Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2012

Dystans całkowity:45.64 km (w terenie 5.59 km; 12.25%)
Czas w ruchu:02:13
Średnia prędkość:20.59 km/h
Maksymalna prędkość:41.00 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:15.21 km i 0h 44m
Więcej statystyk

Legnica

Wtorek, 28 lutego 2012 · Komentarze(0)
Po lekturze mtbnews, bikelogów znajomych etc. ruszyło mnie na wspomnienia, jak jeszcze nie tak dawno temu trening był dla mnie na tyle ważny, że potrafiłem bez wahania wyjść na rower w nawet najgorszą pogodę. Nie minęło pół godziny i znów po ciemku, na dodatek w deszczu wybrałem się na krótkie, średnio intensywne kółeczko po północnych przedmieściach (Bydgoska, Szczytnicka) Legnicy. Tyle mojego przed trzema dniami w pracy.

Lasek Złotoryjski po zmroku

Piątek, 24 lutego 2012 · Komentarze(1)
Od wczoraj odgrażałem się, że wobec zapowiadanych na dziś +11*C (pierwsze plus dziesięć w tym roku) i dnia wolnego, zrobię z roweru użytek.

Wyszło tak, że po porannym załatwianiu spraw po obiedzie walnąłem się spać i obudził mnie dopiero o 17:00 telefon od dyspozytora z "radosną" nowiną, że jutro walczę z pociągami do Jelcza-Laskowic w pojedynkę. Delikatnie rozdrażniony, przebrałem się w świeżo wyprany (z myślą o niedoszłym dziś dłuższym wypadzie) strój, wziąłem nieużywaną od listopadowego startu w Tropicielu lampkę czołówkę i pojechałem pokręcić po legnickim Lasku Złotoryjskim. Jakkolwiek bowiem są tacy, którzy w okresie roztopów unikają terenu jak ognia, mnie większą frajdę sprawia - od czasu do czasu - użycie roweru górskiego zgodnie z przeznaczeniem.

W części lasku od strony schroniska niespodzianka. Na drzewach, na trasie dawnej pętli XC jakieś świeże kropki i białe malowidła "4", "3", a nieopodal polany "1 km". Kto wie, co jest grane? :)

Kilometr za Legnicę

Niedziela, 19 lutego 2012 · Komentarze(5)
Miałem wyjechać, dla odprężenia, gdzieś dalej. Ojciec mnie namówił, pod pretekstem ładnej pogody (drugi dzień "wiosny" za oknem). Niby wszystko już w porządku, a nie dałem rady, za Złotnikami odcięło mi prąd. Zawróciłem na skrzyżowaniu z Babinem do domu. Od minionego wtorku, już na zawsze uboższego o kogoś najbliższego... :(

Nie piszę tego, żeby wzbudzić wyrazy współczucia, sensację itd. Piszę co myślę. O tym, że rodziców należy szanować wie każdy i mówi każdy. Ja dodam od siebie: będąc w domu, porozmawiajcie czasem, zamiast tych kilkudziesięciu minut więcej przed komputerem czy na rowerze, nawet o niczym, zwyczajnie pobądźcie razem. Nie jesteście w domu, znajdźcie czas na telefon. Nigdy nic nie wiadomo.

W walentynki, wieczorem, gdy byłem w pracy jakieś 100 km od Legnicy, moją mamę zabrało pogotowie. Nie odzyskała przytomności. A w piątek przed 9 rano, gdy miałem zacząć pracę, dostałem najgorszy możliwy telefon ze szpitala.

Teraz czas się pozbierać.