni na dworze, za to i wiatr był większy. Na tyle, że nie obróciłbym kółeczka przez Sokołowiec w 3 godziny.

Wobec tego zrobiłem sobie trasę po okolicznych górkach, po drodze spotykając ok. 30 amatorów kolarstwa: sporą grupę z UKS Budowlanka za Sichowem, grupę z KKG Zywer piłującą podjazd za Słupem (albo z kimś na występach gościnnych, albo z nowym nabytkiem - wniosek po nietypowych barwach ;) ), małżeństwo legnickich maratończyków na wiadukcie nad A4 i jeszcze jednego szosowca na Jaworzyńskiej [dopisano: i nawet nie wiem, gdzie, ponoć znów mijałem Michała i Oskara ].
Nie ma co, cała Legnica wyjechała dziś trenować...

Taczalin

Sobota, 20 lutego 2010 · Komentarze(0)
Dziś tylko po szosach - inaczej nie sposób, wszystko pływa. I dobrze, starczy tej zimy. Wada jest jedna: w przyszłą niedzielę na rajdzie w Myśliborzu (zapisy jeszcze do czwartku) będziemy łowić punkty kontrolne w błocie ;)

trasa w skrócie: Legnica - Grzybiany - Taczalin - Legnickie Pole - Bartoszów - Legnica

jeszcze tak dla reklamy ;) ze strony organizatora

Legnickie Pole

Czwartek, 18 lutego 2010 · Komentarze(1)
Sztampowa legnicka trasa treningowa: z Piekar przez Koskowice do Legnickiego Pola, z powrotem przez Gniewomierz, Bielańską i park.
Między 16 a 17.

Legnica

Wtorek, 16 lutego 2010 · Komentarze(1)
Warunki na dwugodzinny trening zapowiadały się dziś wyśmienicie - +1*C, słońce i dzień wolny w pracy (między nockami). Wyszło inaczej, bo... przez taką wilgotność powietrza jaką mieliśmy, jak nigdy, w 24h ciuchy rowerowe nie wyschły na strychu na czas. Przez to nie miałem żadnej koszulki kolarskiej pod spód, a w cywilnej nie ryzykowałbym zapocenia gdzieś pod Jerzmanicami i doprawienia się świeżo po chorobie (zwłaszcza gdy kaszel mi został do dziś). Pozostało mi krótsze kręcenie po mieście - trasa dom-park-Kopernik-Piekary i z powrotem.

Z założenia miało być spokojnie, a w drodze z Piekar i tak przycisnąłem. W parku mijałem Oskara i Michała - pozdrawiam :) "Na żywo" nie zagadałem, bo minęłoby 5 minut, zanim wykrztusiłbym z siebie choć 1 zdanie, taka to była "spokojna przejażdżka"... ;)

Kozów - Chroślice

Niedziela, 14 lutego 2010 · Komentarze(1)
Trójkącik szosowy, tym razem w stronę Złotoryi.

Trasa: drogą wojewódzką 364 do Kozowa, stamtąd przez całą wieś na opustoszałą dziś wojewódzką ze Złotoryi do Jawora (bardzo fajna, pełna górek trasa), od Chroślic zaś lokalnymi przez Słup, Winnicę, Babin do Legnicy.

Pierwsza godzina treningu wyszła przyzwoicie, druga tak sobie. Nie dziwię się, spałem po nocce godzinę, a wyjechałem bez śniadania...