Czasu nie mierzyłem - miasto w praktyce było areną dantejskich scen.
O 13:00 wszędzie jeździło się 5 km/h. Przy parku moja ulica sparaliżowana, mnóstwo gapiów, w tym samochodami (niedługo później zamknięto ją dla ruchu). Wszędzie dookoła syf, porozrzucane śmieci, gałęzie. Rozjazd połączyłem dziś ze sprawdzeniem cmentarza i mieszkania babci na osiedlu. Najpierw zmierzałem ku cmentarzowi. Na Wrocławskiej (stary odcinek z szynami tramwajowymi) facet prowadzący czerwonego Kaddeta nie sygnalizował skrętu - stuknęliśmy się. Nikomu i niczemu nic się nie stało, bo i ja rowerem, i gość autem jechaliśmy dosłownie żółwim tempem. Oczywiście się pokłóciliśmy. Krążyłem ulicami koło cmentarza, żeby jakoś tam wjechać, sprawdzić grób dziadka. Na Cmentarnej, Brackiej ulice otoczone taśmami, asfalt usłany dachówkami i cegłami z kominów. Nie dało się jechać, wszędzie blokady.
Chodnikami Wrocławskiej dopchałem się do 3. bramy. Tamtędy wjechałem. Spotkałem kolegę - wracał z grobu wujka. Na cmentarzu pełno ludzi. Wszyscy na emocjach, sporo kobiet płakało. Drzewa rozbiły pomniki, wyrwane korzenie zniszczyły gdzieniegdzie groby. Po drodze z kolegą, który mi chwilę towarzyszył, przerzucaliśmy gałęzie z alejki, żeby udrożnić dojście. U dziadka na pomnik spadła wielka rozwidlona gałąź w kształcie Y - na szczęście niczego nie rozbiła, ale zablokowała się w płycie, a jej podstawę kawałek dalej przycisnęło zwalone drzewo. Musimy poczekać z ojcem, aż służby je zabiorą. Wtedy wrócimy z piłą...
Na Koperniku większych szkód nie było, było też czysto. Spółdzielnia chyba zdążyła od rana posprzątać. Ścieżka na Piłsudskiego przejezdna prawie do końca - tylko przy SP6 drzewo zwalone na przystanek tarasuje przejazd i przejście. Krętą nie dało się przejechać - usiłując jechać stałą trasą do parku wjechałem "objazdem" przez ul.Nad Skarpą. Za to w parku pobojowisko - rower trzeba było prowadzić... udrożnione było tylko przejście od okolic "księżyców" i Wyższej Szkoły Zarządzania do stadiony. Połaziłem chwilę z rowerem - widoki makabryczne. Do tego ten zgiełk - śmiech dzieci, zbulwersowane głosy dorosłych, pełno (!) rowerzystów, czy raczej prowadzących rowery, fotografów, dookoła odgłosy pił i stuki siekier, nad głowami warkot helikoptera TVN24...
Zdjęcia z 5 rano. Później nie miałem siły focić...
główna aleja parkowa
nieliczne kwiaty nad Wenecją ocalały...