Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczka

Dystans całkowity:8995.67 km (w terenie 633.02 km; 7.04%)
Czas w ruchu:453:41
Średnia prędkość:19.74 km/h
Maksymalna prędkość:60.20 km/h
Maks. tętno maksymalne:183 (93 %)
Maks. tętno średnie:149 (76 %)
Suma kalorii:21362 kcal
Liczba aktywności:162
Średnio na aktywność:55.53 km i 2h 49m
Więcej statystyk

Kaczorów

Niedziela, 1 lipca 2012 · Komentarze(1)
Wiedząc o prognozowanej na niedzielę wyjątkowo ładnej pogodzie i wolnym dniu po z reguły spokojnej nocnej zmianie w pracy, ogłosiłem dzień wcześniej w legnickim wątkum forum rowerowego, iż zapraszam chętnych na wyjazd około dziesiątej rano. Zachęcać do jazdy nie trzeba było długo - już po godzinie od wpisu, po krótkiej wymianie smsów, umówiliśmy się wstępnie z Olkiem, że jutro jedziemy gdzieś dalej. Nie przewidziałem wówczas porannego załamania pogody oraz tego, że zaproponuję przez nie przesunięcie wyjazdu na późniejszą godzinę. Olek też tego nie przewidział ani nie sprawdził forum i tym sposobem o 10:15 telefonował do mnie ze skrzyżowania, gdzie jestem, podczas gdy ja, zaskoczony, siedziałem w domu...

Punkt 12:20, gdy rozpogodziło się zupełnie, przyjechałem na skrzyżowanie Jaworzyńskiej z Nowodworską, gdzie czekał już Marek. Zdecydowaliśmy, żeby czekać do 12:45, gdyby jednak znaleźli się jeszcze chętni na wspólny wyjazd. Oczekując czasu odjazdu, bawiłem się telefonem m.in. sprawdzając forum i bawiąc się konfiguracją GPS, w międzyczasie dywagując z Markiem, którędy by tu udać się na Świerzawę - pierwotnie, nie bez problemów, zaplanowany cel. Tymczasem, niespodziewanie podjechał przywitać się z nami Andrzej, obwieszczając że wyjeżdża właśnie do Janowic Wielkich. Chwila konsultacji sprawiła, że znaliśmy już dokładny przebieg trasy do przemierzenia: najpierw "odprowadzamy" Andrzeja do Kaczorowa, później zaś odbijamy na Wojcieszów i Świerzawę.



Nasza trzyosobowa karawana wyruszyła z Legnicy kwadrans przed pierwszą. Tłuczenie się dość interwałowym odcinkiem przez Bogaczów, czy Stanisławów zastąpiliśmy jazdą naokoło, przez Stary Jawor i Chełmiec. Dzięki przerwie na posilenie się, w Piotrowicach, mimo swojej w zasadzie lichej formy, udało mnie się pokonać podjazd bez przeszkód :) Nie za szybkie na tym odcinku, nie licząc zjazdów, tempo jazdy wynagradzały widoki, które chętnie uwieczniałem na zdjęciach:

w stronę Jawora

w stronę Myślinowa

i... przed siebie

w oddali widać Śnieżkę (koło Mysłowa)


Niespiesznym tempem ale wytrwale, z kilkoma krótkimi zatrzymaniami po drodze, drogami ze śladową ilością aut (nie licząc krótkiego zjazdu krajową 3) dotarliśmy do Kaczorowa ok. 15:30. Tam rozstaliśmy się z Andrzejem, po czym odbiliśmy na Wojcieszów i wkrótce, przejeżdżając nieopodal Góry Miłek


dotarliśmy na zaporę na Jeziorze Kaczorowskim


Jezioro nie powala gabarytami, przypomina raczej stawik. Nic dziwnego, skoro to tzw. suchy zbiornik na potoku, który zbiera kilka mniejszych strumieni. Ów strumienie właśnie od tej zapory zwą się dobrze nam znaną, dającą nazwę pobliskiemu pasmu gór Kaczawą. Więcej o źródłach Kaczawy w dość przystępnej formie wyjaśnia strona Klubu Turystyki Pieszej "Sznurówa" - polecam, ciekawe.

Ów kaczawski strumyczek w sytuacji powodziowej musi stwarzać dla Wojcieszowa, którego środkiem się wije, nie lada zagrożenie, skoro upust przelewowy ze zbiornika umieszczony jest naprawdę wysoko:


Po blisko dziesięciu minutach spędzonych na zaporze udaliśmy się żwawym już tempem (w końcu w dół ;-) ) do Świerzawy, gdzie tutejsza Biedronka niepierwszy raz ratuje życie strudzonych długą trasą cyklistów. Obawiałem się, czy sklep nie będzie już zamknięty, jednak nawet w niedzielę świerzawski market pracuje od 10 do 20. Ze Świerzawy wybraliśmy drogę przez Gozdno, Biegoszów i Wilków, a stamtąd szutrowym, a później asfaltowym, mało popularnym skrótem do Rokitnicy.

Do Legnicy wjechaliśmy naokoło, przez Sichów, Winnicę i Babin, chcąc zajechać do myjni na Auchan, by obmyć rowery z kurzu. Wycieczkę zasadniczo zakończyliśmy właśnie na myjni, gdzie każdy z nas pojechał w swoją stronę. Wybiła wówczas dziewiętnasta.

Dziękuję za uwagę ;-))

Jerzmanice-Zdrój

Sobota, 30 czerwca 2012 · Komentarze(1)
O 10:20 po wcześniejszym umówieniu na forum rowerowym, ruszyliśmy z Miłoszem na wycieczkę na Pogórze. Przeczekując pod wiatą w Kościelcu przelotny deszczyk, zajechaliśmy do pierwotnie planowanego celu, czyli Stanisławowa (omijając Rosochę), wróciliśmy zaś przez górę Trupień i Jerzmanice-Zdrój. Opłaciło się nie zawracać do Legnicy. Mniej-więcej od Jerzmanic rozpogodziło się na dobre. Wręcz aż za dobre, jeśli patrzeć na obecne o 19:41 32 stopnie na termometrze!

Od Kościelca testowałem GPS w swoim nowym telefonie (Samsung Galaxy Ace z Androidem, rejestracja googlowskim programem My Track). Spisał się rewelacyjnie. Brakujące odcinki dróg wyrysowałem już w Open Street Map. Nie wiem jeszcze, czy automatycznie pojawią się po pewnym czasie automatycznie na warstwach innych niż mapnik (opcja wyboru "Open Street Map" w przeglądarkach, na sporym powiększeniu).

#lat=51.155590963741&lng=15.997608952331&zoom=12&maptype=osm

Dookoła miasta

Piątek, 22 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Podwieczorna wycieczka z Damianem. Z Miłkowic na Grzymalin, z Grzymalina na Dobrzejów, z Dobrzejowa na Miłogostowice, stamtąd na Spaloną, później na Rosochatą, z Koskowic zaś na Legnickie Pole... I w ten sposób, nie wiadomo kiedy, zrobiliśmy niemal 75 km wkoło nie tak wielkiej przecież Legnicy :)

Górzec i Stanisławów

Niedziela, 10 czerwca 2012 · Komentarze(1)
Kolejna udana wycieczka silną grupą legniczanek i legniczan ;-)

Wraz z Anią, Bożeną, Eweliną, Jarkiem oraz Olkiem rześkim tempem wybraliśmy się na masyw Górzca, skąd - najpierw w obliczu nadchodzącego, a ostatecznie w deszczu - wróciliśmy po ponad dwóch godzinach. Nadrobiłem parę kilometrów, objeżdżając asfaltem dwa odcinki terenowe (Warmątowice i Górzec). Nie byliśmy bynajmniej jedynymi rowerowymi zapaleńcami, którzy raczyli ruszyć się z domu mimo nadciągających od strony Karkonoszy ciemnych chmur. Na samym wstępie objechaliśmy popisowo dwójkę turystów, podczas objazdu za Przybyłowicami, w którym towarzyszył mi Jarek, minęliśmy Arka T. z kolegami na szosówkach, zaś po dojeździe do Bielowic pogawędziliśmy chwilę z przedstawicielami Legnickiej Inicjatywy Turystyki Rowerowej, powszechnie znanej pod dającym do myślenia skrótem.

Wczoraj, przy okazji zmiany opon na slicki, pogrzebałem odrobinę imbusami przy tylnej przerzutce. Udało mnie się nie tylko uruchomić jedno z unieruchomionych po dawien dawnym wykrzywieniu haka kółeczek, przez które łańcuch wyrżnął sobie wyżłobienie w wózku i ślizgał się po nim, ale nawet - momentalnie przykładając siłę do wózka ;-) - naprostować przerzutkę (albo nieznacznie wykrzywić hak), przez co przerzutka tylna chodzi rewelacyjnie. Gorzej, że rozregulowała się przednia, co mniej-więcej od Stanisławowa bardzo mocno dawało mnie się we znaki.

Kapella

Środa, 18 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Wypad na podwieczorek na Chrośnickiej Przełęczy.

Tam: przez Warmątowice Sienkiewiczowskie, Górzec, Starą Kraśnicę i Janochów.

Powrót: przez Lubiechową, świerzawski rynek, Kondratów, leszczyńskie lasy, Krajewo i Janowice.

Pogórze Kaczawskie

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria wycieczka
Zamierzałem wybrać się dziś na zaproponowaną przez Jarka wycieczkę Szlakiem Wygasłych Wulkanów. Od początku jednak zaproponowana godzina startu: 9:00 nie wróżyła, bym był w stanie się wyrobić. Udało się ją przesunąć na 10:00, jednak i ta okazała się dla mnie nieosiągalna. Od pewnego czasu liczba zajęć, jakie mam do zrobienia w tygodniu co rano, każe zapomnieć o jakimkolwiek wyjeździe na rower wcześniej niż o 11:00.

Sprężając się jak tylko mogłem, wyruszyłem na Pogórze Kaczawskie tuż po 10:30, przez chwilę sądząc nawet, że może uda nam się spotkać grupę na trasie. Skutecznie zwątpiłem w te zamiary po 11:00, gdy z telefonu od Jarka wynikało że wycieczkowicze są już w Myśliborzu, tymczasem ja byłem w Krajewie Górnym i miałem przed sobą najgorszy czasowo odcinek. Mogłem co prawda gnać inną drogą, jednak wydało mnie się to bezcelowe - musiałbym przycisnąć tak, że później nie byłbym w stanie pokonać założonego dystansu. Wolałem nie ryzykować, tym bardziej że z górki przed Łaźnikami widać już było, że w oddali pada. Podziękowałem za propozycję spotkania i kontynuowania razem, udałem się na kolejną samotną wycieczkę po Chełmach.

Tuż za Łaźnikami odbiłem w szuter wiodący na przestrzał do szosy Pomocne - Prusice, na pierwszym skrzyżowaniu odbijając w prawo w podobnie wyjeżdżoną drogę. Droga okazała się wieść do zerwanego i nie do końca odbudowanego mostku nad Prusickim Potokiem.



Za mostkiem szlak był zaorany. Jednak poszukiwanie alternatywy poskutkowało odkryciem bardzo ciekawej dla zwolenników wykorzystywania roweru górskiego zgodnie z przeznaczeniem ścieżki. Okazało się, że wylot z którego skorzystałem na rozdrożu wiedzie na pole (z wyjeżdżonym śladem po ciągniku), jednak dojazd do szosy był kwestią kilometra.

Kontynując eksplorację na dobrą sprawę nieobecnych nawet na mapach ścieżek, zaraz za wlotem na szosę do Prusic odbiłem w kierunku południowo-wschodnim ponownie w las, by na pierwszym rozdrożu wjechać w dół na zachód. Stamtąd, równie sympatyczną drogą i - o dziwo - nieobecnym na mapach czarnym szlakiem (pisałem o nim już kiedyś, nie wygląda to na robotę PTTKu) dojechałem wzdłuż malowniczego uskoku brzeźnego, na mapie opisanym jako Sichowskie Wzgórza, prosto do Prusic.

Całość rozpoznanego dziś terenu pozwolę sobie zaznaczyć na mapce PK Chełmy z wydawnictwa Plan, jaką nabyłem wraz z Gazetą Wrocławską w 2008 r.


Stamtąd, w dość rzęsistej już mżawce, przeradzającej się w deszcz, wskoczyłem na asfalt do Leszczyny, by za chwilę spenetrować część szlaku czerwonego w kierunku Złotoryi. Droga leśna, w końcowym odcinku jest co prawda przejezdna, nie jest jednak ani atrakcyjna widokowo (nie licząc zalegających na ścieżkach gruzu i śmieci), ani profilowo. Zdecydowanie nie polecam.

Ze wzniesienia nad Leszczyną, tuż za zasypanym przejazdem kolejowym bocznicy do ZG Lena, w kierunku Kotliny Jeleniogórskiej rozpościerał się widok na zalewający się deszczem skraj Karkonoszy i Gór Kaczawskich. Darowałem więc sobie dalszy rekonesans terenowych szlaków, uznając że dzisiejszy wyjazd i tak nie poszedł na marne i zafundowałem ostatnią atrakcję w postaci pełnego podjazdu z Wilkowa na Trupień. W Kondratowie, około 12:45, spróbowałem jeszcze zadzwonić do Olka, czy grupa nie jest gdzieś blisko. Jako że nie odbierał, a aura zrobiła się zdecydowanie nieprzyjemna, znacznie przyspieszyłem i pognałem asfaltami do Legnicy, w Stanisławowie spotykając wyruszającego na trening Jacka.

Góry Kaczawskie

Piątek, 6 kwietnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria wycieczka
Po załatwieniu w domu wszystkiego, co do mnie należało, wyruszyłem o 11:00 w iście wielkopiątkową pogodę z szarej i mokrawej Legnicy w dość suche, ale spowite mgłą Chełmy.

Dojazd wyglądał tak samo jak wycieczka w Buki Sudeckie z 28 października 2011 aż do szczytu Bukowina (621 m n.p.m.)

Na rozdrożu na końcu szutru skręciłem jedną ścieżkę za daleko. Mimo pomyłki jechało mnie się wyśmienicie, drogą podobną do niebieskiego szlaku który pominąłem, lekko zamglonym lasem


aż do wyjazdu na pola, gdzie czekał mnie terenowy odcinek specjalny




zakończony miłą niespodzianką

w której zatrzymałem się na opłukanie wehikułu i, jak się okazało, wymianę dętki w przednim kole. Nie spieszyłem się specjalnie, a korzystając po blisko 40 kilometrach od Legnicy z pierwszego niejako przymusowego postoju, urządziłem sobie popas, opróżniając kieszeń kamelbaka z taszczonych ze sobą wiktuałów.

Tuż za potokiem trasa zrobiła się znajoma, wyjechałem bowiem na żółty szlak wojcieszowski z Radzimowic. Pomknąłem nim do Wojcieszowa, skąd kolejnym odcinkiem, tym razem poznanym niedawno bo 16 marca, przedłużonym o niezaliczony odcinek od zielonego szlaku, wspiąłem się niemal na sam Baraniec (723 m. n.p.m.) a ściślej na Przełęcz Komarnicką (662 m. n.p.m.), z której zjechałem do Komarna.

We wsi, sądząc po odstawionym u stóp wzniesienia autobusie 2, znalazłem się w polu rażenia jeleniogórskiej komunikacji miejskiej. Chciałem uwiecznić ów własność MZK na fotografii, ale zza przystanku wybiegł z impetem kundelek najwyraźniej nie przejmujący się Wielkim Postem i mający zamiar mnie pożreć. Zadowoliłem się więc pamiątkowym kadrem pod tablicą na granicy z Jelenią Górą.


Postanowiłem nie kryć satysfakcji z osiągnięcia celu i może przedobrzyłem, bo wygląda to nieco sztucznie. Ale wierzcie, to prawdziwa reakcja na końcu zjazdu, który poprzedziła naprawdę długa i mozolna wspinaczka.

Z Kapelli zjechałem swoim zwyczajem przez Lubiechową i wyleciałem na świerzawski rynek, skąd udałem się do Rzeszówka (sklepostop) i Kondratowa. Z drogi na Trupień wiodącej do Wilkowa zboczyłem do leszczyńskich lasów, gdzie zajefajnymi ubitymi szutrami, których jest tu mnóstwo, dojechałem do Stanisławowa. Po drodze zauważyłem odnowione miejsce odpoczynku tuż za zjazdem (czerwony szlak pieszy) z Rosochy.


Od Stanisławowa poleciałem standardowo przez Sichówek i niestandardowo przez Krajewo, Święciany i Prostynię. Przy Auchan skorzystałem z myjni, o dziwo ani tam ani na parkingu, mimo 18:45, świątecznych tłumów nie było. Jeszcze albo już.

Mapka - tylko dla pi razy drzwi wykresu wysokościowego. Jeśli chodzi o prezentację przebiegu, po wymuszonej rezygnacji z Googlemaps to mija się z celem. Bikemap.net zeszło na psy.

Podlegnickie wsie, lasy, jeziora

Niedziela, 1 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Popołudniowa wycieczka tradycyjnie spacerowym tempem z Damianem, który jak co roku w swoje urodziny zainaugurował sezon dłuższych wycieczek. Jakkolwiek "dłuższe" u mnie i Damiana to różne pojęcia, jak i profil tras jakie preferujemy jest zgoła odmienny, uważam że od czasu do czasu przyjemniej pokręcić z kimś znajomym, więc powodów do narzekań nie mam. Poza tym, i okolica, w której dziś bawiliśmy mimo wszystko jest dość widokowa.

Pierw zajrzeliśmy, co słychać na budowie nowego cmentarza komunalnego w Jaszkowie. Następnie wróciliśmy przez Lipce i Ulesie na legnickie przedmieścia, by w pobliżu Ciepłowni WPEC znów wyjechać - do Pątnowa. W końcu do miasta wjechaliśmy przez urokliwe obrzeża Spalonej i w pobliżu jezior: Jaśkowickiego i Kunickiego.



W drodze powrotnej, szczególnie na odcinku z Jaśkowic do Kunic dał nam w kość nieprzyjemny wiatr. Ledwo parę dni temu porządkując szafę spakowałem i odłożyłem zimowe rzeczy rowerowe. Przed dzisiejszym wyjazdem wyciągałem z torby cieplejszą kurtkę, którą najbardziej doceniłem na ów odcinku. Nawiasem mówiąc, gdy tak dalej pójdzie, sięgnę jeszcze po "długie" rękawiczki i cieplejsze spodnie. Na osłodę przed nami w oddali rozpozcierał się widok na odległe Karkonosze, wraz z majestatycznie wyglądającą dziś Śnieżką. Aż pożałowałem przez moment, że nie dysponuję aparatem, którym byłbym w stanie uwiecznić takie widoki.

Rada dla wszystkich, którzy w Ziemnicach napotkają z pozoru agresywnego, niewielkiego pieska. Wystarczy stanąć, chwycić rower (tak!) i zagestykulować, że rzucimy w niego naszym jednośladem (krav maga :P). Efekt: psiak zwiewa na swoją posesję aż się kurzy! Mam nadzieję, że za szybko nie nauczy się, że rowerzyści tylko tak straszą i można nas spokojnie gryźć.

Pogórze Kaczawskie

Wtorek, 27 marca 2012 · Komentarze(0)
Propozycja Olka w legnickim wątku forum rowerowego poskutkowała takim oto wspólnym wypadem między 15:30 a 19:30:


Uwagę widowni pragnę zwrócić na jak sądzę interesujący profil trasy. Pierwotnie od Muchowa chciałem wracać przez Myślinów, Jeżyków, górę Górzec, czerwony i zielony szlak, Męcinkę oraz zaporę zbiornika Słup. Od tego zamiaru odwiódł mnie tylko... powoli zapadający zmierzch.

Tylko jedno dłuższe zatrzymanie - pod sklepem w Leszczynie pod Rosochą.