Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2009

Dystans całkowity:272.23 km (w terenie 20.00 km; 7.35%)
Czas w ruchu:13:03
Średnia prędkość:20.86 km/h
Maks. tętno maksymalne:191 (97 %)
Maks. tętno średnie:146 (74 %)
Suma kalorii:2535 kcal
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:38.89 km i 1h 51m
Więcej statystyk

Legnica

Sobota, 31 października 2009 · Komentarze(0)
To nie pomyłka - ruszyłem Cannondale'a, który do czasu naprawy stacjonuje w Legnicy. Wybrałem się pod zajezdnię MPK z laptopem, gdzie do spółki z Damianem kombinowaliśmy nad ustaleniem parametrów sieci radiowej miejskiego przewoźnika ;)

Pierwotnie miałem wykorzystać pobyt w Legnicy i końcówkę okresu, w którym mogę sobie pozwolić z czystym sumieniem na jazdę bez żadnych wytycznych treningowych, na dwa dalsze wypady. Przez to, że nie zabrałem ze sobą z Tyńca kurtki rowerowej, plany poszły na marne.

Kolarstwo górskie z UWr #3

Niedziela, 25 października 2009 · Komentarze(1)
Kategoria ~ w towarzystwie, WF
Trzeci WF, spośród wszystkich dotychczasowych, miał najwięcej wspólnego z tytułem zajęć. Trudno, by było inaczej, skoro aura dopisała. Słońce, 10 stopni, słaby wiatr, a do tego nawet dobrze wyschnięty teren po wczorajszych deszczach. Długo czekaliśmy na taką pogodę.

Dziś pojechaliśmy na Kilimandżaro. Tak, jak w Legnicy Lasek Złotoryjski, tak tutaj ów pokaźnych rozmiarów wzgórze służy za główne miejsce treningu techniki, szczególnie wśród tych, którzy mają jeszcze o co walczyć w Cross Country. Tu rozgrywają się Otwarte Mistrzostwa Wrocławia w XC, tu ćwiczą sekcje MTB z największych uczelni w mieście. A czasami, jak widać, zaglądają i uczestnicy "kolarstwa górskiego" z UWr i "rowerów górskich" z PWr.

Pierwsza godzina zajęć minęła downhillowo ;-) My, czyli męska część grupy - Marcin, Tymek, Arek i moja skromna osoba - ok. dziesięciokrotnie pokonywaliśmy wytyczony zjeździe, pięciopunktowy slalom. Z kolei żeńska część, w składzie Magda i Iwona, uczyła się nieopodal podstaw zjeżdżania po nieco korzenistym singletracku.

Muszę przyznać, że potwierdziły się dziś słowa mojego trenera z klubu, że na uniwersyteckim wfie nabiorę pewnej świadomości - swojego poziomu techniki :P W przeciwieństwie do niektórych, udało mi się uniknąć bliskich spotkań z Matką Ziemią i z tego jestem zadowolony - bo taki stan rzeczy utrzymuje się już kilka miesięcy. A więc panować nad maszyną umiem. Dotrwanie do końca w jednym kawałku to jednak nie wszystko i w tym całe moje zmartwienie. Na pięć punktów ciągle udawało mi się objeżdżać jeden albo trzy, a ostatniej jazdy na czas nie ukończyłem, znów zjeżdżając z trasy. Z jednej strony mogę sobie wmawiać, że to przez wytarty bieżnik, kiepskie hamulce na przodzie, ramę 21", czy nieobniżone siodełko. Z drugiej, zwinność na ostrych terenowych zakrętach nigdy nie była moją moim atutem. Akurat nadchodzi dobry czas na nadrabianie takich zaległości, więc czas, bym popracował nad tym wyzwaniem. Motywacja jest, sprzęt, po podregulowaniu, też. Nic, tylko działać, a problemy z manewrowaniem będą wspomnieniem. Ba, do wiosny muszą być, skoro już oficjalnie wybieram się na Akademickie Mistrzostwa Polski w Kolarstwie Górskim.

Pół kolejnej godziny spędziliśmy na rozjeździe po nadodrzańskich wałach. Dotarliśmy do mostu Bartoszowickiego i wróciliśmy drugą stroną rzeki, powoli rozjeżdżając się w swoje strony. Ja, chcąc wykorzystać ładny dzień, nadrobiłem kilka km dojeżdżając z topniejącą po drodze grupą do krzyżówki Brucknera z Sobieskiego, przed młyn. Stamtąd, znów nieco ulepszoną trasą (optymalną na niedzielne powroty), wróciłem do Tyńca, po drodze mijając kilkunastu bikerów, wracających pewnie ze Ślęży i jej okolic.

Kolarstwo górskie z UWr #2

Sobota, 24 października 2009 · Komentarze(3)
Kategoria ~ w towarzystwie, WF
Rowerowy weekend - czas zacząć.

Opuściłem Tyniec o 9:45. Na Psie Pole dotarłem po śladzie ubiegłotygodniowego powrotu, po drodze mijając nieopodal Hallera i Racławickiej grupę z turystyki rowerowej, prowadzoną gdzieś na południe przez mgra Władykę. To już raczej koniec moich dojazdów wzdłuż DK-8. Ścieżek rowerowych na Powstańców Śląskich i Jedności Narodowej jest praktycznie tyle samo, co na Ślężnej i Wyszyńskiego, za to jak by mniej przeszkadzają tu światła na skrzyżowaniach, a przede wszystkim nie ma paskudnej, ruchliwej ulicy z rozwalonego bruku (Pułaskiego).

Z miejsca zbiórki ruszyliśmy w 8 osób, jak ostatnio, punktualnie. I podobnie jak ostatnio, przez awarię rowerów jednego z uczestników wyjazdu (tym razem uczestniczki) zaraz po ruszeniu czekało nas pół godziny przerwy. Trochę lepsza niż zeszłej soboty była nie tylko pogoda, ale i tempo. Przerw tyle samo, chociaż część z nas, w tym i ja, spędziła je na kręceniu kółeczek. Było już troszkę więcej terenu - zapuściliśmy się w las między Siedlcem, a Pierwoszowem i pagórki między Wisznią Małą, a Taczowem - a więc na odcinki starej trasy Bike Maraton Wrocław. Starej, gdyż wiosną 2010 ze stolicy naszego regionu najpewniej ruszymy na ściganie w kierunku Środy Śląskiej. Atmosfera na wyjeździe, niezmienna, więc chyba nie ma już sensu o niej wspominać :-)

Może jazdy z dala od szos, przez stanowiące prawdziwe wyzwanie głębokie, wszechobecne błoto byłoby więcej. Jednak wolnobieg w rowerze Tymka nie dał rady ów błotsku, w pewnym momencie rozstając się z piastą, przez co wynieśliśmy się na dobre na asfalt. Zresztą, nie powiem, nawet ja przez moment prowadziłem maszynę, bo Kross zaczął się w pewnym momencie zakopywać w błocie, zamiast jechać. Dobrze, że dzień wcześniej coś mnie ruszyło i wyczyściłem konkretnie nie tylko to, co widać, ale i m.in. wykręciłem i wyczyściłem kółka przerzutki. Od nadmiaru błota też mógłbym coś dziś urwać/ułamać...

Dzięki trenerowi i Arkowi, którzy pomagali koledze na podjazdach i w rozpędzeniu się na płaskim, w całkiem znośnym tempie dojechaliśmy w komplecie jeszcze 7 km, do Skarszyna. Stamtąd Tymek wrócił do domu autem. My na rowerach również, tyle że nieco okrężną drogą.


W wiernym odtworzeniu przebiegu trasy bardzo pomogła mapa "Wzgórza Trzebnickie" (wyd. Plan) i zdjęcia satelitarne - Googlemaps Wrocławia i okolic to zupełnie inna klasa, niż rozmazane i ciemne widoki Legnicy.

gm. Kobierzyce

Środa, 21 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Pogoda dopisała - wyszło słońce, drogi przeschły. Mój czas wolny również - mamy na uczelni tydzień parzysty, więc wróciłem nieco wcześniej. Wyciągnąłem więc rower i ruszyłem na pierwszą od niemal pół roku przejażdżkę po gminie, w której rezyduję w trakcie roku akademickiego.

Trasa standardowa. Pętla przez Żerniki Małe, Krzyżowice, Bąki, Królikowice, Kobierzyce, Chrzanów, Racławice Wielkie.

Trochę się tu pozmieniało. Wyasfaltowano większość dróg polnych we wsiach, przez które przejeżdżałem, tak, że trasa wyszła w 100% asfaltami. Pod względem dróg, robi się tu podobnie, jak na "moim" Pogórzu Kaczawskim. Z subtelną różnicą - tu praktycznie nie ma przewyższeń...

Niespecjalnie martwię się zubożeniem "terenu". O ile budżet pozwoli, zamierzam sklecić na wiosnę koła szosowe do Cannondale'a. Przynajmniej będzie gdzie jeździć ;-)

Kolarstwo górskie z UWr #1

Sobota, 17 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria ~ w towarzystwie, WF
Pierwsze zajęcia z wychowania fizycznego w mojej karierze studenckiej.

Wybór padł na kolarstwo górskie, prowadzone przez znanego na polskiej scenie MTB mgr Rafała Hebisza. Biłem się początkowo z myślami, czy nie wybrać ćwiczeń siłowych, skoro z "siłką" i tak będę mieć do czynienia, budując bazę kondycyjną na nowy sezon. Ostatecznie zdałem się na opinię naszego trenera, a skoro ten poproszony o radę polecił MTB, tak też wybrałem i dziś o 11:00 stawiłem się pod Koronę z grupą 8 śmiałków, by przekonać się na własnej skórze, jak te WFy, którymi studenci straszą się nawzajem (dowód - tylko na to zostają na koniec wolne miejsca :P) wyglądają w praktyce ;) W każdym razie, dzisiejszy był daleki od tego,co chociażby opisywał u siebie Galen pół roku temu. 40 km w okolicach Trzebnicy, nieco ponad 2 godziny jazdy i - dla mnie i, nazwijmy to, grupki zaawansowanej, dokładnie 2 h postojów w oczekiwaniu, aż reszta dojedzie :(

Ale atmosfera wyjazdu była całkiem całkiem, podoba mi się. Oby jeszcze tej jesieni udało się objechać więcej terenu, bo dziś, przez warunki pogodowe panujące od kilku dni, szybciutko przenieśliśmy się na szosę.

Czas jazdy - orientacyjnie, ale z niewielkim błędem (góra 20 min). Na pewno 2 h (1+1) dojazdów, na pewno 2 h postojów na WF i 55 min poza (światła i pogaduchy przed-po zajęciach). Wyjazd 9:45, powrót do domu 16:10.

Pulsometr - gdzieś na trasie czujnik odmówił posłuszeństwa.

Legnica; Wrocław - Bielany Wr.

Wtorek, 13 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Legnica: dom - dworzec PKP
Wrocław: PKP Nowy Dwór - Rogowska - Mińska - Avicenny - Trasa Przemysłowa - CH Bielany

Dowóz Krossa do Tyńca. Pod Castoramą w Bielanach koniec trasy - kapeć na tyle. Nie chciałem bawić się w szukanie przyczyny i zmianę dętki o 20:35 przy 5 *C. Zadzwoniłem po ciocię, która brakujące 5km podwiozła mnie samochodem.

Coś się kończy, zaczyna się coś

Sobota, 10 października 2009 · Komentarze(1)
Starty w 2009 r. już za mną, wielkimi krokami zbliżają się zaś przygotowania do nowego sezonu.

W ramach regeneracji, przez ostatnie 3 tygodnie ograniczyłem swoją aktywność do minimum. Całkowitemu odstawieniu roweru sprzyjała delegacja z firmy, w której od roku dorabiam sobie m.in. na zabawę w MTB. Miejsce zakwaterowania wymarzone na odpoczynek po sezonie - spokojne, urokliwe Bad Oldesloe, gdzieś w środku landu Schleswig-Holstein. Spokój, cisza i nawet sporo czasu po pracy, by dziesięć razy przestudiować "Biblię treningu..." Friela, nakreślić sobie zarys przygotowań, przeanalizować to, co było, odpowiedzieć sobie czego naprawdę chcę w nowym sezonie.

Sielanka zaczęła się dzień po wyścigu w Karpaczu, skończyła zaś w miniony czwartek. Raptem kilkanaście godzin po powrocie do kraju siedziałem na zebraniu wraz z 12. innymi śmiałkami, którzy zdecydowali się odrobić uniwersytecki wf na kolarstwie górskim. Pierwszy wyjazd 17 października.

WF idealnie wpisuje się w moje plany. Choć ostatni, czwarty tydzień odpoczynku spędzam jeszcze na luzie, najwyższy czas wsiąść na rower i wrócić do kręcenia. Na razie lekko - tak jak dziś po naszym parku. Wybrałem się obejrzeć zmagania dzieci i młodzieży podczas corocznego wyścigu jesiennego, spotkać znajomych kolarzy i dziennikarzy. Generalnie było kameralnie i fajnie. Dla zainteresowanych: na Lca.pl jest już kilkadziesiąt fotografii. Nawet niechcący załapałem się do spółki z Orestem i Arkiem na jedną ]:->

W czas wliczyłem tylko dojazd z domu na miejsce wyścigu i powrót.