Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2009

Dystans całkowity:1250.75 km (w terenie 257.68 km; 20.60%)
Czas w ruchu:53:43
Średnia prędkość:23.28 km/h
Maksymalna prędkość:52.50 km/h
Maks. tętno maksymalne:187 (95 %)
Maks. tętno średnie:157 (80 %)
Suma kalorii:15681 kcal
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:44.67 km i 1h 55m
Więcej statystyk

Legnica - Tyniec

Niedziela, 31 maja 2009 · Komentarze(2)
W Legnicy padł mi system w domowym komputerze, nie miałem więc na czym sprawdzić prognozy pogody na dziś. Jest niby radio i telewizja, ale wszyscy dobrze wiemy, że ichne przewidywania można wsadzić między bajki. Wymyśliłem więc lepszy sposób - podpatrzeć tych, którzy prognozę raczej sprawdzili. Wybrałem się tuż przed 10 rano na spacer z psem w okolice pomnika lwa legnickiego. Po kilku minutach dostrzegłem czerwono-czarno-białą grupkę zmierzającą gdzieś wgłąb parku - a więc nie powinno padać ;-)

I faktycznie, wyjeżdżając w samo południe, miałem spokój do 13:30. Zdążyłem dobić do Piotrowic, gdzie złapała mnie ulewa. Zanim schowałem się pod przystanek we wsi, byłem już cały mokry. A i tak miałem szczęście - po chwili to już była ściana deszczu. Dość szybko przestało lać i grzmieć, ruszyłem więc dalej. Cały przemoczony dobiłem do Tyńca przed trzecią.

gmina Krotoszyce

Sobota, 30 maja 2009 · Komentarze(0)
Wyjazd o 17 (po przespanym całym dniu). Kółeczko na rozgrzewkę na os. Piekary, stamtąd zaś przez Bartoszów, budowany odcinek legnickiej obwodnicy (czyli Gniewomierską), Jaworzyńską i Nowodworską w ulubione rejony. W pobliżu Krotoszyc oznakowano już drewnianymi tablicami trasę rajdu na planowany na 6 czerwca "Kolarski zjazd gwiazd". Nie wiem, jak ma się nazwa do imprezy, skoro my, gwiazdy, zjedziemy się tego dnia do Piechowic ^^ W samej wsi zaś rozwieszono już nawet girlandy (fajnie będą wyglądać za 2 tygodnie, po tych deszczach...), a tubylcy, szczególnie ci uraczeni specyfikiem serwowanym przez miejscowy sklep mamrotem, jak by życzliwiej patrzą na kolarzy. Na przejeździe w Pawłowicach zatrzymał mnie pociąg-widmo ze Złotoryi. Poza obsługą ani żywej duszy w składzie.

trasa: Legnica - Bartoszów - Legnica - Babin - Winnica - Krajów - Krajewo Górne - Krotoszyce - Wilczyce - Legnica

Kierunek Legnica

Piątek, 29 maja 2009 · Komentarze(0)
Wyjazd punktualnie o 18:00 z Tyńca przez DK35 do Małuszowa, dalej zaś do Strzeganowic i stałą trasą do Legnicy. Nawet ominął mnie deszcz.

Wrocław & gmina

Środa, 27 maja 2009 · Komentarze(0)
Ktoś wpływowy widocznie mnie wysłuchał, bo dziś już tak nie grzało. Pogoda była w sam raz, że aż nawet zachciało mi się (w końcu!) zmienić opony. W ramach rozgrzewki pojechałem na stację przy Auchanie napompować na przyzwoite 3 bary. Dobry kompresor mają, lepszy od orlenowskiego bajeru z elektronicznym sterownikiem. Dalej zaś trening - kółeczko po Trasie Przemysłowej i do Tyńca na jedną pętelkę po wczorajszej trasie.

Tętno podczas wysiłku mnie nie zadowala. Myślę sobie, że treningi prawie o zmroku to jednak nie jest dobry pomysł. Inna sprawa, że przydałby mi się lepszy teren. Hm, po co ja właściwie wyjeżdżałem na te studia do Wroca? ;-)

Vuelta a Kobierzyce

Wtorek, 26 maja 2009 · Komentarze(2)
Wjazd na trasę drogą Tyniec - Żerniki, następnie 4, albo i 5 kółek na trasie: Żerniki - Krzyżowice - Bąki - Królikowice - Kobierzyce - Chrzanów - Racławice - Żerniki. Powrót po 1:20 h z braku wody i wyrzutów sumienia (wieczorami zakuwam matmę na zaliczenie ;|). Drugi dzień "treningu przełamującego" - ciut lepszy niż wczoraj. Tylko litości, niech ktoś przykręci to słońce.

Nie wiadomo co...

Poniedziałek, 25 maja 2009 · Komentarze(2)
Jazda pod wieczór. Podobno na dworze było 25 stopni. Nie wierzę, wg mnie ze 30. Łącząc tą pogodę z płaską jak stół okolicą nie szło trenować. Paranoja!

Najpierw pojechałem na Zachowice. Największa górka w okolicy powinna być odpowiednia na trening. A tu figa. Zrobiłem 3 podjazdy na 30. Za Chiny nie wychodziło mi zmieszczenie się w tętnie z rozpiski i odpowiednich czasach (30 s na max, 90 s odpoczynkowo na 1 podjazd)! Wnerwiony zjechałem na Kamionną i przez Kąty i Strzeganowice wróciłem do Tyńca.

"Słońce zachodzi, kolejna noc nadchodzi
Idę spać, a to, do k-wy nędzy, nie o to przecież chodzi"
...

FujiFilm BikeMaraton #03 - Zdzieszowice

Sobota, 23 maja 2009 · Komentarze(3)
FujiFilm BikeMaraton #03 ZDZIESZOWICE

Tym razem pobudka po 6 rano. Po iście kolarskim śniadaniu - makaron z miodem, pychota! - i kilku chwilach na przygotowanie, ruszyliśmy z Konradem sprzed poniemieckiego Klubu Cyklistów prosto na A4. Kierunek dla mnie dość egzotyczny, bowiem dotąd nie kręciłem jeszcze po innych województwach niż nasze dolnośląskie. Aż do dziś, gdy przyszło mi podbijać zbocza Góry św. Anny.

Na starcie zdzieszowickiego maratonu zameldowaliśmy się tuż przed 10. Chwila na krótki rozjazd i przywitania ze znajomymi z teamu i reszty świata w zupełności wystarczyła - chwała elektronicznemu systemowi rejestracji. Start nawet nawet, szczególnie w towarzystwie Ewy i prezesa naszego klubu. Bez wąskich bram czy trylinkowych zjazdów pod eskortą Ojca Dyrektora, za to z długim podjazdem na "świętą Ankę". Nie był aż tak demoniczny, jak go malowali. Przy podlegnickim Stanisławowie czy Bogaczowie to naprawdę pikuś, a spodziewałem się właśnie czegoś na miarę Chełmów. Nie sposób jednak ukryć, że dał mi popalić (może przez brak rowerowania dzień wcześniej), chociaż wyprzedziłem kilkanaście osób.

Najgorsze dopiero nadeszło - wczorajsza nawałnica, która przeszła nad Opolszczyzną podtopiła glinę na zjazdach, przez co zjazd pod amfiteatrem i kolejny, kawałek dalej, stanowiły dla mnie niemałą przeszkodę. I jeden, i drugi, znając swoją technikę jazdy wolałem pokonać, tak jak część zawodników, "z buta", mocno tracąc pozycję. Wiem, siara, mea culpa. Ale w końcu nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi.

Na kilku dalszych podjazdach i zjazdach powtarzała się sytuacja rodem z Boguszowa-Gorc. Zabawa w kotka i myszkę, czyli co zyskam na podjeździe, stracę na zjeździe. W okolicy rozjazdu na mini (tuż przed) nóżki podawały jak trzeba, izotoniki i batonik najwyraźniej się wchłonęły, ruszyłem więc z kopyta. Podjazd i twarde przełożenie? Co tam dla mnie... Nie pomyślałem, że tam może być glina i nie zdążywszy się wypiąć niemal na samej górze wywinąłem orła. Nic mi nie było, poza wstydem, bo z tyłu zmierzał ku mini nikt inny, jak nasz prezes :X

O ile w Boguszowie po wjeździe na mega czuło się, że wjechało na odcinek dla nieco bardziej doświadczonych, czy po prostu wytrwałych jeźdźców, o tyle zdzieszowicki odcinek mega nie zaskoczył mnie niczym specjalnym. Ogólne wrażenie to mieszanina terenów a'la lubiński las z polami koło Legnickiego Pola. Nie liczę tu oczywiście sporego kawałka powtórkowego, który tym razem pokonałem już w siodle. Tu pół sekretu tkwi w cwanym ominięciu "schodków" za amfiteatrem równoległą drogą z prawej...

Do mety dojechałem po prawie 2,5 godzinach, generalnie poprawiając po drodze pozycję. Co zyskałem, to moje - a od zjazdu na mini straciłem niewiele. Dwie zapasowe dętki tym razem nie przydały się do niczego. Zgubiłem za to bidon, który odzyskałem kilka kilometrów dalej. No, może bliźniaczy... ;-)

Z wyniku nie jestem zadowolony - I want more, m o r e ;D


MEGA [~48 km]
02:31:01
open 346/670
M2 132/200


Gdyby Fotomaraton robił zdjęcia w lepszych miejscówkach, byłyby większe. Tak natomiast, publikuję tylko próbkę tego, co mój fanklub może sobie zakupić, wydrukować i oprawić w ramki ;-)

PS: W myśl wyśpiewanych już przez Kazika Staszewskiego w "Mars napada" słów: Wrocław od zawsze poddaje się ostatni połowa naszego teamowego składu opuściła Zdzieszowice niemal na równi z barwnym taborem spółki "GrabekPromotion". Miałem okazję zobaczyć przez ten czas kawałek miasteczka i chyba wszystkie aspekty organizacji (łącznie z parkingiem rowerowym, rowerową myjnią i trzema porcjami makaronu) i powiem jedno: dość urokliwe jak na swój młody wiek Zdzieszowice do spółki z organizatorem spisali się na medal.

Rozjazd po gminie

Czwartek, 21 maja 2009 · Komentarze(0)
Rozjazd tuż przed wieczorną burzą. 15 min kręcenia po Tyńcu, później zaś na trasie Żerniki - Krzyżowice - Nowiny - Racławice - Żerniki - Tyniec M.

Na Kamiennik

Środa, 20 maja 2009 · Komentarze(1)
Trening 1,5 godzinny (metodą ciągłą, na HR150) na trasie na najwyższe wzniesienie gminy Kobierzyce - Kamiennik koło Damianowic. Górka mierzy sobie raptem 194,5 m n.p.m. (względnie 50 m), stanowi jednak ciekawy punkt widokowy na Wzgórza Strzelińskie. Miejsce, w którym rozpoczęła się moja przygoda z maratonami.

Trasa do wsi Ręków podobna jak wczoraj, z tym, że od Gniechowic pojechałem polami. Od Rękowa pętelka - w lewo na Damianowice i Dobkowice, przy krzyżu w Dobkowicach na pole i klimatyczną trasą na szczyt. Ładny, stosunkowo długi zjazd asfaltem do Damianowic i Rękowa, następnie powrót do Tyńca tą samą drogą, którą przyjechałem.

17:45 - ~19:10