Rozjazd po całej Legnicy i północnych peryferiach: Legnica Pątnów (pętla MPK) - Lasek Pawicki - Dobrzejów - Rzeszotary - Pątnówek - Bobrów - Legnica. W drodze powrotnej zajechałem przez Kąpielową obok Parku Gdańskiego, gdzie główną parkową aleję podzielono na chodnik i ścieżkę rowerową. Co roku miasto władze miasta budują gdzieś fragment ścieżki rowerowej. Jak widać, po skończeniu trasy przez całe os.Kopernika, przyszedł czas na ten rejon miasta.
A'propos Kopernika - tamtejszy termometr drogowy pokazywał po 16:00 (tuż po moim wyjeździe) 49,8 *C przy asfalcie. Ładny mamy lipiec, ze skrajności w skrajność.
Wyjazd punkt 19 podobnie jak ostatnio na Legnickie Pole, z tym, że przez "ptasie ulice" i Piekary w kierunku Ziemnic. Na osiedlach cyklistów pełno jak grzybów w lesie (albo komarów). Kogóż i czegóż dziś nie mijałem z bliska lub daleka... turyści, wędkarze, plażowicze, dresiarze , kolarze górscy, nawet cywil na czarnym No Saincie, ramka Angel chyba ^^ Trasa zakręcona:
Rozjazd na Legnickie Pole. Wyjazd z miasta nieco rozwleczony - przez park, Bielańską, Okrężną, obok VI LO, Heweliusza, Piłsudskiego i Koskowicką. 16:00-17:04
Wyjazd punkt 16 w kierunku Stanisławowa, nieco zapomnianą już trasą przez drogę Winnica-Sichówek. W myśl zasady "wyjątek potwierdza regułę" wjechałem na szczyt, gdzie spotkała mnie bardzo miła niespodzianka: złomiarze rozkradli ogrodzenie radiostacji. Przerwałem na chwilę trening, delektując się hulającym na górze wiatrem i częściowo zszedłem, a częściowo zjechałem terenem do Leszczyny. Nie odważyłem się jechać całości. Po ostatnich deszczach żwir był mocno wypłukany. Niepewnie mi się po tym jechało. Może przez to piłowanie szos, już zapomniałem, co to MTB? Z Leszczyny, przez zbocza Wilczej Góry, wjechałem do Złotoryi. Do domu zaś wróciłem w miarę standardową przez Krotoszyce, zahaczając po drodze o Lasek Złotoryjski. Spotkałem tam nawet przypadkiem rywala z lubińskiego maratonu.
Pierwszy raz po wypadku, pojechałem dziś na rozjazd. Miały być Jerzmanice, ale towarzyszący mi w trasie Damian nie dał rady, zrobiliśmy więc pętelkę Szymanowice - Wilczyce - Dunino - Prostynia - Nowodworska i Jaworzyńska - Lasek Złotoryjski. Później już sam przejechałem się dookoła miasta: park - Bielańska - Rzeczypospolitej - os.Kopernika - os. Piekary - os. Kopernika - park - dom
Wrażenia? Lepiej mi się jeździ, niż chodzi. Jazda przynajmniej nie sprawia bólu.
Wyjechałem na południe stałą trasą chwilę po 18. Miało padać, póki co jednak, prognoza okazała się mylna. Z Jawora ruszyłem w Chełmy. Od Myśliborza do Myślinowa pod górkę. Dość stromo, ale nie na tyle, by było to oznakowane. Za Czartowską Skałą wyjechałem fajnym zjazdem do Pomocnych. Przy stawach odbiłem w lewo i, widząc błyski na momentalnie pociemniałym niebie, zdecydowałem wracać przez Bogaczów. Dopadła mnie ulewa. Ściana wody, asfaltem praktycznie popłynęła rzeka. Przy ok. 30 km/h poślizg. Sturlałem się dwa razy, a za trzecim przerysowałem kolano, prawy bok, ramię i brodę. 1. raz w życiu, wierzcie albo nie, przez ok. 30 sekund (wg pulsometru) nie mogłem skojarzyć, co się stało. Dziwne uczucie, później było ok. Chwała Bogu, że za mną nie jechało auto. Tak szybko, jak mogłem pognałem do domu. Po przemyciu, opatrzeniu, i wysłuchaniu wielkiego "o.p.r" od starszych (po co jeżdżę jak wariat, że prawie zawaliłem studia przez rower [3 poprawki] a teraz się zabiję, że kto to widział samemu w górach trenować...) odkryłem, że zielona koszulka BM nie nadaje się już raczej do niczego. Odkryłem też prostokątne wgniecenie na kasku ok. 3x1cm. Rower cały.
Nosiłem się z zamiarem wyjazdu o 10, jednak przez poranny deszcz, odłożyłem trening na 17:30. I słusznie - właśnie wtedy pogoda dopisała.
Do Chełmca dotarłem po śladzie przedostatniego wyjazdu w te strony. Najpierw, wjechałem ów niedawno poznaną leśną asfaltówką na szczyt nad Bogaczowem. Dalej, przejechałem przez całe, niemiłosiernie długie Pomocne do Kondratowa. Płoty ze sztachet, potoki wzdłuż dróg, szachulcowe domy w rozległej dolinie - cały klimat Gór i Pogórza Kaczawskiego w pigułce. Po 5 km płaskiego kolejny stromy podjazd na płaskowyż, z którego rozpościera się ładny widok na okoliczne górki i skałki. Następnie drugi, podobny, na najwyższy punkt w okolicy - Trupień (481 m. n.p.m.). Za kamieniołomem na szczycie rozpoczyna się zjazd do Wilkowa, nawiasem mówiąc bardzo zadbanej i porządnie rozplanowanej miejscowości, właściwie miasteczka bez praw miejskich. Minąłem tam dwójkę szosowców, pozdrowiliśmy się. Ignorując zjazdy na Złotoryję i Leszczynę, dotarłem czerwonym rowerowym przez Sępów i krótki, żwirowy skrót w doł za wsią do Jerzmanic-Zdroju. Za asfaltowym zjazdem w kierunku poprawczaka, odbiłem przed torami w lewo. Tym razem na szlak zielony. Jadąc za stacją, obok Kruczych Skał i Skalnego Źródełka dotarłem na piekielnie ostry, żwirowy podjazd pod górę do Złotoryi. Myślę, że wrażenia podobne do wjazdu na Rosochę terenem. Dałem radę na 2x1, choć nie byłoby grzechem zarzucić tu na przód młynek. W Złotoryi po drodze pozdrowiliśmy się z kolejnym kolegą po fachu ;-) Dalej zaś raz z górki, raz pod górkę. Jak to na DW364.
Próba rozgrzewki. Zasadniczo po trasie ze wczoraj. Po mieście - bez krążenia po parku na początek. W drodze powrotnej - przez stację KD Nowa Wieś Legnicka, lotnisko, osiedle Myrka, Rzeczypospolitej i Bielańską. Termometr na wiadukcie Kopernik-Piekary pokazał 30*C w powietrzu i 44*C przy asfalcie. Ładnie...
12:20 - ~13:20 a później TV - Eurosport - prezentacja grup TdF 2009
Przebudziłem się z popołudniowej drzemki równo o 20. Właściwie w ostatniej chwili, by zdążyć za dnia zrobić planowy lekki trening. Przed wyjazdem chwilę zastanawiałem się nad trasą. Ostatecznie kreatywność zostawiłem w domu i pojechałem z parku sztampową trasą Bartka na Legnickie Pole, przez Koskowice i Księginice.
Wracając, podejrzałem budowę obwodnicy na Piekary. Prace na etapie do granicy miasta idą pełną parą. Gniewomierska, już z zarysowanymi obiema jezdniami, jest teraz zamknięta. Objazd poprowadzono dojazdem do zakładów.
I w ten sposób przekroczyłem tegoroczne 5000 km. Oby wyjeździć jeszcze drugie tyle - cel na ten rok ;-)
kol(ej)arz ;-))
2007 - powrót na rower po 15 latach przerwy.
2008 - pierwszy wyścig, dołączenie do MTB Votum Team Wrocław
2009 - 7 Bike Maratonów na koncie, maraton w Lubinie, no i ukończona na 11 miejscu etapówka :)
2010 - sezon przerwała nieoczekiwana zmiana sytuacji życiowej i dość absorbująca praca. Koniec ścigania
2011 - mała stabilizacja i powrót na rower, pierwszy wyścig po przerwie
2012 - rok "turystyczny", na początku oczekiwana zmiana miejsca pracy, na końcu - równie oczekiwane przeniesienie służbowe i przeprowadzka do Kłodzka :)
2013 - "zadomowienie" w Kotlinie Kłodzkiej, parę ciekawych wycieczek
2014 - rok praktycznie bez roweru
2015 - powrót już chyba na dobre do Wrocławia, kolejny powrót na rower!
Bikestats towarzyszy mnie od pierwszej "współczesnej" jazdy 22.07.2007.
pole rażenia: http://zaliczgmine.pl/users/view/1102