Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:449.07 km (w terenie 4.40 km; 0.98%)
Czas w ruchu:20:26
Średnia prędkość:21.98 km/h
Maksymalna prędkość:46.32 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:37.42 km i 1h 42m
Więcej statystyk

Przełęcz Łaszczowa

Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Kolejny wieczorny wypad na moją "podstawową" górkę treningową.
Szybki zjazd przez Wojciechowice i kłodzki rynek. Nie chciało mnie się już krążyć przez Owczą Górę i Kłodzko Główne.

Bożków

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Wieczorny wypad. Powrót po ciemku.

Żadna przyjemność. Kręcę w miarę regularnie, stosownie do wolnego czasu, żeby niebawem być w stanie pokonywać nieco ambitniejsze trasy.

Kłodzko

Piątek, 26 kwietnia 2013 · Komentarze(3)
Kategoria dojazd
Przedostatni dzień wykładów w ramach kursu kierowników pociągu we Wrocławiu udało się zakończyć wcześniej. Cóż, piątek... ;-) Tym sposobem udało mnie się na chwilę przyjechać do Kłodzka, by odebrać Cannona z serwisu.

Po oględzinach i długiej dyskusji w poniedziałek z serwisantem, zdecydowałem się na grubszy remont.

Oprócz zamierzonego serwisu amortyzatora, z którego Wąs Sport wywiązał się jak należy, i hamulców (odpowietrzenie, nowe klocki) wymianie uległ zasadniczo napęd, w wielu miejscach stary jak ten rower. Wobec stanu całego napędu, odpuściłem sobie piłowanie zębatek. Zmieniłem łańcuch i kółeczka tylnej X9. Stając przed koniecznością wymiany suportu, gdy podliczyłem zabawę w wymianę tarcz z przodu (a do wymiany kwalifikował się nie jeden, a dwa blaty), taniej wyszło zainwestować w nowy zestaw z korbą. I tak, Cannon uległ skundleniu XCR'em FX zamontowanym z przyczyn ekonomiczno-ideologicznych. Komponent ten, cieszący się złą, acz nieuzasadnioną niczym poza masą opinią jednostek z forumrowerowe.org, znalazł się w moim rowerze wobec wyboru: XCR albo Shimano. Jako zagorzały przeciwnik Shimano wolałem nawet zaryzykować. Szału się nie spodziewam, ale jeśli FX mnie zawiedzie, ręczę: korba pójdzie w pierun, a ja na bikestats kościół przeciwników tej marki! Z pierdół, zmieniły się linki oraz zaciski kół, same zaś obręcze na nowo zyskały kształt ładnego obwodu. Słowem, na jakiś czas powinienem mieć spokój pod względem inwestycji w rower.

Cannonem po renowacji udałem się na przejażdżkę testową na ledwo otwarty po remoncie (w czwartek) dworzec Kłodzko Główne. Może udałbym się prosto do domu, gdyby nie to, że na dworze grzało niemiłosiernie - z 19 stopni! - a ja byłem na głodzie rowerowym. Niestety, nie udało mnie się w Legnicy, gdzie mieszkałem przez tydzień wrocławskiego szkolenia, nic pokręcić, gdyż, cóż... poczciwy Kross uznany przez ojca za niepotrzebny, uległ sprzedaży :-(

Pozwolę sobie na wstawienie obrazków z materiałów prasowych PKP. Jest czym się chwalić - na Główne zawitał dwudziesty pierwszy wiek. Choć nie w stu procentach... Propagandowe malowidła kojarzą się wszak raczej z minioną epoką. Tymczasem, okno dzielące nasze zaplecze od świata dumnie zdobi teraz firmowa propaganda z szynobusem ;-)

fot. materiały prasowe PKP

fot. materiały prasowe PKP

fot. materiały prasowe PKP

fot. materiały prasowe PKP

Kłodzko

Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 · Komentarze(7)
Przejazdy "techniczne".

Najpierw na os. Kruczkowskiego na myjnię przy Leclercu.

Następnie do serwisu na Grottgera, gdzie zostawiłem rower na należny mu "duży przegląd" - z niewielką modernizacją.

Masyw Śnieżnika i Góry Bystrzyckie

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · Komentarze(9)
Kategoria wycieczka
Udało się. Historyczne Hrabstwo Kłodzkie, Ziemia Kłodzka, czy jak kto woli dzisiejszy Powiat Kłodzki - w końcu, za jednym zamachem, okrążone.

Więcej niż słowa mogą niektórym powiedzieć mapy. Tak jak przy większych wyjazdach, tak i tym razem rzuciłem ślad GPS za pośrednictwem serwisu Bikebrother na skan licencyjnej mapy "papierowej" wydawnictwa Compass - duża i dokładna mapa. Nie może zabraknąć profilu, tym bardziej, że jestem dumny z dzisiejszego przewyższenia:



Tyle syntetycznych danych. Nieustraszonych, zachęcam do lektury poniższej relacji.

Tym razem wyjazd nie był spontaniczny. Starannie zaplanowałem trasę blisko miesiąc temu i tylko z utęsknieniem czekałem, aż pogoda pozwoli zrealizować plan. Przygotowanie dietetyczne trwało 2 dni. Na poczet przygotowania kondycyjnego i krajoznawczego mogę zaliczyć swoje poprzednie kwietniowe wycieczki "zapoznawcze" po okolicy.

Na przysłowiowy ostatni guzik nie udało się dopiąć kwestii sprzętu. Z racji szkoleń we Wrocławiu, nie zdążyłem przed weekendem oddać Cannon'a do serwisu, o który aż się prosi. Od paru wyjazdów niepokoiło mnie strzelanie łańcucha na pewnych przełożeniach i podczas ostatniej przejażdżki na Ławszową znalazłem winowajcę . To środkowy blat z przodu. Niespecjalnie chce mnie się bawić w piłowanie, ani wymieniać samodzielnie zębatkę. Wiem, że to banał, ale skoro i tak chcę oddać sprzęt na tzw. mały serwis plus przegląd amortyzatora, udam początkowo laika i przetestuję w ten sposób, jaką diagnozę (i listę zakupów) odnośnie strzelania zaproponuje upatrzony serwis. Kłodzcy serwisanci - jako były sprzedawca rowerów uprzedzam lojalnie, strzeżcie się! (-;

Przejdźmy do trasy. Zamiast słów, więcej opowiedzą mapy i fotografie. Zdjęć nie ma dużo, aczkolwiek postanowiłem uchwycić z różnych względów mniejsze i większe osobliwości.

Na początek dość oryginalny szyld w Trzebieszowicach - moim pierwszym zatrzymaniu za Kłodzkiem i Jaszkową:


Kolega, któremu pokazałem dość nietypową "reklamę społeczną" zastanawiał się, czy brzoza nie mierzy 6,66 m. Szczerze mówiąc, niewykluczone.

Kolejnym przystankiem na trasie było uzdrowisko w Lądku-Zdroju, fantastycznie oddzielone urbanistycznie od części miejskiej. Teraz, gdy nie ma jeszcze za wiele zieleni, dywanów kwiatowych, fontanny są nieczynne itd., część pięknych poniemieckich obiektów wydała mnie się nieco zaniedbana. Jednak generalnie uzdrowisko jest bardzo urokliwe i, w moim subiektywnym odczuciu, bije architekturą większość znanych mnie uzdrowisk dolnośląskich, konkurując może tylko ze Świeradowem.

Ostatnie chwile tej wiosny bez bujnej zieleni pozwoliły mnie na wykonanie zdjęcia czegoś, co wygląda na najważniejszy dom zdrojowy w Lądku. Nie wiem, czy mam rację, ale sądzę, że obiekt na pewno zasługuje na taką rangę.


Więcej zdjęć nie wykonywałem - uciekłem w stronę Stronia Śląskiego.

Do całkiem niedawna do Lądka i Stronia, znanego z ośrodków narciarskich, kopalni uranu i jaskini, można było dotrzeć wagonami przyprowadzanymi tu z Kłodzka z pociągów warszawskich. Dziś pozostają tylko PKSy, ponieważ zarządca torów w 2004 roku zamknął ruch na odcinku od Ołdrzychowic do Stronia. To ograniczenie czyni jazdy wszystkiego innego niż składy towarowe bezcelowym. Przystanki i stacyjki przy tym szlaku, wszystkie podobne do siebie, przedstawiają obraz nędzy i rozpaczy. To właściwie ruiny, niektóre chyba nawet rozebrane. Stacja w Lądku, pod którą tylko zajechałem - nie chciałem robić zdjęć pod słońce - wygląda lepiej, choć jej stan zachowania nie grzeszy urodą. Inaczej stało się z dworcem w Stroniu Śląskim, który, tak jak w Karpaczu i Trzebnicy, został przejęty przez samorząd. Gmina potrafiła zrobić z niego użytek. Dziś, tory główne i postojowe kontrastują z odremontowanym dworcem.

Zajechałem, żeby to uwiecznić, przypuszczam bowiem, że w przyszłości będę pokonywać odcinek przy dworcu "na biegu".


Na powrót pociągów nie ma niestety co liczyć. Polskie Linie Kolejowe, na długo przed głośno dyskutowanym obecnie programem likwidacji linii nieczynnych oraz o szczątkowym ruchu pasażerskim, wszczęły procedurę fizycznej likwidacji toru od Ołdrzychowic. Nie ma się co dziwić. Takie żelastwo, a nawet sam pas ziemi, generuje dla firmy zobowiązania podatkowe, obowiązek należytego utrzymania np. przejazdów kolejowo-drogowych... Marnym pocieszeniem zostaje, że w pewnych gabinetach dyskutuje się o autobusie kolejowej komunikacji zastępczej, coś na wzór interREGIO busów do Karpacza i analogicznych czeskich dowozówek, w te strony.

Z dworca przeniosłem się w rejon Czarnej Góry, by po kilkudziesięciu minutach nużącego podjazdu przez sympatyczne Stronie-Wieś i Sienną wjechać na Przełęcz Puchaczówka. Z widokiem na zalegający jeszcze na zamkniętych stokach śnieg urządziłem sobie niewielki popas na polanie, kosztując batoniki i opróżniając nieco bidon.


Rzucona na stoku kłoda okazała się też niezłym statywem, co pozwoliło mnie pokusić się o zdjęcie pamiątkowe z widokiem na przełęcz:


Po takiej przerwie zjechałem szybkim tempem po bardzo dobrej jakości asfalcie do Bystrzycy Kłodzkiej. Na tym, zasadniczo, około szóstej wieczór skończyła się pierwsza część wycieczki - pętelka obrzeżem Gór Złotych i Masywu Śnieżnika.

Druga część to typowe-nietypowe zaliczanie rusztu głównych dróg, którym zawsze poprzedzam głębszą eksplorację interesujących mnie rejonów. Typowe - ponieważ przemierzałem lokalne, choć mało - wyłączywszy tylko krajową 8 - ruchliwe asfaltówki. Nietypowe, ponieważ Przełęcz nad Porębą, Przełęcz Spalona, Autostrada Sudecka czy Zieleniec to piękne cele same w sobie. Gonił mnie już czas, dość wspomnieć, że w Szczytnej dopadł mnie zmierzch, odpuściłem więc zdjęcia. Chciałbym jednak, by wolny czas i udana aura pozwoliły mnie wracać w Góry Bystrzyckie tej wiosny jak najczęściej.

Dziękuję za uwagę ;-)

Przełęcz Łaszczowa i Kukułka

Piątek, 19 kwietnia 2013 · Komentarze(2)
Po powrocie z pierwszych szkoleń we Wrocławiu, wybrałem się ok. 19:00 w psią pogodę w Bardzkie - na podjazdy.

Najpierw Przełęcz Łaszczowa, obecna jak się okazuje zarówno od strony Kłodzka, jak i od strony Laskówki w znanej i cenionej Internetowej Bazie Podjazdów Michała Książkiewicza. Po jeszcze więcej informacji o tym miejscu odsyłam zainteresowanych na blog Mirka, gdzie przy wpisów z maja ub.r. są fotografie, mówiące wszystko o Przełęczy.

Na górze - rześko i już czysto. Mamy 19 kwietnia i ani grama śniegu w Górach Bardzkich, mimo że jeszcze tydzień temu było inaczej. Zjechałem do tablicy miejscowości Laskówka i wróciłem do Wojciechowic.

Dalej, w zupełnym zmroku, podjechałem na Kukułkę, skąd jak na dłoni widać Kłodzko i okolicę. Z racji ciemności, pooglądałem spod nadajnika tysiące światełek rozświetlających moje nowe miasto. Nie chciałem po ciemku wracać niebezpieczną drogą krajową, więc wróciłem się do Wojciechowic i przez Owczą Górę, szpital i Rynek wróciłem do domu.

Kłodzko

Środa, 17 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Szybkie kręcenie po mieście.

Koło stadionu spotkałem młodego człowieka na kolarzówce w stroju Felt Dzierżoniów. Dziwna sprawa o tyle, że klub o ile mnie wiadomo, nie śmiga po szosie, tylko specjalizuje się w BMX. Mniejsza z tym ;-) Młody dał się objechać góralowi jadącemu spacerowym tempem. Więc to rozjazd, pewnie po siłowni. Tak być nie może, o ambicje młodzieży trzeba dbać. Obróciłem więc wkoło bloku, żeby na następnej przecznicy wyskoczyć ze skrzyżowania jako pierwszy. Spodziewana przeze mnie reakcja była bezbłędna. Młody wypruł na lekkim zjeździe na Malczewskiego grubo ponad 30 km/h i tyle go widziałem. Tak trzymać! ;-)

Okolice Skrzynki

Poniedziałek, 15 kwietnia 2013 · Komentarze(3)
Prawie spontaniczna jazda. Prawie - bo wiedziałem tyle, że dziś pokręcę i tyle, że obiorę sobie kierunek lądecki. Nadal góralem śmigam po asfalcie, katując opony, a prędkościami rzędu 25-30 km/h siebie ;-) Ale już niedługo. W ramach rekonesansu okolicy, jak dziś w Skrzynce, objeżdżam powoli wjazdy na szlaki. Teren w Śnieżnickim Parku Krajobrazowym na razie wygląda mało zachęcająco:



w przeciwieństwie do pobliskich okolic Lądka-Zdroju:


i samego Kłodzka, gdzie w końcu zajechałem wypróbować upatrzony kadr z widokiem na Bardzkie i Twierdzę:


U Ani podpatrzyłem w akcji genialny serwis "Ride with GPS". Jak długo szukałem godnego zamiennika bikemap (po rezygnacji przez ten serwis z GoogleMaps), tak teraz znalazłem. GPSies.com to przy tym nieporozumienie! ;-)

Polanica-Zdrój

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Kategoria wycieczka
Przełomowy chyba dzień tej wiosny, w którym chyba każdy, kto tylko mógł spędził na świeżym powietrzu, ja poświęciłem... zupełnemu lenistwu. Korzystając z pierwszego, na dobrą sprawę, dnia urlopu szkoleniowego - siłą rzeczy, jak to w niedziele, bez zajęć - dałem sobie spokój z chyba wszystkim prócz oddychania i odżywiania. Dopiero ok. 19:00 "leń" mnie opuścił. I tak, pięć po siódmej, wyskoczyłem przez Wielisław sprinterskim tempem do Polanicy (gdzie polansowałem się nieco wśród kuracjuszy w dzielnicy zdrojowej ;-) ), po czym wróciłem do siebie.

Słowem, nic specjalnego!

Okolice Barda

Czwartek, 11 kwietnia 2013 · Komentarze(3)
Kategoria wycieczka
Na koniec dnia pogoda znów nie zawiodła. Przy 16 kreskach na plusie na dworze, wyjechałem z Kłodzka o prawie w pół do siódmej wieczór odwiedzić bardzkie góry i doliny - a konkretniej, Przełom Bardzki.

Wyjechałem przez Zamiejską w kierunku Ławicy szosowym szlakiem rowerowym ER-8, którego miałem trzymać się do samego Barda. W Podtyniu pomyliłem drogę i pojechałem na Morzyszów - zawróciłem i na krzyżówce we wsi pojechałem już jak należy, na Wojbórz. Z Barda na Ożarów - obejrzeć tereny przyszłego Zbiornika Wodnego Kamieniec i zbadać dojazd do Kamieńca Ząbkowickiego. W końcu, już po ciemku, przy lampce, powrót do domu przez Przełęcz Łaszczową.

Przelot przez Wojciechowice - mimo kropiącego deszczu i jazdy po zmierzchu - bardzo przyjemny. Szybki, a dzięki dobrej drodze i mocnemu oświetleniu wsi bezpieczny.

Co ciekawe, na całej trasie, wyłączywszy Wojciechowice i Kłodzko, samochody spotkałem może 10 razy.