Wpisy archiwalne w kategorii

WF

Dystans całkowity:308.16 km (w terenie 23.00 km; 7.46%)
Czas w ruchu:15:26
Średnia prędkość:19.97 km/h
Maks. tętno maksymalne:191 (97 %)
Maks. tętno średnie:147 (75 %)
Suma kalorii:4415 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:61.63 km i 3h 05m
Więcej statystyk

Wrocław - dojazdy

Czwartek, 7 stycznia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria dojazd, WF
Dojazd na WF i powrót z zajęć. A na zajęciach (poza statystyką) godzinny trening: kółeczka po ośnieżonej Kilimandżaro i wałach. Frekwencja powalająca - ja i trener :)

Wrocław

Poniedziałek, 14 grudnia 2009 · Komentarze(0)
A teraz coś zupełnie odmiennego od:

czyli ostatnio podstawowej formy treningu tego pana w żółtym po lewej ;-)

W październiku pojawiło się tutaj kilka wpisów w stylu "Kolarstwo górskie z UWr". Skończyły się, bo teoretycznie do zaliczenia przedmiotu potrzebny jest udział w pięciu na sześć wyjazdach weekendowych - a ja, rozłożony przez jednodniową grypę, odpuściłem sobie czwarty i piąty. Jako formalista doszedłem do wniosku, że WF w tym semestrze oblałem i nie ma nawet sensu przekładać sobotniej zmiany w pracy na rzecz ostatniego, szóstego, po 20.11.

Kilka dni temu dowiedziałem się, że mam możliwość odrobienia nieobecności pojawieniem się na zajęciach sekcji MTB AZS. Obecność moja jest tym bardziej wskazana, że wybieram się w przyszłym roku na Akademickie Mistrzostwa Polski, podczas gdy moja technika jazdy pozostawia jeszcze trochę do życzenia. Sekcja trenuje w poniedziałki i czwartki. Czas, jeśli brać pod uwagę dezercję z dwóch wykładów, mam właśnie w poniedziałki. Nie bacząc więc na śnieg, mróz i wykłady - dziś po 14:00 ruszyłem Krossem prosto na wrocławską Kilimandżaro.

Sam trening, jak trening. Takie małe XC, 10 kółek po łatwej pętli. Szybko było, tętno zaś dochodziło niemal do 180 ud/min. Nie dałem się objechać! ;-)

W drodze powrotnej, ok 16:30 wpadłem na Więzienną przed gmach WPAiE, gdzie dobiegał końca drugi z wykładów, które opuściłem. Dowiedziałem się od koleżanek, co mnie dziś ominęło, odprowadziłem jedną z nich do pl.Kościuszki i pognałem do Tyńca.

Po wejściu do domu odebrało mi siły... i tak zostało mniej-więcej do 21:00. Zima jest zdradliwa. Pragnienie nie działa, wręcz nie chce się pić. A mimo wszystko, podczas wysiłku można się odwodnić.

/w statystyce czasu i km - tylko dojazd i powrót/

Kolarstwo górskie z UWr #3

Niedziela, 25 października 2009 · Komentarze(1)
Kategoria ~ w towarzystwie, WF
Trzeci WF, spośród wszystkich dotychczasowych, miał najwięcej wspólnego z tytułem zajęć. Trudno, by było inaczej, skoro aura dopisała. Słońce, 10 stopni, słaby wiatr, a do tego nawet dobrze wyschnięty teren po wczorajszych deszczach. Długo czekaliśmy na taką pogodę.

Dziś pojechaliśmy na Kilimandżaro. Tak, jak w Legnicy Lasek Złotoryjski, tak tutaj ów pokaźnych rozmiarów wzgórze służy za główne miejsce treningu techniki, szczególnie wśród tych, którzy mają jeszcze o co walczyć w Cross Country. Tu rozgrywają się Otwarte Mistrzostwa Wrocławia w XC, tu ćwiczą sekcje MTB z największych uczelni w mieście. A czasami, jak widać, zaglądają i uczestnicy "kolarstwa górskiego" z UWr i "rowerów górskich" z PWr.

Pierwsza godzina zajęć minęła downhillowo ;-) My, czyli męska część grupy - Marcin, Tymek, Arek i moja skromna osoba - ok. dziesięciokrotnie pokonywaliśmy wytyczony zjeździe, pięciopunktowy slalom. Z kolei żeńska część, w składzie Magda i Iwona, uczyła się nieopodal podstaw zjeżdżania po nieco korzenistym singletracku.

Muszę przyznać, że potwierdziły się dziś słowa mojego trenera z klubu, że na uniwersyteckim wfie nabiorę pewnej świadomości - swojego poziomu techniki :P W przeciwieństwie do niektórych, udało mi się uniknąć bliskich spotkań z Matką Ziemią i z tego jestem zadowolony - bo taki stan rzeczy utrzymuje się już kilka miesięcy. A więc panować nad maszyną umiem. Dotrwanie do końca w jednym kawałku to jednak nie wszystko i w tym całe moje zmartwienie. Na pięć punktów ciągle udawało mi się objeżdżać jeden albo trzy, a ostatniej jazdy na czas nie ukończyłem, znów zjeżdżając z trasy. Z jednej strony mogę sobie wmawiać, że to przez wytarty bieżnik, kiepskie hamulce na przodzie, ramę 21", czy nieobniżone siodełko. Z drugiej, zwinność na ostrych terenowych zakrętach nigdy nie była moją moim atutem. Akurat nadchodzi dobry czas na nadrabianie takich zaległości, więc czas, bym popracował nad tym wyzwaniem. Motywacja jest, sprzęt, po podregulowaniu, też. Nic, tylko działać, a problemy z manewrowaniem będą wspomnieniem. Ba, do wiosny muszą być, skoro już oficjalnie wybieram się na Akademickie Mistrzostwa Polski w Kolarstwie Górskim.

Pół kolejnej godziny spędziliśmy na rozjeździe po nadodrzańskich wałach. Dotarliśmy do mostu Bartoszowickiego i wróciliśmy drugą stroną rzeki, powoli rozjeżdżając się w swoje strony. Ja, chcąc wykorzystać ładny dzień, nadrobiłem kilka km dojeżdżając z topniejącą po drodze grupą do krzyżówki Brucknera z Sobieskiego, przed młyn. Stamtąd, znów nieco ulepszoną trasą (optymalną na niedzielne powroty), wróciłem do Tyńca, po drodze mijając kilkunastu bikerów, wracających pewnie ze Ślęży i jej okolic.

Kolarstwo górskie z UWr #2

Sobota, 24 października 2009 · Komentarze(3)
Kategoria ~ w towarzystwie, WF
Rowerowy weekend - czas zacząć.

Opuściłem Tyniec o 9:45. Na Psie Pole dotarłem po śladzie ubiegłotygodniowego powrotu, po drodze mijając nieopodal Hallera i Racławickiej grupę z turystyki rowerowej, prowadzoną gdzieś na południe przez mgra Władykę. To już raczej koniec moich dojazdów wzdłuż DK-8. Ścieżek rowerowych na Powstańców Śląskich i Jedności Narodowej jest praktycznie tyle samo, co na Ślężnej i Wyszyńskiego, za to jak by mniej przeszkadzają tu światła na skrzyżowaniach, a przede wszystkim nie ma paskudnej, ruchliwej ulicy z rozwalonego bruku (Pułaskiego).

Z miejsca zbiórki ruszyliśmy w 8 osób, jak ostatnio, punktualnie. I podobnie jak ostatnio, przez awarię rowerów jednego z uczestników wyjazdu (tym razem uczestniczki) zaraz po ruszeniu czekało nas pół godziny przerwy. Trochę lepsza niż zeszłej soboty była nie tylko pogoda, ale i tempo. Przerw tyle samo, chociaż część z nas, w tym i ja, spędziła je na kręceniu kółeczek. Było już troszkę więcej terenu - zapuściliśmy się w las między Siedlcem, a Pierwoszowem i pagórki między Wisznią Małą, a Taczowem - a więc na odcinki starej trasy Bike Maraton Wrocław. Starej, gdyż wiosną 2010 ze stolicy naszego regionu najpewniej ruszymy na ściganie w kierunku Środy Śląskiej. Atmosfera na wyjeździe, niezmienna, więc chyba nie ma już sensu o niej wspominać :-)

Może jazdy z dala od szos, przez stanowiące prawdziwe wyzwanie głębokie, wszechobecne błoto byłoby więcej. Jednak wolnobieg w rowerze Tymka nie dał rady ów błotsku, w pewnym momencie rozstając się z piastą, przez co wynieśliśmy się na dobre na asfalt. Zresztą, nie powiem, nawet ja przez moment prowadziłem maszynę, bo Kross zaczął się w pewnym momencie zakopywać w błocie, zamiast jechać. Dobrze, że dzień wcześniej coś mnie ruszyło i wyczyściłem konkretnie nie tylko to, co widać, ale i m.in. wykręciłem i wyczyściłem kółka przerzutki. Od nadmiaru błota też mógłbym coś dziś urwać/ułamać...

Dzięki trenerowi i Arkowi, którzy pomagali koledze na podjazdach i w rozpędzeniu się na płaskim, w całkiem znośnym tempie dojechaliśmy w komplecie jeszcze 7 km, do Skarszyna. Stamtąd Tymek wrócił do domu autem. My na rowerach również, tyle że nieco okrężną drogą.


W wiernym odtworzeniu przebiegu trasy bardzo pomogła mapa "Wzgórza Trzebnickie" (wyd. Plan) i zdjęcia satelitarne - Googlemaps Wrocławia i okolic to zupełnie inna klasa, niż rozmazane i ciemne widoki Legnicy.

Kolarstwo górskie z UWr #1

Sobota, 17 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria ~ w towarzystwie, WF
Pierwsze zajęcia z wychowania fizycznego w mojej karierze studenckiej.

Wybór padł na kolarstwo górskie, prowadzone przez znanego na polskiej scenie MTB mgr Rafała Hebisza. Biłem się początkowo z myślami, czy nie wybrać ćwiczeń siłowych, skoro z "siłką" i tak będę mieć do czynienia, budując bazę kondycyjną na nowy sezon. Ostatecznie zdałem się na opinię naszego trenera, a skoro ten poproszony o radę polecił MTB, tak też wybrałem i dziś o 11:00 stawiłem się pod Koronę z grupą 8 śmiałków, by przekonać się na własnej skórze, jak te WFy, którymi studenci straszą się nawzajem (dowód - tylko na to zostają na koniec wolne miejsca :P) wyglądają w praktyce ;) W każdym razie, dzisiejszy był daleki od tego,co chociażby opisywał u siebie Galen pół roku temu. 40 km w okolicach Trzebnicy, nieco ponad 2 godziny jazdy i - dla mnie i, nazwijmy to, grupki zaawansowanej, dokładnie 2 h postojów w oczekiwaniu, aż reszta dojedzie :(

Ale atmosfera wyjazdu była całkiem całkiem, podoba mi się. Oby jeszcze tej jesieni udało się objechać więcej terenu, bo dziś, przez warunki pogodowe panujące od kilku dni, szybciutko przenieśliśmy się na szosę.

Czas jazdy - orientacyjnie, ale z niewielkim błędem (góra 20 min). Na pewno 2 h (1+1) dojazdów, na pewno 2 h postojów na WF i 55 min poza (światła i pogaduchy przed-po zajęciach). Wyjazd 9:45, powrót do domu 16:10.

Pulsometr - gdzieś na trasie czujnik odmówił posłuszeństwa.