Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczka

Dystans całkowity:8995.67 km (w terenie 633.02 km; 7.04%)
Czas w ruchu:453:41
Średnia prędkość:19.74 km/h
Maksymalna prędkość:60.20 km/h
Maks. tętno maksymalne:183 (93 %)
Maks. tętno średnie:149 (76 %)
Suma kalorii:21362 kcal
Liczba aktywności:162
Średnio na aktywność:55.53 km i 2h 49m
Więcej statystyk

gm. Kobierzyce

Środa, 21 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Pogoda dopisała - wyszło słońce, drogi przeschły. Mój czas wolny również - mamy na uczelni tydzień parzysty, więc wróciłem nieco wcześniej. Wyciągnąłem więc rower i ruszyłem na pierwszą od niemal pół roku przejażdżkę po gminie, w której rezyduję w trakcie roku akademickiego.

Trasa standardowa. Pętla przez Żerniki Małe, Krzyżowice, Bąki, Królikowice, Kobierzyce, Chrzanów, Racławice Wielkie.

Trochę się tu pozmieniało. Wyasfaltowano większość dróg polnych we wsiach, przez które przejeżdżałem, tak, że trasa wyszła w 100% asfaltami. Pod względem dróg, robi się tu podobnie, jak na "moim" Pogórzu Kaczawskim. Z subtelną różnicą - tu praktycznie nie ma przewyższeń...

Niespecjalnie martwię się zubożeniem "terenu". O ile budżet pozwoli, zamierzam sklecić na wiosnę koła szosowe do Cannondale'a. Przynajmniej będzie gdzie jeździć ;-)

Góry Kaczawskie

Niedziela, 30 sierpnia 2009 · Komentarze(2)
Kategoria wycieczka
Ten wyjazd, jak niewiele dotychczasowych, w pełni zasługuje na swój tytuł.

Z pracy przyjechałem pracowniczym autobusem o 3:00, miałem więc wystarczająco dużo czasu, by zregenerować siły i jeszcze przed południem wyjechać w trasę. Zgodnie z planem na "pomaratońską" niedzielę, dziś zrobiłem (powiedzmy, że) 3-godzinny delikatnie mocniejszy treningo-rozjazd. Choć podjazdów nie brakowało, długie, na długich, szybkich zjazdach odpoczywałem, przez co summa summarum utrzymałem właściwe tętno. Nieco gorzej z czasem - ale przy takich zjazdach te półtorej godzinki ekstra to chyba nie grzech.

Pierwszy cel, jak co niedziela, Jerzmanice-Zdrój. Dla urozmaicenia, z pętelką przez Wysocko i Kozów. Trafiłem akurat na odjazd przedostatniego pociągu do Legnicy w tym roku. Wraz z początkiem szkoły weekendowe połączenia znikają z rozkładu. Z kaczawskiego uzdrowiska pojechałem znaną już dobrze trasą, w przeciwnym niż zazwyczaj kierunku - przez Sępów, Wilków, podjazd na górę Trupień, Kondratów i Pomocne. W Stanisławowie znajome klimaty. Ale nie na długo, bowiem w centrum wsi odbiłem na podjazd, a z niego na czerwony szlak rowerowy do wsi Leszczyna.

Naprawionym rowerem jedzie się tędy zdecydowanie lepiej! Inaczej niż ostatnio (14.07.09), całość przejechałem, i to bez specjalnego zwalniania. W ogóle, cała wycieczka minęła pod hasłem "minimum klamek"... Najwyższy czas na walkę ze słabościami ;-)

W Leszczynie grupka Niemców oglądała sobie piece, ja zaś przez Prusice wróciłem do Stanisławowa i następnie do Pomocnych, gdzie urządziłem sobie krótki postój na wodę. Polecam sklepik we wsi położony obok GSu na parterze posesji. Otwarty świątek, piątek i w niedzielę, przyjazny rowerzystom (lada blisko wyjścia, jest gdzie postawić rower), a nawet dość tani. Pół litra wody niegazowanej - 1 zł. W sam raz na bidon.

Po dotankowaniu i zdobyciu kolejnej z kaczawskich górek, z Bogaczowa zjechałem w stronę miasta przez Chroślice, Słup i Winnicę. Pod koniec, przejechałem się długimi gruntowymi odcinkami: przez Janowice do Dunina, a chwilę później wzdłuż lasu ochronnego huty.

Pogoda dopisała - nie było najcieplej, ale całkiem przyjemnie. Wiatr dało się znieść. Aurę doceniło sporo rowerzystów. Nawet zawodników - na DW364 mijałem kogoś z S&K;na szosie, w Jerzmanicach zaś całą grupkę szosowców w bliżej nieokreślonych barwach. Żeby nie było, na MTB też się u nas jeździ :P W Bogaczowie zaś, na dole nad stawem, wymieniliśmy pozdrowienia z kimś całkiem podobnym do Grześka (vel Sender). Pewności 100% nie mam, zwłaszcza że zjazd jest szybki i wytraciłem prędkość dopiero w Winnicy :D Poczekam na potwierdzenie w postaci wpisu na bs z tamtych stron ;)

I to tyle, jeśli chodzi o niedzielny wypad. Nieco szalony, bo jeszcze do 23-24:00 dochodziłem do siebie. A ta noc w pracy była długa - definitywnie skończyliśmy inwentaryzować Głogów o 7 rano.
Jeszcze tylko poniedziałkowy Wieruszów - i po wszystkim.

Stanisławów - lotnisko

Środa, 26 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Wypad do Stanisławowa, a konkretniej do Bazy Lotniczej "Baryt". Polecam ich stronę internetową, można się dość wiele dowiedzieć. Wycieczkowo - do planu treningowego wracam od jutra. Nowy łańcuch skacze niemiłosiernie na najmniejszych zębatkach kasety (7,8,9). Może się dotrze. W każdym razie, kaseta po sezonie wyścigowym i tak poszłaby do wymiany na lepszą...

trasa: Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów osiedle - Sichów - Sichówek - Winnica - Kozice - Prostynia - Legnica

~380 m przewyższenia
14:00-16:15

Legnica

Wtorek, 25 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Wróciłem!

Zaczęło się od wysprzedaży starej elektroniki, w międzyczasie było plakatowanie miasta o świcie, skończyło zaś na wizycie w Bolesławcu po tańsze części i drobnej regulacji w Worbike'u (gdzie, nawiasem mówiąc, spotkałem jednego z legnickich maratończyków, a także posiadacza Propheta). W sumie 10 dni bez roweru. Oby żadnych takich przerw do końca sezonu startowego. Bo sezonu na rower nie ma, tak jak nie ma sezonu na samochód.

Dziś krótka, szybka przejażdżka po Legnicy. Małe enduro po parku, runda na Bielany, gdzie spotkałem Kacpra z dziewczyną - też na rowerach (pozdrawiam), park, lans po centrum koło nowej fontanny (fajnie podświetlana w nocy) i test na rynkowej kostce "cudownie naprawionego" amorka. Wystarczyło napompować ;-) Nie wiem, czy ta polubińska uciążliwość wynikała z braku powietrza, w każdym razie objawy zniknęły, na zablokowanym nie schodziło. Gwóźdź programu - test nowej nawierzchni Wrocławskiej. Na razie only4me, otwarcie dla publiki w czwartek.

20:15-~20:50

Góry Kaczawskie

Czwartek, 6 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Kolejny wypad w ramach treningu w Góry Kaczawskie. Zdrowo przeholowałem z czasem, choć po upływie 2 godzin trzymałem tętno ok. 130 (pod koniec 150), więc na zdrówku nie powinno się to odbić. Cóż poradzę. Tak, jak śpiewali, czasami człowiek musi, inaczej się udusi...

Do Jawora dojechałem swoją sztampową trasą przez Przybyłowice. Dalej kierowałem się na Wiadrów według ubiegłorocznych wskazówek od Bartka. Droga przez Paszowice jest jakościowo nawet-nawet. Jak dalej do Kłaczyny - nie wiem, bo zgubiłem skrzyżowanie i prędko wyleciałem na krajową trójkę, którą chwilę wcześniej przecinałem. Źle nie było, przy małym ruchu aut jechało się dobrze. Na dodatek po drodze trafił się bonus: przekonałem się, że zamek w Świnach (świnecki zamek? świński zamek?) lepiej prezentuje się z szosy, niż z bliska podczas szkolnych wycieczek. Byłyby ładne fotki, tylko kiedy fotografować podczas treningu, i to jeszcze na ładnym krętym zjeździe ;-)

Szybko przeciąłem Bolków i już nie tak szybko wjechałem na najwyższy punkt trasy - 618 metrowe wzniesienie w Pastewniku, na którym rokrocznie do 2008 r. znajdowała się lotna premia Bałtyk-Karkonosze Tour. Dzisiejszy cel nr 1 prawie zdobyty. Nie wspinałem się tak, jak planowałem na 670 metrową górę z radarem burzowym, bo akurat stuknęły dwie godziny - a więc tutaj nastał koniec części treningowej, a początek wycieczkowej. Średni puls 150, maks 180 - akurat.

Z malowniczym widokiem na Karkonosze, zjechałem długim zjazdem do Kaczorowa. Tu opuściłem trasę BkT, wjechałem za to na połowę trasy I etapu tegorocznych "Grodów". Muszę przyznać, że Kaczorów to całkiem urokliwa miejscowość, jak na poniemiecki kurort przystało. Natomiast Wojcieszów, który zamierzałem odwiedzić od dawna (cel nr 2) przeszedł moje oczekiwania. Z głównej szosy, wzdłuż której jest rozlokowany niemal w całości, wcale nie sprawia wrażenia smutnego, przemysłowego miasteczka żyjącego z pobliskich kamieniołomów. Przejazd drogą (dodam - wyremontowaną) między dwoma ponad 700-metrowymi górami i wieloma niewiele mniejszymi w tle, z których jedna to najwyższy Gór Kaczawskich: to się będzie pamiętać. Cała okolica ma bogatą sieć turystycznych szlaków rowerowych. Nieco gorzej z bazą noclegową, choć już 2km dalej w pobliskiej Starej Kraśnicy jest nawet w czym wybierać.

Od Świerzawy jechałem trasą z niedzieli. Po drodze bez większych rewelacji - jak na Góry Kaczawskie. Na ostatnim leśnym podjeździe w Jerzmanicach-Zdroju, po drodze do centrum Złotoryi, uzupełniłem bidon w barze na leśnym parkingu. Dość drogo tu (5 zł za Powerade'a), w środku ani dokoła ni żywej duszy, ale wygodnie i bezpiecznie - można zostawić na zewnątrz rower i mieć go w zasięgu ręki. 1,5 złotego to jednak niewygórowana cena za święty spokój. Na dodatek na zewnątrz, obok lodówki, która nie zmieściła się w "lokalu" :-) jest umywalka z bieżącą wodą - przydatna zwłaszcza w taką pogodę.

Za Jerzmanicami "kaczawska" sielanka się kończy - dalej już tylko monotonna droga do Legnicy...



12:00-17:00

Lwówek Śląski

Sobota, 25 kwietnia 2009 · Komentarze(4)
Sobotnia wycieczka z Wojtkiem do Lwówka Śląskiego, który poza dotrzymaniem towarzystwa, użyczył fotek do dzisiejszego wpisu (dziękuję ;-) ).

Wyjechaliśmy o 10:15. Pierwsze kilometry na naszych licznikach stuknęły na ulicach Tarninowa. Na skraju miasta, w Lasku Złotoryjskim czekała nas niespodzianka. Przy Ceglanej stał zaparkowany jeden z autobusów, którymi na co dzień dojeżdżam z Tyńca do Wrocławia. Wojtek nie omieszkał niecodziennego widoku nie uwiecznić:


Od Huty Miedzi pokierowaliśmy się DW364 do Wilczyc, skąd odbiliśmy na Ernestynów i Gierałtowiec. Stamtąd zaś, przez Brennik, Wyskok i Nową Wieś Złotoryjską stosunkowo szybko wylecieliśmy na złotoryjską obwodnicę. Od kratownicowego wiaduktu nad zalewem i szosą już tylko chwila do stacji w Jerzmanicach-Zdrój - naszego pierwszego przystanku. Jako interesujący się transportem, nie mogliśmy odpuścić sobie chwili na fotostop.



Przypadkiem trafiliśmy na pociąg do Wrocławia. Zaledwie kilka miesięcy po grudniowej reaktywacji, którą "przepowiedziałem" z tego miejsca już 12 lipca 2008, okrojono tu rozkład do oszałamiającej liczby dwóch pociągów kursujących... tylko w weekendy. Pasażerów, a więc i pociągów, byłoby pewnie więcej, gdyby przez położony za stacją węzeł (z dość ładnym wiaduktem na Kaczawie)...

...kursowały, obecnie nadkładające drogi przez Bolesławiec, szynobusy Legnica - Lwówek Śl. - Jelenia Góra. W czasach reaktywacji lokalnych linii byłoby to nawet opłacalne i, o ile wiem, odpowiednie instytucje były nawet zainteresowane ponownym ożywieniem linii. Jest tylko małe "ale" - od czasów powodzi w 1997 roku kawałek torów...

...wisi sobie w powietrzu, a pod nimi w najlepsze płynie rzeka.

Czas ruszać dalej. Odcinek od sporego podjazdu na wojewódzkiej 364 w Jerzmanicach, jedynego większego na trasie, którego Wojtek mimo zdemontowanej przedniej przerzutki i ciągłej jeździe na "blacie" bohatersko pokonał bez schodzenia z roweru, do Chmielna nie różnił się niczym od mojego ubiegłorocznego lipcowego rekonesansu tych terenów. Tym razem jednak, nauczony doświadczeniem (a na wszelki wypadek zaopatrzony w mapę "Góry i Pogórze Kaczawskie" - polecam), skręciłem we właściwą stronę i w ten sposób po 3 km tułaczki szosą Bolesławiec - Jelenia Góra dojechaliśmy do Lwówka.

Miasteczko, szczerze mówiąc, rozczarowało mnie. Mimo że widziałem zabytkowy ratusz, Bramę Lubańską, kilka kamienic, sprawiło na mnie wrażenie ciasnego i nieco smętnego. Na koledze chyba też, skoro jedyny postój zaliczyliśmy pod miejscową Biedronką. Jako porażkę oceniam przeróbkę dawnej linii kolejowej z węzła w Jerzmanicach do Świeradowa na odcinku Lwówek - Lubomierz, którego kawałkiem jechaliśmy. Co chwilę przecinają ją barierki zmuszające do zejścia z roweru przed skrzyżowaniem - i to ma być ścieżka?! Nie wytrzymałem i, zamiast planowo, prowadzić ów ścieżką do Pławny i tam skręcać w kierunku Legnicy, zaproponowałem dojazd gruntowym odcinkiem ER-6 do wsi Dębowy Gaj. Tak też uczyniliśmy.

Podczas przejazdu piaszczystym kawałkiem ER-6 Wojtka złapał pierwszy kurcz, urządziliśmy więc sobie dłuższą przerwę na tamtejszej stacyjce kolejowej. Na dalszej trasie (objechanej przeze mnie na koniec sierpnia '08 - pechowa wyprawa do Pilchowic) było jednak gorzej - zaniemógł i rower Wojtka, w którym odkręciła się kaseta. Doczłapaliśmy się do klimatycznego kościółka, gdzie po serii telefonów poczekaliśmy ok. godzinę na zaprzyjaźnionego posiadacza samochodu (pozdrowienia, Marcin ;-) ).



Wojtek i jego makrokesz, kierowca-ratownik Marcin oraz pasażer Damian pojechali w siną dal. Ja zaś, wygłodniały po kilku godzinach jazdy na 2 bidonach "czystej" pognałem z silnym wmordęwiatrem w kierunku naszej słodkiej Liegnitz.

Dla formalności, google i nielubiących długich opisów dzisiejsza trasa w pigułce:
Legnica - DW364 - Ernestynów - Gierałtowiec - Brennik - Wyskok - Nowa Wieś Złotoryjska - Złotoryja (obwodnica) - Jerzmanice-Zdrój - Pielgrzymka - Wojcieszyn - Nowa Wieś Grodziska - Skorzynice - Zbylutów - Chmielno - Rakowice - Lwówek Śląski - Dębowy Gaj - Sobota - Dłużec - Twardocice - Pielgrzymka - Jerzmanice-Zdr. - Złotoryja (obw.) - Wyskok (od str. Pyskowic) - Brennik - Gierałtowiec - Ernestynów - DW364 - Legnica

i, jak to przy moich dłuższych wycieczkach, mapka na bazie Bikemap.net:

Gm.Św. Katarzyna

Wtorek, 9 grudnia 2008 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Trening połączony z rekonesansem ciekawych zakątków Gminy Święta Katarzyna. Będę musiał w sezonie letnim powtórzyć tą trasę w zwolnionym tempie z aparatem i może jakimś towarzystwem, bo naprawdę, odcinek św. Katarzyna-Wrocław ma potencjał turystyczny. Zresztą już nie raz Trestno gościło we wpisach na bikestats... :-)

Tyniec Mały - Domasław - Księginice - Szukalice - Rzeplin - Suchy Dwór - Żerniki Wrc. - Smardzów - św. Katarzyna - Siechnice - Blizanowice - Trestno (jedyna normalna przerwa na pętli 120) - Mokry Dwór - Wrocław (Opatowice - pl. Dominikański - rejon dworca - Gaj) - Wysoka - Karwiany - Komorowice - Księginice - Domasław - Tyniec Mały

Błędem było, że nie wyjechałem zgodnie z planem na Brochów i dalej Iwiny, Żerniki i Biestrzyków. Musiałem pchać się przez wrocławskie korki i światła, które skutecznie zaniżyły całkiem fajną średnią prędkość (w Mokrym Dworze 26 km/h). Na pocieszenie zostaje fakt, że samochody jechały przeważnie wolniej ;-)

Tyniec nad Ślężą i Jordanów Śląski

Sobota, 6 grudnia 2008 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Tyniec nad Ślężą i Jordanów Śląski
czyli tour de gmina Kobierzyce

Słoneczne, a jednocześnie mroźne (i dobrze, bo zamarzło błoto na wyjazdówce z domu :) ) sobotnie przedpołudnie poświęciłem na dokładne objechanie gminy Kobierzyce, wraz z zahaczeniem o sąsiednie miasteczko - Jordanów Śląski. Wyjazd był połączeniem wycieczki z realizacją sobotniego treningu z planu. Trasę dobrałem tak, by zajęła razem z rozgrzewką i rozjazdem zajęła nieco ponad 2 godziny, zaś dwie przerwy - w Tyńcu n/Śl i pobliskim Jordanowie - wypadły niemal w połowie trasy. Ponieważ googlemaps "nie widzi" większości lokalnych dróg, a nie dysponuję żadną mapą gminy ani powiatu wrocławskiego (czas poszukać namiarów na PTTK), plany musiałem oprzeć w dużej mierze na schemacie autobusów miejskich z Wrocławia. Słusznie, bowiem tam, gdzie docierają linie Sevibusu, tam też faktycznie biegnie asfaltówka, nierzadko dobrej jakości.

Po raz pierwszy od dawna zabrałem ze sobą focidło. Na zdjęcia co prawda nie miałem zbyt wiele czasu, jednak może to i lepiej - na przykład do takiego Pustkowa Żurawskiego będzie po co wracać w któryś ze spokojnych, wolnych od treningu poniedziałków lub czwartków...

Tyniec Mały - Żerniki Wrocławskie - Racławice Wlk. (start ostry ;-) ) - Królikowice - Kobierzyce - Kuklice - Szczepankowice - Budziszów - Tyniec n/Ślężą - Jordanów Śląski (przerwa) - Nasławice - Ręków - Solna - Pustków Żurawski - Wierzbice - Królikowice - Racławice Wlk. (rozjazd) - Żerniki Wr. - Tyniec Mały

A poniżej chyba największa atrakcja dzisiejszej trasy - kościół z 1250 r. w Tyńcu nad Ślężą pod jakże słusznym wezwaniem mojego imiennika - św. Michała ;-)


10:00 - ~12:45

Wzgórza Trzebnickie

Sobota, 15 listopada 2008 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Wzgórza Trzebnickie.

Bardzo przyjemna trasa terenowa - 50% szeroka terenówka wśród górek, 50% piaszczysta droga leśna z widokami na końcu. Asfalty i kostka tylko podczas przejazdu przez wsie. Jednym słowem super :)

Wilczyn Leśny - teren - Manice - teren - Strzeszów - Ozorowice - las - Wilczyn Leśny

Jelcz-Laskowice

Sobota, 18 października 2008 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Jelcz-Laskowice


Wybrałem się dziś tam, gdzie zaledwie 21 lat temu powstało od podstaw miasto na potrzeby fabryki - i to nie byle jakiej - Jelczańskich Zakładów Samochodowych Produkujący ciężarówki i oparte o nie wozy bojowe oraz autobusy producent pewnie działał by do dziś, gdyby nie nierozważna polityka firmy prowadzona przez całe lata 90. przez S.Zasadę, przez co formalnie upadła najpierw produkcja ciężarówek, a kilka dni temu autobusów, dobijając tym samym gwóźdź do trumny firmy.



Nie mogłem się powstrzymać - jak widać - przed uwiecznieniem chociaż na kiepskich fotkach z komórki wielkiego jak pół dawnego "Poltegoru" biurowca, pustego do 1 piętra od kilku lat, a teraz bodajże w całości. Gdybym przyjechał tu rok temu, mógłbym przypiąć rower przy wejściu i zwiedzić w środku muzeum JZS. Dziś jednak i tak mam szczęście. Są bowiem plany, by i ten symbol minionej epoki zmieść z powierzchni ziemii. Po prostu, nie ma komu w 15 000. miasteczku utrzymywać wielkiego i energochłonnego wieżowca. Fotek fabryki (tajniackich, rzecz jasna, co by się nie kłócić z ochroną) nie zrobiłem z prostej przyczyny - jak to w peerelowskim zakładzie strategicznym hale, nie dość że otoczone betonowym płotem, zakamuflowane są sporym pasem zielenii.

Dziś wśród wielu obiektów rosną już wielkie,dzikie krzaki. Plac odbiorczy przed fabryką pusty, szyby w budynku dawnego biura konstrukcyjnego powybijane... O resztę terenu zakładu - a częściowo i mieszkańców Jelcza pracujących dawniej w fabryce - nie ma się co martwić. Na teren JZS i okolicznych miejscowości ściągnięto m.in. Faurecię, Toyotę i kilkunastu innych producentów z branży, którzy docenili dostępność kadry. A krajowe tradycje motoryzacyjne? Może tylko ciężarówek żal. Porządne autobusy dziś wypuszcza w świat (dosłownie) w niemałych ilościach usamodzielniony Neoplan Polska, czyli podpoznańskie zakłady Solaris Bus. Kapitał w stu procentach polski. I obywa się przy tym bez jedenastopiętrowca, czy zakładu na pół miasta (i miasta dla zakładu).

Trasa w skrócie: Tyniec - Domasław - Żórawina - Wojkowice - Oława - Stary Otok - Jelcz-Laskowice - Czernica - Kamieniec Wroc. - Wrocław (Strachowice - Sępolno - "Grunwald" - centrum - Krzyki - Partynice)- Ślęża - Bielany - Domasław - Tyniec