Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2012

Dystans całkowity:152.33 km (w terenie 46.00 km; 30.20%)
Czas w ruchu:09:03
Średnia prędkość:16.83 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:30.47 km i 1h 48m
Więcej statystyk

Bilans 2012

Poniedziałek, 31 grudnia 2012 · Komentarze(2)
Rok pewnego rodzaju stabilizacji. Tak krótko podsumowałbym swój rowerowy 2012.

Nastawienie do kręcenia miałem z biegiem minionego roku coraz lepsze. Wygląda na to, że skończyło się u mnie "wypalenie", jakie trapiło mnie w zasadzie od momentu, w którym przestałem trenować i startować regularnie w zawodach.

Można powiedzieć, że cel został spełniony. Nie chcąc stawiać sobie na początku roku założenia, którego później nie byłbym w stanie zrealizować, postanowiłem, że powrócę do formy umożliwiającej mnie pokonywanie długich, wymagających tras z może jeszcze nie satysfakcjonującą, ale przynajmniej nie "dołującą" prędkością. Udało się, i pokonywanie kilometrów jednośladem napędzanym siłą własnych mięśni znów zaczęło sprawiać mnie przyjemność. To chyba największy sukces minionego roku - bo bez tego, zabawa w rower traci cały sens.


Udało się przejechać 2875 km - 20 kilometrów więcej niż w 2011 roku, mimo o połowę mniejszej liczby wyjazdów (63 w 2012 versus 133 w 2011). Ilość wycieczek to w zasadzie wypadkowa mojego harmonogramu pracy i dobrej pogody. Jakkolwiek jazda znów sprawia mnie przyjemność, to inaczej niż za "zawodniczych" czasów, przeważnie (z wyjątkiem potwierdzającym regułę) nie chciało mnie się wyjeżdżać dokądkolwiek przy choćby najmniejszych opadach.

Zamiast ilości - jakość. W 2012 kręciłem z nastawieniem na rekreację i, lubię to zdanie, "zastosowanie roweru górskiego zgodnie z przeznaczeniem". Słowem - delikatną zabawę w górach. Na celownik obrałem Góry i Pogórze Kaczawskie. Granicę przeciętnego "zasięgu" moich wycieczek zasadniczo wyznaczał Grzbiet Wschodni Gór Kaczawskich, który szczególnie intensywnie eksplorowałem wiosną (marzec i kwiecień). Później, przy napiętym grafiku, nieco zwolniłem, starając się jednak by choć 1-2 razy w miesiącu wyskoczyć rowerem w nasze pagórki. Lato, jeżdżąc na slickach, pożegnałem dwiema szczególnie długimi wycieczkami w Karkonosze: do Karpacza (165 km) i, jak dotychczas, rekordowo daleką do Świeradowa-Zdroju (200 km).

Jesienią zaś... rewolucja. Pod wpływem sytuacji życiowej, o której szczegółowo nie chcę w tym miejscu się rozpisywać, zastanawiałem się przez pół roku nad wyprowadzką "na swoje", korzystając z oferowanej przez moją firmę możliwości zmiany miejsca pracy z centrali w Legnicy na jeden z tzw. zespołów zamiejscowych. W październiku okazało się, że od nowego roku nie będzie w legnickiej centrali wystarczającej ilości pracy dla wszystkich pracowników. Najmłodszych stażem i wiekiem - między innymi mnie - postawiono przed dylematem: przenosiny lub perspektywa zwolnienia. W moim wypadku taki obrót spraw tylko pozbawił mnie rozterek i utwierdził w podjęciu decyzji. W ten sposób, z początkiem listopada, w zasadzie bez żalu przeprowadziłem się z Legnicy do Kłodzka.

W nowym miejscu zaaklimatyzowałem się prędko, tym bardziej, że tutejsza okolica niesamowicie dodaje ochoty do poznawania jej uroków z perspektywy siodełka. Mam stabilną, niewyczerpującą, przyzwoicie płatną pracę, sporo wolnego czasu, dokoła zaś - prawdziwe góry. Jeśli chodzi o rower, czegóż chcieć więcej? 2013, pod tym względem, zapowiada się obiecująco. Może za rok podobną notatkę mógłbym zacząć takimi słowami: "Rok rozwoju. Tak krótko podsumowałbym swój rowerowy 2013."? Tego nieskromnie życzę sobie, natomiast czytującym tego bloga

wszelkiej pomyślności w nowym roku
Michał.

Żółta pętla po Grzbiecie Wschodnim Gór Bardzkich

Sobota, 29 grudnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Wróciłem z pracy o 13:00. Pogoda była, mimo 2 stopni na plusie, wyśmienita do jazdy, ciężko więc byłoby mnie nie wyskoczyć choć "wkoło komina" na rower.

Wybrałem się dziś na objechanie całej pętli żółtego szlaku rowerowego na Grzbiecie Wschodnim Gór Bardzkich.

Wycieczkę rozpocząłem od rozgrzewki na osiedlu nieopodal Fortu Owcza Góra. Następnie, wystrzeliłem w kierunku Wojciechowic, szukając od samego wjazdu do wsi miejsca, w którym trzeba zjechać na żółty szlak rowerowy. Znaki, mocno wyblakłe, okazały się prowadzić przez chyba prywatną posesję i mocno zarośniętą trawskiem, dziś na dodatek przemarzniętym, dawną drogę polną na podjeździe na Kukułkę. Na jej końcu, po mozolnej wspinaczcce dostrzegłem przyczynę zarośnięcia szlaku - sądząc po idealnym stanie asfaltu i braku oznaczeń na mapach z 2008, a nawet nowszych "internetowych", niedawno powstała droga asfaltowa z Wojciechowic na Kukułkę. Szlak stał się bezużyteczny.

Mój trud nie poszedł na marne. Został wynagrodzony pięknym widokiem z Kukułki, mierzącej gdzieś tyle, co dobrze znana z moich rodzinnych stron Rosocha nieopodal Stanisławowa, czyli ze 450 m n.p.m., na pół Kotliny Kłodzkiej. Jednak czas nie pozwalał na delektowanie się widokami - zostało półtorej godziny słonecznego dnia, a przede mną czekał na przemierzenie żółty szlak pieszy do Kłodzkiej Góry i dalej - tytułowa, żółta pętla rowerowa. Ostatecznie, gdy pochyłość w połączeniu z lodem zmusiła mnie do prowadzenia roweru w najstromszym odcinku "ostatniej prostej" żółtego pieszego, mając 45 minut na opuszczenie górskiego lasu przed zmrokiem, skapitulowałem i zjechałem na łagodniejszy, dedykowany cyklistom szeroki trakt. Jednak nie odpuszczam na dobre... co to, to nie. Najwyższy szczyt Gór Bardzkich (765 m n.p.m.) pewnie już nie w tym roku, ale niebawem będzie mój ;-)

Powrót do Kłodzka bez zjeżdżania na łatwiznę, czyli niebieski szlak prowadzący asfaltem. Zjechałem znaną już z mojej pierwszej wycieczki w Bardzkie sprzed kilku dni częścią żółtej pętli, wyskakując jedynie skrzyżowanie wcześniej na granicę miejscowości Wojciechowice z miastem.



dokładniesza mapa.

Wieczność

Piątek, 28 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria wycieczka
W słoneczny, bezwietrzny, a przede wszystkim wolny od pracy dzień urządziłem sobie rekonesans Wieczności.

#lat=50.365457437875&lng=16.51592449707&zoom=12&maptype=ts_terrain

Obrałem trasę rekreacyjną - bardzo łatwą technicznie, jak na Góry Bystrzyckie, kamienistą, acz nieco rozryta przez leśników po ścince. Pokierowałem się w większości szlakami rowerowymi. Od dwunastego kilometra przez kilka kolejnych jechałem trasą III etapu Bike Adventure Duszniki-Zdrój z 2008 r. (Bike Maraton w wersji czterodniowej etapówki). Widoków praktycznie żadnych, las. Nie narzekam - nie lubię, gdy widoczki kuszą by przerywać jazdę na rzecz zdjęć. Inaczej jest na Hucie - stamtąd rozpościera się ładny krajobraz, a i droga powrotna do Kłodzka ma charakter odmienny od jazdy Wiecznością. Wystarczyło odbić z zielonego szlaku pieszego, by trafić na ciekawy, wymagający technicznie zjazd po kamieniach "telewizorach", drobnych kamieniach, a aktualnie również zmarzniętych, "chrupiących" pod kołami liściach i zmrożonych płatach śniegu. Poza najwyższymi partiami stokówek, w bystrzyckich lasach śniegu za bardzo nie widać.

Dla zainteresowanych dokładna mapa.

Wyjazd z Kłodzka 12:30, przyjazd do domu - 16:00. Jak to podczas rekonesansu, krótkie, ale częste przerwy na kontrolę mapy. Udało się nie błądzić, i bardzo dobrze - nie miałem dziś na to zbyt wiele czasu.

Polanica-Zdrój

Czwartek, 20 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria wycieczka
Przez Stary Wielisław i jakieś nowe, nawet przyjaźnie wyglądające blokowisko zajechałem na dworzec kolejowy. Przy Biedronce odbiłem na deptak i skuszony drogowskazami do "trasy MTB <<Piekielna Pętla>>" wyskoczyłem pod torem saneczkowym. Z początkowego odcinka trasy MTB (wjazd rozpoznany, jeszcze tu wrócę!) wyleciałem w Parku Zdrojowym, przemykając pod słynnym domem zdrojowym Wielka Pieniawa i równie słynną polanicką pijalnią. Następnie prędko opuściłem Polanicę, zaliczając w ten sposób podczas krótkiego wypadu na rower po służbie większość tego, co warto w samej Polanicy obejrzeć. Wyjechałem o 15, gdy było jeszcze jasno, wróciłem natomiast po ciemku - grubo po 16, skutecznie wspomagany mocnym oświetleniem.



Aż żałuję, że nie wykonałem zdjęć pięknie iluminowanych, a jeszcze nieośnieżonych budynków zdrojowych. Ale do Polanicy wrócę nieraz - i wygląda na to, że w sezonie obok Gór Bardzkich tutejsza trasa MTB (tak naprawdę, znalezienie wjazdu to cel dzisiejszej wycieczki) stanie się moim często uczęszczanym punktem treningowym. Dojazd jest dość płaski, dobry na rozgrzewkę i rozjazd, natomiast odległość od Kłodzka porównywalna z dojazdem przeciętnego wrocławskiego kolarza górskiego na treningi na Kilimandżaro. Zdjęcia będą jeszcze przed sezonem, gdy tylko z Legnicy przywiozę zostawiony u Taty aparat.

Tymczasem obszerny opis trasy i mapka:
http://polanica.pl/strona-49-Trasa_MTB___szlak_rowerowy_(5_km)+Trasa_MTB___szlak_rowerowy_(5_km).html

Uprzedzając relacje z objeżdżania Gór Stołowych, zdradzę już teraz, że do Polanicy-Zdroju w przyszłym roku legniczanie będą mogli dojechać w ok. 3,5 godziny bezpośrednim pociągiem Legnica - Kudowa-Zdrój. Wyjazd z Legnicy po 6 rano. Przyjazd powrotnego około 22.

Mysia Góra

Wtorek, 18 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria wycieczka
W Kłodzku zrobiło się ciepło. Na termometrze za oknem sześć kresek powyżej zera. Żal nie wykorzystać takiej pogody na zwiedzanie okolicy.

Ponieważ w najbardziej kuszących, południowych stronach, aura jeszcze długo zdaje się bardziej sprzyjać sportom typowo zimowym, na moim celowniku nadal pozostają Góry Bardzkie. Śmiesznie wprawdzie opisuje mnie się teraz wypady liczące po 20-30 kilometrów niemal na równi z wycieczkami z Legnicy do Świeradowa czy Karpacza, ale cóż... wykresy wysokościowe i poziomice na mapach mówią same za siebie.

W nawet momentami słoneczny wtorek na niecały tydzień przed wigilią, wyskoczyłem na podjazd z miejscowości Wojciechowice na Przełęcz Łaszczową (592 m n.p.m.) - lokalny węzeł szlaków rowerowych. Po rozgrzewce na osiedlu nieopodal Owczej Góry udałem się zaliczyć idealnie nadający się na treningi szosowe podjazd, którym prowadzi szlak niebieski. Na przełęczy pokręciłem się po skrzyżowaniu, oglądając wjazdy na szlak czerwony do Barda i prawdziwie interesujący szlak żółty - prowadzący m.in. przez chętnie uczęszczane przez miejscowych rowerzystów Ostrą Górę (751 m n.p.m) i Kłodzką Górę (765 m n.p.m.). Obecnie żółty na tym najbardziej interesującym odcinku pokryty jest nawierzchnią z lodu, z przełęczy odbiłem więc na drugą część żółtej pętli - prowadzącą w przeciwnym kierunku, przez Mysią Górę (612 m n.p.m.) i dalej traktem zwanym Wysoką Drogą z powrotem do Kłodzka. Szlak jest szeroki i na co dzień wydaje się łatwy technicznie, natomiast dziś - przez lód w górnej części szlaku i błoto w dolnej - zjazd był dla mnie prawdziwym treningiem równowagi.


Na koniec - wizyta na myjni przy E.Leclerc.

Przełom Bardzki

Niedziela, 16 grudnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Przyzwoity podjazd na osiedlu prawie w centrum - na znanej z dorocznych mistrzostw Kłodzka w XC Owczej Górze, mocno interwałowa szosa z kapitalnymi podjazdami i bardzo krętymi zjazdami w kanionie Nysy Kłodzkiej, czyli tytułowym Przełomie i podjazd 20% do maleńkiej, prawdziwie górskiej wsi Dębowina. To wszystko w ramach godzinnej, naprawdę tyci przejażdżki po pracy w chyba "najłagodniejszym" dostępnym z Kłodzka kierunku. To nic, że pada deszcz. Asfalt czarny, a - nie licząc powrotu krajową ósemką - ruch jak na Pogórzu Kaczawskim, czyli prawie żaden.



Sił i czasu na rower mnie nie brakuje. Tyle, że w Kłodzku prędko zrobiło się biało, a ja kondycyjnie nieprzygotowany na mrozy. Na razie korzystam z chwilowej odwilży. Oby potrwała jak najdłużej.

ps. Nie wiadomo kiedy minął pierwszy miesiąc, od kiedy wyprowadziłem się z Legnicy...