Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:835.56 km (w terenie 117.55 km; 14.07%)
Czas w ruchu:37:59
Średnia prędkość:22.00 km/h
Maksymalna prędkość:23.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:163 (83 %)
Suma kalorii:21560 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:43.98 km i 1h 59m
Więcej statystyk

Góry Kaczawskie

Niedziela, 30 sierpnia 2009 · Komentarze(2)
Kategoria wycieczka
Ten wyjazd, jak niewiele dotychczasowych, w pełni zasługuje na swój tytuł.

Z pracy przyjechałem pracowniczym autobusem o 3:00, miałem więc wystarczająco dużo czasu, by zregenerować siły i jeszcze przed południem wyjechać w trasę. Zgodnie z planem na "pomaratońską" niedzielę, dziś zrobiłem (powiedzmy, że) 3-godzinny delikatnie mocniejszy treningo-rozjazd. Choć podjazdów nie brakowało, długie, na długich, szybkich zjazdach odpoczywałem, przez co summa summarum utrzymałem właściwe tętno. Nieco gorzej z czasem - ale przy takich zjazdach te półtorej godzinki ekstra to chyba nie grzech.

Pierwszy cel, jak co niedziela, Jerzmanice-Zdrój. Dla urozmaicenia, z pętelką przez Wysocko i Kozów. Trafiłem akurat na odjazd przedostatniego pociągu do Legnicy w tym roku. Wraz z początkiem szkoły weekendowe połączenia znikają z rozkładu. Z kaczawskiego uzdrowiska pojechałem znaną już dobrze trasą, w przeciwnym niż zazwyczaj kierunku - przez Sępów, Wilków, podjazd na górę Trupień, Kondratów i Pomocne. W Stanisławowie znajome klimaty. Ale nie na długo, bowiem w centrum wsi odbiłem na podjazd, a z niego na czerwony szlak rowerowy do wsi Leszczyna.

Naprawionym rowerem jedzie się tędy zdecydowanie lepiej! Inaczej niż ostatnio (14.07.09), całość przejechałem, i to bez specjalnego zwalniania. W ogóle, cała wycieczka minęła pod hasłem "minimum klamek"... Najwyższy czas na walkę ze słabościami ;-)

W Leszczynie grupka Niemców oglądała sobie piece, ja zaś przez Prusice wróciłem do Stanisławowa i następnie do Pomocnych, gdzie urządziłem sobie krótki postój na wodę. Polecam sklepik we wsi położony obok GSu na parterze posesji. Otwarty świątek, piątek i w niedzielę, przyjazny rowerzystom (lada blisko wyjścia, jest gdzie postawić rower), a nawet dość tani. Pół litra wody niegazowanej - 1 zł. W sam raz na bidon.

Po dotankowaniu i zdobyciu kolejnej z kaczawskich górek, z Bogaczowa zjechałem w stronę miasta przez Chroślice, Słup i Winnicę. Pod koniec, przejechałem się długimi gruntowymi odcinkami: przez Janowice do Dunina, a chwilę później wzdłuż lasu ochronnego huty.

Pogoda dopisała - nie było najcieplej, ale całkiem przyjemnie. Wiatr dało się znieść. Aurę doceniło sporo rowerzystów. Nawet zawodników - na DW364 mijałem kogoś z S&K;na szosie, w Jerzmanicach zaś całą grupkę szosowców w bliżej nieokreślonych barwach. Żeby nie było, na MTB też się u nas jeździ :P W Bogaczowie zaś, na dole nad stawem, wymieniliśmy pozdrowienia z kimś całkiem podobnym do Grześka (vel Sender). Pewności 100% nie mam, zwłaszcza że zjazd jest szybki i wytraciłem prędkość dopiero w Winnicy :D Poczekam na potwierdzenie w postaci wpisu na bs z tamtych stron ;)

I to tyle, jeśli chodzi o niedzielny wypad. Nieco szalony, bo jeszcze do 23-24:00 dochodziłem do siebie. A ta noc w pracy była długa - definitywnie skończyliśmy inwentaryzować Głogów o 7 rano.
Jeszcze tylko poniedziałkowy Wieruszów - i po wszystkim.

Chełmy zamiast maratonu

Sobota, 29 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Po odespanej między 8 a 12:30 nocce, wyjechałem tuż przed 14:00 na dwugodzinny trening w Chełmy. To w zamian za dzisiejszy maraton w Jakuszycach, który odpuściłem sobie ze względu na pracę. Trasa niby bardzo dobrze znana, a jednak ciekawsza niż zwykle. Wystarczy bikemap, bądź inna mapa z przystępnym pomiarem przewyższeń i trochę inwencji, by z okolicznych górek i pagórków wycisnąć co się da.

Pogoda nawet dopisała. Od Stanisławowa zupełnie (słoneczko). Dziś było już dość wietrznie - wiatrak w Słupie kręcił aż miło. Jesień wisi w powietrzu.



trasa: Legnica - DW364 - Wilczyce stacja - Krotoszyce - Krajewo Górne - Krajów - Winnica - Słup - Chroślice - Bogaczów - Pomocne - Stanisławów - Sichów - DW363 - Chroślice - Słup - Bielowice - Warmątowice S. - Kościelec - Legnica
~13:40 - 16:00

Legnica

Piątek, 28 sierpnia 2009 · Komentarze(1)
Próba rozgrzewki po mieście.

Zakręcona trasa: park - Lasek Złotoryjski (coraz bardziej przejezdny) - os. Asnyka - Tarninów - centrum - park - centrum - park - dom

Dziś nadeszła ciekawa nowina: jednak odbędą się w tym roku otwarte mistrzostwa Legnicy w XC. Hmmm... ;-)

Podlegnickie pagórki

Czwartek, 27 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Wyjazd z miasta po jedenastej DK-94. Aut stosunkowo niewiele. Może to jeszcze przez wakacje, a może przez niedawne otwarcie autostrady do Zgorzelca. Przed wsią Podolany przypadkiem odkryłem kolejną "unijną" polną asfaltówkę do Brennika. W Kozowie spotkałem na drodze, cóż by innego, kozy :-)Pod koniec trasy chciałem jeszcze odwiedzić Babin i Kościelec. W Prostyni przekroczyłem jednak 2h czas treningu, a ostatnio obiecałem sobie nie naginać planu. Tempem rozjazdowym wróciłem do domu.

Odnoszę wrażenie, że łańcuch się dociera. Mimo wszystko, po południu zainwestowałem "na wszelki wypadek" w spinkę. Oby nie przydała się w Poznaniu.


Legnica - DK94: Lipce - Gniewomirowice; - Goślinów - Lubiatów - Gierałtowiec - Brennik - Gierałtowiec - Ernestynów - DW364 - Wysocko - Kozów - DW363: Rokitnica - Łaźniki; - Krajewo Górne - Krotoszyce - Wilczyce - DW364 - Wilczyce - Szymanowice - Legnica Smokowice - Prostynia - Legnica

Stanisławów - lotnisko

Środa, 26 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Wypad do Stanisławowa, a konkretniej do Bazy Lotniczej "Baryt". Polecam ich stronę internetową, można się dość wiele dowiedzieć. Wycieczkowo - do planu treningowego wracam od jutra. Nowy łańcuch skacze niemiłosiernie na najmniejszych zębatkach kasety (7,8,9). Może się dotrze. W każdym razie, kaseta po sezonie wyścigowym i tak poszłaby do wymiany na lepszą...

trasa: Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów osiedle - Sichów - Sichówek - Winnica - Kozice - Prostynia - Legnica

~380 m przewyższenia
14:00-16:15

Legnica

Wtorek, 25 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Wróciłem!

Zaczęło się od wysprzedaży starej elektroniki, w międzyczasie było plakatowanie miasta o świcie, skończyło zaś na wizycie w Bolesławcu po tańsze części i drobnej regulacji w Worbike'u (gdzie, nawiasem mówiąc, spotkałem jednego z legnickich maratończyków, a także posiadacza Propheta). W sumie 10 dni bez roweru. Oby żadnych takich przerw do końca sezonu startowego. Bo sezonu na rower nie ma, tak jak nie ma sezonu na samochód.

Dziś krótka, szybka przejażdżka po Legnicy. Małe enduro po parku, runda na Bielany, gdzie spotkałem Kacpra z dziewczyną - też na rowerach (pozdrawiam), park, lans po centrum koło nowej fontanny (fajnie podświetlana w nocy) i test na rynkowej kostce "cudownie naprawionego" amorka. Wystarczyło napompować ;-) Nie wiem, czy ta polubińska uciążliwość wynikała z braku powietrza, w każdym razie objawy zniknęły, na zablokowanym nie schodziło. Gwóźdź programu - test nowej nawierzchni Wrocławskiej. Na razie only4me, otwarcie dla publiki w czwartek.

20:15-~20:50

FujiFilm BikeMaraton #09 - Ustroń

Sobota, 15 sierpnia 2009 · Komentarze(3)
Kategoria ~ z VTW, zawody
Cud nad Wisłą - ukończyłem ten maraton! ;-)
FujiFilm BikeMaraton #09 - USTROŃ

Dotarcie do Ustronia zajęło naszej silnej grupie pod wezwaniem VTW (w składzie: Michał M, Olek, Paweł i piszący ten tekst) trzy godziny. Po uzdatnieniu rowerów do jazdy, odwiedzinach namiotu sponsora i odnalezieniu się z resztą teamu, tradycyjnie już wyjechaliśmy na mały rekonesans. W ramach rozgrzewki objechaliśmy bulwary nad Wisłą, po czym zjechaliśmy z powrotem do miasteczka startowego z górki, którą za godzinę rozpoczynaliśmy wyścig. Gdzieś w międzyczasie napompowałem (własną pompką, pod zamkniętą z racji święta stacją paliw) spuszczone na czas transportu na dachu tylne koło. Po rozłożeniu nawet podobna ta moja pompka do ciupagi. Ot, taki mały, lokalny akcent ];->



Start z dość obfitującego tego dnia w żółto-czerwonych piątego sektora poszedł jak z płatka. Ustawiłem się tak, by mieć wkoło siebie trochę luzu, zawczasu zmieniłem biegi... Wydaje się, że zadziałało - startując mniej-więcej ze środka nie dałem się objeżdżać tak jak zwykle. Recepta na sukces, czy magia piątego sektora?

Podjazd na Równicę - 9 km asfaltem, czyli to, co trenujące na asfalcie tygryski lubią najbardziej. Na pierwszym zakręcie oznajmiłem jadącej tuż za mną Ewie, że to dobra okazja na atak. A po chwili zapowiedź stała się faktem. Zarówno swym stwierdzeniem, jak i nagłą ucieczką wywołałem mały popłoch wśród pobliskich zawodników. Grunt, że kilku naśladowców nie było szybszych. Po drodze mijałem kolegów z klubu - Andrzeja, Pawła zmierzającego ku mini, chwilowo Konrada. W połowie podjazdu zamieniłem kilka słów z legniczaninem, Tomkiem, który ostatnio 2 razy pod rząd miał "szczęście" przyjeżdżać na metę kilkanaście sekund po mnie.

Atak na Równicę nie był bynajmniej spontaniczny. Trasę analizowałem już wcześniej i dobrze wiedziałem, że to tutaj może ugruntować się moja pozycja na dalszą część wyścigu, wszystko w zależności od trudności odcinków w terenie. Przewidywania częściowo się sprawdziły, bo dalsze kilometry pokonywałem w towarzystwie tych samych zawodników. Częściowo - bo na ciężkim zjeździe z Równicy objechała mnie naprawdę spora grupka, z 50 osób. Zdaje się to potwierdzać drugi międzyczas, ale nie wyprzedzajmy faktów. Podjazdów do zaatakowania było więcej, gdzie nawet zyskiwałem. Z tym, że - jak zawsze - co zyskałem na podjeździe, szybko traciłem na zjeździe. A zjazdy były, trzeba przyznać, trudne. Kamieniste, momentami pełne korzeni. To zdecydowanie nie to (na +), co sudeckie szuterki. Jestem zadowolony, że większość pokonałem w siodle bez ani jednej wywrotki! Powiedziałem sobie, że jeśli nie jestem w stanie zjechać tego tempem wyścigowym, spróbuję to zrobić chociaż tempem "walczącego o życie". Najwyższy czas walczyć ze słabością. I udało się. Prowadziłem tylko dwukrotnie, i to ani razu na całym zjeździe.

Więcej takich epizodów było między 23. a 27. km trasy, gdzie - czego profil dokładnie nie odzwierciedla - było kilka krótkich, ale w końcowej części sztywnych podjazdów. Był też ok. 1-2 kilometrowy kręty, porośnięty trawą, korzenisty singletrack. Przejechałem to swoim tempem tworząc korek, mea culpa ;-) Za drugim bufetem, który zlokalizowany był nieopodal wyjazdu z singielka, wiele naprawdę łatwych, i profilowo, i technicznie podjazdów, ludzie pokonywali "z buta". Najwyraźniej w ferworze walki wielu "odcięło prąd". Całkiem możliwe, że poprawiłbym nieco swoją pozycję, gdyż pozostał już tylko 1 podjazd i praktycznie same zjazdy, w tym jeden techniczny, ale szybki. Jednak dopadło mnie nieszczęście - w miejscu, gdzie podjazd się wypłaszczał, w pewnym momencie usłyszałem "puk! trrrr...". Pękła śruba trzymająca tylnej przerzutki. Straciłem napęd.

O "game over" nie było mowy! Jako jeden z celów na ten sezon postawiłem sobie "ukończyć wszystkie wyścigi". Widnieje to nawet w mojej wizytówce na stronie klubu. Nie lubię rzucać słów na wiatr, więc zdecydowałem przejść brakujące 13 km do mety! I, rozpinając wcześniej łańcuch i ściągając przerzutkę, przeszedłem. Powiedzmy, że łańcucha nie skracałem i nie zakładałem na sztywno z przyczyn ekonomicznych. Spacerek do mety, na co bezpieczniejszych zjazdach na rowerze, zajął mi nieco ponad godzinę. Najważniejsze w tej awaryjnej sytuacji osiągnięte - wróciłem z Beskidów z wynikiem, nie DNFem!

wynik:
MEGA [47 km]
open 490/522
M2 160/168
4:35:42 (pierwszy 2:04:08, ostatni 5:49:25)

2. międzyczas: 2:16:54 / open 384




Połowa teamu zaczyna negować sens tak dalekich wyjazdów w przyszłym roku. Cóż, ja w przyszłym roku mam porachunki z trasą. Zresztą beskidzki klimat, w wielu tego słowa znaczeniach, jest wart powrotu. Byłem pierwszy raz w polskich górach innych niż Sudety. I, naprawdę, spodobało mi się.

A rower? Poczeka na naprawę kilka dni. W tym czasie czas skombinować fundusze. Niedzielny trening zaś zapowiada się na... kąpielisku.

Wrocław - Klecina

Sobota, 15 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Dojazd na miejsce votumteamowego wylotu w Beskidy ;-)

trasa: Tyniec Mały - CH Bielany - Wrocław: Czekoladowa - Wałbrzyska - Jeździecka - Karkonoska BP

Tyniec Mały

Piątek, 14 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Dojazd na nocleg u rodzinki przed jutrzejszą eskapadą w Beskidy. Transfer pociągiem w miłym towarzystwie Wojtka i Karoliny, zmierzających w kierunku Warszawy :-)

trasa: Wrocław Nowy Dwór (PKP) - Rogowska - Mińska - Avicenny - Trasa Przemysłowa - CH Bielany - Tyniec Mały

Kunice

Czwartek, 13 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Godzinny rozjazd, delikatnie za miasto.

trasa: Park - os. Kopernika - os. Piekary - Ziemnice - Kunice - Stare Piekary - Pątnowska - Zakaczawie - centrum ( lans ;-) ) - park - dom