Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2011

Dystans całkowity:694.13 km (w terenie 186.97 km; 26.94%)
Czas w ruchu:35:20
Średnia prędkość:19.85 km/h
Maksymalna prędkość:60.20 km/h
Maks. tętno maksymalne:190 (96 %)
Maks. tętno średnie:142 (72 %)
Suma kalorii:7090 kcal
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:25.71 km i 1h 15m
Więcej statystyk

Legnica

Czwartek, 17 listopada 2011 · Komentarze(0)
dom - praca - dom

Legnica

Wtorek, 15 listopada 2011 · Komentarze(1)
Bonusowa wycieczka pod zajezdnię MPK - obejrzeć nowy nabytek miejskiego przewoźnika, który przyjechał spod Poznania godzinę wcześniej. Autobus niestety schowano już na halę... przy okazji podchodów pod płot znalazłem jednak ciekawy, jak sądzę, kadr:



Jeszcze do 1993 roku takich murów (szczególnie w poprzek ulic, zamykających całe osiedla i dzielnice, zmienione w koszary radzieckie) było w Legnicy mnóstwo.

Lasek Złotoryjski

Wtorek, 15 listopada 2011 · Komentarze(0)
Park i Lasek Złotoryjski - przed wschodem słońca!

Wyjazd 5:45. Cel: test odpowiedniego ubioru i nowych elementów wyposażenia przed sobotnim Tropicielem, na którym wraz z Marcinem wystartujemy jako oficjalna reprezentacja Bikestats - "BikeStats BIS". Warunki: lekko ujemna temperatura, mgła, powietrze dość wilgotne. Idealna symulacja tego, co może nas czekać na rajdzie :)

Ochraniacze na buty, neoprenowe B'twiny za ~80 pln w połączeniu z ubraniem dwóch par skarpetek zupełnie dają radę przy -4*C. Do czołówki muszę się jeszcze przyzwyczaić, dziwnie się jeździ :) Technicznie, daje radę (Energizer 3 Led Pro Headline), natomiast mój wzrok musiał się chwilę przyzwyczaić do takiej jazdy.

Problemem, którego nie rozwiąże światło są ścieżki zasypane liśćmi, natomiast to, czy na takowe trafimy podczas blisko godzinnej przeprawy przez ciemność (ok. 6:45 jest już w miarę jasno), to już zależy od trasy. Która w szczegółach, do ostatniej minuty przed imprezą, pozostanie dla nas niespodzianką. Rąbka tajemnicy uchyla kilka fotosów od organizatorów wykonanych podczas projektowania trasy, jakie wstawiono na portale społecznościowe. Przypuszczam na ich podstawie, że prócz miejsc mnie nieznanych, zajedziemy również w Wilczyńskie Lasy :)

Kapella

Niedziela, 13 listopada 2011 · Komentarze(2)
Kategoria wycieczka
Dla przełamania "terenowej" monotonii, postanowiłem wyskoczyć asfaltami w Góry Kaczawskie. Dzisiejszy cel - Kapella.

Po dłuższym zbieraniu się, ociąganiu itd. wyjechałem z osiedla w południe.

Dojazd do Złotoryi bardzo sprawny - z wiatrem, ponad trzydziestka na liczniku. Wyremontowaną drogą wojewódzką jedzie się wyśmienicie - sądzę, że szosowcy doceniają to jeszcze bardziej.

Za Kozowem dostrzegłem za sobą pasażera na gapę w żółtej kurtce, który dzielnie siedział mi na kole aż do złotoryjskiego placu Sprzymierzonych. Rozstaliśmy się na krzyżówce, ale nie na długo. Ja pojechałem do Jerzmanic-Zdroju dołem, obwodnicą Złotoryi, a bliżej niezidentyfikowany jeździec górą, przez centrum i osiedle Nad Zalewem. Wyminęliśmy się, pozdrawiając, na wysokości zakładu poprawczego. Szybko było, roweru nie rozpoznałem. Czarny Accent, Author, albo - jak mnie się zdaje - coś innego na A.

Dalej szło równie szybko, choć tempo spowolnił nieco zgoła odmienny od odcinka legnicko-złotoryjskiego stan nawierzchni drogi wojewódzkiej w pobliżu Krzeniowa i Różanej - prawdziwe sito. Przy 25 km/h i jeszcze dość małym ruchu na drodze miałem możliwość odrobinę się porozglądać podczas jazdy. Wzgórza koło Wielisławki, porośnięte lasem liściastym więc teraz widoczne, kuszą niezwykle, zachęcają do zdobycia na rowerze. Po przeciwnej zaś stronie, zdają się potwierdzać moje wcześniejsze przypuszczenia: tory wzdłuż drogi ktoś powoli, ale regularnie oczyszcza z krzaczorów.

Lubiechowa. Podjazd od samego początku idzie dość dobrze. W mięśniach ud zaraz po wjeździe do wsi zaczynam jednak czuć pieczenie. Po chwili może nie tyle przeszkadzający w jeździe co upierdliwy, nie za mocny ból mija. Nie wrócił, więc to nic groźnego. Może to pochodna Biegu Niepodległości, po którym moje łydki doszły do siebie dopiero wczoraj. Bieg wyczynowy dla niebiegacza to może frajda, ale na pewno nic zdrowego. Nachylenie się zwiększa, a ja kręcę cały czas równomiernie. Nie chce się pić, ale ja wiem, że to efekt niskiej temperatury. Co minutę pociągam więc z camelbaka, wiedząc co mnie czeka. Ostatni odcinek, gdzie droga prowadząca zboczem góry Okole ma nachylenie 20% (vide baza podjazdów) pokonuję tempem ok. 5 km/h, na stojąco, zygzakiem, ale na rowerze. Udało się.

Pierwszą i ostatnią tej wycieczki przerwę robię sobie na szczycie Kapelli, zwanej też Widokiem - 616 metrów n.p.m. Jest 14:30, mam dwie godziny do zmroku. Wsuwam dwa rogaliki - jedyną treściwą rzecz, jaką oferuje bufet na firmowej stołówce. Od pewnego czasu wyraźnie uzależniłem się od nich i kupuję podobne nawet na wypady rowerowe ;-) Przed odjazdem robię jeszcze parę zdjęć. To głównie dla przypadkowych czytelników tego bikeloga, którzy zastanawiają się, czy w Górach i na Pogórzu Kaczawskim jest na co popatrzeć i jest po czym pojeździć.

Landszafciki ze Skopcem i Barańcem (ok. 721 metrów n.p.m., dokładne wysokości są od lat sporne) - najwyższymi wzniesieniami Gór Kaczawskich




i dużo niższą Pańską Wysoczką (658 m n.p.m.) w masywie Okola:


Kusiło mnie, żeby wracać przez Janochów, a dalej przez Muchów i obok Czartowskiej Skały. Do zjazdu z drogi wojewódzkiej zniechęcił mnie urywający się co kilkanaście sekund zaledwie na moment sznur aut, sunący od Jeleniej Góry. Podczas odpoczynku, pooglądałem chwilę rejestracje. Cała Polska - DJE, DZL, czy DL w mniejszości. Ludzie wracają z długiego weekendu w górach...

Wybrałem zjazd do Lubiechowej drogą, którą przyjechałem. Najwięcej na liczniku 56,4. Przy 45 km/h na wysokości agroturystyki pozdrowiłem turystę-kolarza, który dopiero wspinał się pod górę. We wsi, inaczej niż zwykle - niebieskim szlakiem rowerowym do centrum Świerzawy. Na krzyżówce trzeba uważać, bo ktoś złośliwie poprzekręcał znaki. Dalej - nie ma gdzie się zgubić. Odcinek fajny, górka-dołek-górka-dołek. Na Rynku w Świerzawie w prawo jak na Wojcieszów, przed Biedronką (która niejednemu rowerzyście ratuje życie) w lewo na Rzeszówek i dalej znajomą trasą. Pod leśniczówką na końcu wsi dostrzegłem nawet spore ruiny. Teraz, sprawdzając mapę z wyd.Plan, wiem, że mijałem ruiny zamku.

W Stanisławowie, jeszcze na wysokości jednostki ratowniczej złota polska jesień, zaś w dolinie początek zimy. Mgła nad potokiem i drogą. Dookoła szron, na zboczach gór i na asfalcie. Mróz. Opuściłem to nieprzyjemne, tego dnia, miejsce jak najprędzej. Normalna aura - dopiero za Krzyżową Górą przed Sichowem.

Od Krajewa wyciągnęło mnie jednak w teren. Podjechałem na Janowice leśnym, stromym podjazdem. We wsi, jedyną obecnie alternatywą dla asfaltu - drogą na Dunino. Rolnik drogi nie zaorał. Wczoraj, jak się okazało, usypywał jedynie wał dokoła przykrytego stosu z czymś. Ale ogrodzenie pola ulepszył.

Zaczęło się robić ciemno, więc odpuściłem sobie jazdę przez Smokowice i las huty. Pojechałem przez Prostynię i wodociągi.

Zaraz przed wyjazdem z domu rozmawiałem przez gg z kolegą ze szkolnych lat, który obecnie jest kierowcą autobusów miejskich. Ja wychodziłem na rower, on do pracy na drugą zmianę. Żartował "tylko nie pchaj mi się dziś pod koła". Zjeżdżając z wiaduktu pod wodociągami, na skrzyżowaniu przed wjazdem na pętlę MPK minąłem się z "trzynastką", która musiała ustąpić mnie pierwszeństwa. Sympatyczny gest z dwóch stron - za kółkiem oczywiście kolega :)

Pod Auchan niespodzianka - myjnia już zamknięta, do wiosny. Chciałem skorzystać, bo na rowerze było jeszcze odrobinę błota po wczorajszym wypadzie. Ów odrobina, odpadająca przy wyjściu z rowerem z domu, wystarczyła ojcu do zwrócenia mnie uwagi. Chcąc oszczędzić nerwów sobie i rodzince, musiałem wybrać się pod Intermarche.


Poligon Jaszków

Sobota, 12 listopada 2011 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Pierwotnie, miałem wybrać się gdzieś nie za daleko, na obrzeża Chełmów. Po rozgrzewce polegającej na ściganiu się z szosowcem z Bolmetu na niebieskim Treku od Bielańskiej do Złotoryjskiej (zresztą, nie wiem, czy wszyscy z tego teamu nie jeżdżą na niebieskich Trekach) i tradycyjnym objeździe lasku miałem dojechać do Janowic fajnym terenowym skrótem ze skrzyżowania za Smokowicami. Nie dojechałem i pewnie więcej nie dojadę. Rolnik ogrodził dwa swoje pola (po obu stronach drogi) razem z drogą, po której jeździł dziś koparą. Nie wiem komu dziękować, pomysłowemu gospodarzowi czy Agencji Nieruchomości Rolnych, która być może znowu bez głowy sprzedała kawał gruntu razem z drogą. Nic, tylko czekać na prywatyzację Lasów Państwowych - wtedy zostaną nam tylko asfalt i trenażery.

Wobec takiego obrotu spraw, uczulony na asfalt w Duninie, zawróciłem do Smokowic, skąd za krzyżówką z szosą złotoryjską pojechałem obejrzeć sobie poligon w Goślinowie. Teren wdzięczny - murki, transzeje, krzaczki. Ale nie nadaje się do przyzwoitej jazdy. Ścieżki albo wybetonowane dziwnymi małymi płytami ułożonymi w jodełkę, albo zarośnięte (miękka trawa stawia opór), albo rozjechane przez quady, poprzecinane okopami.

Krzyżowa Góra

Piątek, 11 listopada 2011 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
W ramach rozjazdu po Biegu Niepodległości urządziłem sobie wycieczkę do zabytkowego parku w Sichowie.

Generalnie park mnie zaskoczył (tak duży i tak, kiedyś porządnie, urządzony jak na wieś), choć popegeerowskie zabudowania w środku dawnego pałacowego ogrodu robią paskudne wrażenie. Totalny nieład przestrzenny, spotęgowany prowizorycznym, ale solidnie broniącym dostępu ogrodzeniem ruin pałacu.

Zapuszczone resztki pałacu, który istniał sobie do ostatniej wojny, do odbudowy zdecydowanie się nie nadają. Może więc prawdziwe byłyby pogłoski, że obiekt kupił ktoś, kto napalił się na rzekome skarby ukryte tu przez Niemców pod koniec II wojny światowej. Sęk w tym, że bajki o niemieckich, czy też zrabowanych przez Niemców "skarbach" opowiada się na Pogórzu Kaczawskim w odniesieniu do każdego pałacu, starej sztolni czy nawet wnętrza góry(!), np. Wielisławki. O ile poszukiwacze skarbów uzbrojeni w wykrywacze metali, których da się spotkać pod Stanisławowem (gdzie płoszą ich wojskowi szkolący się w Jednostce Poszukiwawczo-Ratowniczej) czy na Górzcu to raczej "nieszkodliwi wariaci", gorzej, gdy zbiera się grupa zapaleńców uzbrojona w łopaty i kilofy. Penetrując ostatnio okoliczne lasy natknąłem się na kilka porzuconych efektów rycia, gdzie wystarczy chwila nieuwagi by - szczególnie jesienią - zrobić sobie krzywdę z dala od "cywilizacji"...

Park parkiem, dywagacje dywagacjami. Tymczasem głównym celem wypadu okazała się, spontanicznie, Krzyżowa Góra (258 m n.p.m.) koło Sichowa. Dziesiątki razy mijałem ją, jadąc lokalną szosą do Stanisławowa. Teraz, przypadkiem, wdrapałem się na wierzchołek stromym podejściem od strony parku (przypadkiem - bo dostrzegłem z parku dość wybitną górkę, po czym stwierdziłem "jest moja!" :P), przeprawiając się wcześniej po kamieniach (suchą nogą) przez nie tak płytki strumień, a na koniec schodząc w dół wzdłuż stromych ścianek dawnego kamieniołomu.

Dwa widoczki z góry (wybaczcie brak obróbki, do której nie mam dziś cierpliwości)



i panoramka tego, wzdłuż krawędzi czego schodziłem z rowerem (i, w jednym momencie, duszą) na ramieniu.


Myślę, że doświadczenie przyda się podczas przyszłotygodniowego udziału w rajdzie przygodowym Tropiciel, w którym wraz z Marcinem wystartujemy jako drużyna BikeStats-bis.

Przyda się też inne doświadczenie - ubierać się trochę cieplej. Podczas dzisiejszych 2 kresek na plusie, choć miałem wrażenie, że jest nawet poniżej zera, pierwszy raz w tym roku zmarzłem podczas przejażdżki.

Bieg Niepodległości

Czwartek, 10 listopada 2011 · Komentarze(0)
Aktywność zdecydowanie nierowerowa. Jednak skoro bikestats służy również jako dziennik treningowy (czego do końca nie widzicie - nie wyświetlam bowiem wpisywanych w system danych z pulsometru), wpis się należy.

Z bieganiem miałem dotąd styczność podczas klubowych zgrupowań i, rzadko, podczas nudnych jesienno-zimowych treningów. Dziś w ramach próbowania czegoś nowego zdecydowałem się, jakże patriotycznie ;), na start w legnickim Biegu Niepodległości na dystansie blisko 6 km. Impreza okazała się mieć klimat - przyjemnie biegnie się zrekonstruowanymi uliczkami legnickiej starówki i Rynku wieczorową porą. Zaprzyjaźnieni fotoreporterzy z Gazety Wrocławskiej i Portalu Lca.pl nie zawiedli, zarówno dopingiem jak i rzetelną pracą.

Seria edukacyjna: tak wygląda kolarz przed...

...w trakcie...

... i na końcu zawodów biegowych ;)

wszystkie zdjęcia:
(c) fot. Wojciech Obremski - Gazeta Legnicka/Portal Lca.pl

Dokumentacyjnie:
numer startowy 274

kategoria M1
miejsce 15. (na 25 w kat.)
V avg = 14.41km/h (min 10.13, max 20.56 km/h)
00:22:54 (min 00:16:03, max 00:32:35)
strata do zwycięzcy 00:06:51, do osoby przede mną 00:00:02

klasyfikacja OPEN
miejsce 48. (na 96. startujących)

pełne wyniki będą przez pewien czas na http://live.ultimasport.pl/039/index.php?site=pdf.

HR max - 190 (na moje max 196), avg - 130



Podsumowując:
fajne urozmaicenie, ale MTB dla biegania nie rzucę ;)
Biegi w Legnicy po sezonie treningowym - ok.

Teraz, z odrobinę obolałymi łydkami, myślę nad jutrzejszym rozjazdem. Pewnie skończy się na GPS: "Góralem Po Szosie".

Legnica

Czwartek, 10 listopada 2011 · Komentarze(0)
Dom-praca-dom.

Legnica

Środa, 9 listopada 2011 · Komentarze(0)
Kolejny dojazd dom-praca-dom.