Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:572.48 km (w terenie 116.00 km; 20.26%)
Czas w ruchu:28:24
Średnia prędkość:20.16 km/h
Maksymalna prędkość:59.66 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:52.04 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Krajewo Górne

Sobota, 28 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Krótko, około piętnastej. Tam przez Babin, Winnicę, Krajów. Powrót przez Krotoszyce, Wilczyce, las huty i Lasek Złotoryjski.

Chełmy

Środa, 25 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
3:00-15:00 praca, 16:00-20:00 rowerowanie z silną legnicką grupą.

Jarek i Olek wyczerpali temat ;-)

Legnica

Wtorek, 24 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Dziś mimo słoneczka, pięknej widoczności na Pogórzu i osiemnastu stopni na termometrze nie raczyłem wychylić się z domu, dzień spędzając na tapczanie w swoich czterech ścianach. Wot, taka alternatywna w moim wypadku forma spędzenia wolnego dnia po trzydniowym turnusie wzbogaconym o dodatkowy hard dzień w pracy - z chęci zysku. Około dwudziestej poczułem jednak, że jestem zbyt wypoczęty by wstać o północy. Po krótkim rozciąganiu i krótkiej rozgrzewce ruszyłem więc na... krótkie i bardzo szybkie kółko po Legnicy - tak szybkie jak tylko dałem radę. Płonące płuca, ogień w łydkach, mokra czupryna po zdjęciu kasku, kołatające serce... tak, o to chodziło. Teraz problemów z zaśnięciem nie będzie!

Słup

Czwartek, 19 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Dzisiejszy podwieczorek przekąsiłem nad Słupem.

Dojazd tam przez Babin i Winnicę, powrót przez Warmątowice i Kościelec.
Do dłuższej trasy zniechęciła mnie, mimo ciepełka (+17*C!) wszechobecna szarówka.

Kapella

Środa, 18 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Wypad na podwieczorek na Chrośnickiej Przełęczy.

Tam: przez Warmątowice Sienkiewiczowskie, Górzec, Starą Kraśnicę i Janochów.

Powrót: przez Lubiechową, świerzawski rynek, Kondratów, leszczyńskie lasy, Krajewo i Janowice.

Legnica

Wtorek, 17 kwietnia 2012 · Komentarze(2)
Wyjazd na laski. A dokładniej: 20 kilometrów bez asfaltu po legnickich laskach, Złotoryjskim i Strefie Ochronnej Huty.

W drodze do domu, tuż za mostkiem w parku, dojrzałem z oddali śmiałka, który mimo 10*C kręcił żwawym tempem w krótkich portkach. Rzecz niegodziwa spacerować sobie Cannonem, gdy makro zasuwa trzydziestką przez Bielany - tak włączył się u mnie rywalizator. Skutek: ściganko z posiadaczem niebieskiego makrokesza (bodaj Villy) od Kaczawy aż pod sam blok. Wygrane, z pięknym startem ze świateł i długim ale minimalnym prowadzeniem aż od Rzeczypospolitej, przy prędkościach rzędu 40-44 km/h. Z tego rozpędu wyłączyłem chyba myślenie i pod samą bramą fachowo wyhamowałem - dopiero po chwili zaskakując, że miałem jeszcze pojechać na myjnię! W tym czasie "rywal" z nieukrywanym zadowoleniem zdążył mnie "objechać", sądząc pewnie że zatrzymałem się ze zmęczenia. Nic z tych rzeczy, obiecuję zemstę. Nu, pagadi! (-;

Dunino

Piątek, 13 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Przejażdżka po osiemnastej:

Legnica: park,Lasek Złotoryjski - Smokowice - Szymanowice - Dunino - Prostynia - Legnica

Pogórze Kaczawskie

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria wycieczka
Zamierzałem wybrać się dziś na zaproponowaną przez Jarka wycieczkę Szlakiem Wygasłych Wulkanów. Od początku jednak zaproponowana godzina startu: 9:00 nie wróżyła, bym był w stanie się wyrobić. Udało się ją przesunąć na 10:00, jednak i ta okazała się dla mnie nieosiągalna. Od pewnego czasu liczba zajęć, jakie mam do zrobienia w tygodniu co rano, każe zapomnieć o jakimkolwiek wyjeździe na rower wcześniej niż o 11:00.

Sprężając się jak tylko mogłem, wyruszyłem na Pogórze Kaczawskie tuż po 10:30, przez chwilę sądząc nawet, że może uda nam się spotkać grupę na trasie. Skutecznie zwątpiłem w te zamiary po 11:00, gdy z telefonu od Jarka wynikało że wycieczkowicze są już w Myśliborzu, tymczasem ja byłem w Krajewie Górnym i miałem przed sobą najgorszy czasowo odcinek. Mogłem co prawda gnać inną drogą, jednak wydało mnie się to bezcelowe - musiałbym przycisnąć tak, że później nie byłbym w stanie pokonać założonego dystansu. Wolałem nie ryzykować, tym bardziej że z górki przed Łaźnikami widać już było, że w oddali pada. Podziękowałem za propozycję spotkania i kontynuowania razem, udałem się na kolejną samotną wycieczkę po Chełmach.

Tuż za Łaźnikami odbiłem w szuter wiodący na przestrzał do szosy Pomocne - Prusice, na pierwszym skrzyżowaniu odbijając w prawo w podobnie wyjeżdżoną drogę. Droga okazała się wieść do zerwanego i nie do końca odbudowanego mostku nad Prusickim Potokiem.



Za mostkiem szlak był zaorany. Jednak poszukiwanie alternatywy poskutkowało odkryciem bardzo ciekawej dla zwolenników wykorzystywania roweru górskiego zgodnie z przeznaczeniem ścieżki. Okazało się, że wylot z którego skorzystałem na rozdrożu wiedzie na pole (z wyjeżdżonym śladem po ciągniku), jednak dojazd do szosy był kwestią kilometra.

Kontynując eksplorację na dobrą sprawę nieobecnych nawet na mapach ścieżek, zaraz za wlotem na szosę do Prusic odbiłem w kierunku południowo-wschodnim ponownie w las, by na pierwszym rozdrożu wjechać w dół na zachód. Stamtąd, równie sympatyczną drogą i - o dziwo - nieobecnym na mapach czarnym szlakiem (pisałem o nim już kiedyś, nie wygląda to na robotę PTTKu) dojechałem wzdłuż malowniczego uskoku brzeźnego, na mapie opisanym jako Sichowskie Wzgórza, prosto do Prusic.

Całość rozpoznanego dziś terenu pozwolę sobie zaznaczyć na mapce PK Chełmy z wydawnictwa Plan, jaką nabyłem wraz z Gazetą Wrocławską w 2008 r.


Stamtąd, w dość rzęsistej już mżawce, przeradzającej się w deszcz, wskoczyłem na asfalt do Leszczyny, by za chwilę spenetrować część szlaku czerwonego w kierunku Złotoryi. Droga leśna, w końcowym odcinku jest co prawda przejezdna, nie jest jednak ani atrakcyjna widokowo (nie licząc zalegających na ścieżkach gruzu i śmieci), ani profilowo. Zdecydowanie nie polecam.

Ze wzniesienia nad Leszczyną, tuż za zasypanym przejazdem kolejowym bocznicy do ZG Lena, w kierunku Kotliny Jeleniogórskiej rozpościerał się widok na zalewający się deszczem skraj Karkonoszy i Gór Kaczawskich. Darowałem więc sobie dalszy rekonesans terenowych szlaków, uznając że dzisiejszy wyjazd i tak nie poszedł na marne i zafundowałem ostatnią atrakcję w postaci pełnego podjazdu z Wilkowa na Trupień. W Kondratowie, około 12:45, spróbowałem jeszcze zadzwonić do Olka, czy grupa nie jest gdzieś blisko. Jako że nie odbierał, a aura zrobiła się zdecydowanie nieprzyjemna, znacznie przyspieszyłem i pognałem asfaltami do Legnicy, w Stanisławowie spotykając wyruszającego na trening Jacka.

Góry Kaczawskie

Piątek, 6 kwietnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria wycieczka
Po załatwieniu w domu wszystkiego, co do mnie należało, wyruszyłem o 11:00 w iście wielkopiątkową pogodę z szarej i mokrawej Legnicy w dość suche, ale spowite mgłą Chełmy.

Dojazd wyglądał tak samo jak wycieczka w Buki Sudeckie z 28 października 2011 aż do szczytu Bukowina (621 m n.p.m.)

Na rozdrożu na końcu szutru skręciłem jedną ścieżkę za daleko. Mimo pomyłki jechało mnie się wyśmienicie, drogą podobną do niebieskiego szlaku który pominąłem, lekko zamglonym lasem


aż do wyjazdu na pola, gdzie czekał mnie terenowy odcinek specjalny




zakończony miłą niespodzianką

w której zatrzymałem się na opłukanie wehikułu i, jak się okazało, wymianę dętki w przednim kole. Nie spieszyłem się specjalnie, a korzystając po blisko 40 kilometrach od Legnicy z pierwszego niejako przymusowego postoju, urządziłem sobie popas, opróżniając kieszeń kamelbaka z taszczonych ze sobą wiktuałów.

Tuż za potokiem trasa zrobiła się znajoma, wyjechałem bowiem na żółty szlak wojcieszowski z Radzimowic. Pomknąłem nim do Wojcieszowa, skąd kolejnym odcinkiem, tym razem poznanym niedawno bo 16 marca, przedłużonym o niezaliczony odcinek od zielonego szlaku, wspiąłem się niemal na sam Baraniec (723 m. n.p.m.) a ściślej na Przełęcz Komarnicką (662 m. n.p.m.), z której zjechałem do Komarna.

We wsi, sądząc po odstawionym u stóp wzniesienia autobusie 2, znalazłem się w polu rażenia jeleniogórskiej komunikacji miejskiej. Chciałem uwiecznić ów własność MZK na fotografii, ale zza przystanku wybiegł z impetem kundelek najwyraźniej nie przejmujący się Wielkim Postem i mający zamiar mnie pożreć. Zadowoliłem się więc pamiątkowym kadrem pod tablicą na granicy z Jelenią Górą.


Postanowiłem nie kryć satysfakcji z osiągnięcia celu i może przedobrzyłem, bo wygląda to nieco sztucznie. Ale wierzcie, to prawdziwa reakcja na końcu zjazdu, który poprzedziła naprawdę długa i mozolna wspinaczka.

Z Kapelli zjechałem swoim zwyczajem przez Lubiechową i wyleciałem na świerzawski rynek, skąd udałem się do Rzeszówka (sklepostop) i Kondratowa. Z drogi na Trupień wiodącej do Wilkowa zboczyłem do leszczyńskich lasów, gdzie zajefajnymi ubitymi szutrami, których jest tu mnóstwo, dojechałem do Stanisławowa. Po drodze zauważyłem odnowione miejsce odpoczynku tuż za zjazdem (czerwony szlak pieszy) z Rosochy.


Od Stanisławowa poleciałem standardowo przez Sichówek i niestandardowo przez Krajewo, Święciany i Prostynię. Przy Auchan skorzystałem z myjni, o dziwo ani tam ani na parkingu, mimo 18:45, świątecznych tłumów nie było. Jeszcze albo już.

Mapka - tylko dla pi razy drzwi wykresu wysokościowego. Jeśli chodzi o prezentację przebiegu, po wymuszonej rezygnacji z Googlemaps to mija się z celem. Bikemap.net zeszło na psy.

Krajewo Górne

Czwartek, 5 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Popołudniowa rundka asfaltami, nie licząc zjazdu terenem z Janowic.