Chociaż nie wystartowaliśmy w Brzegu, ostatni dzień zgrupowania i tak upłynął pod znakiem XC. Po 11:00 pojechaliśmy do Zachełmia, gdzie przez prawie 1,5 godziny krążyliśmy po pętli składającej się w jednej połowie z mocnego asfaltowego podjazdu, a w drugiej ze średnio technicznego zjazdu. Tu wyłaziły nieco moje braki w technice (generalnie za mało wprawy w zjeżdżaniu po "telewizorach"), choć wcale mnie to nie zniechęcało (wręcz przeciwnie - widać braki = widać, co trzeba szlifować). Udało mi się zrobić 7 pełnych kółek, choć generalnie normą było 10. Po treningu przyszedł czas na czyszczenie rowerów, obiad, wykwaterowanie i wyjazd.
Trzy dni z życiorysu nie wiadomo, kiedy minęły... :) Przyjemne trzy dni - od kiedy wyjechałem z Legnicy w ogóle doskwierał mi brak górzystych dróg, i pożyteczne trzy dni - udało mi się spostrzec kilka aspektów mojego stylu jazdy, nad którymi muszę jeszcze mniej lub więcej popracować.
Sobotnie treningi rozpoczęliśmy około 11 od dość długiej rozgrzewki - biegów dookoła Przesieki (Przesieka - Podgórzyn - Przesieka). Prawie dwugodzinne kółeczka dały się we znaki znakomitej większości z nas. Mnie też - właściwie zamiast biegać, zrobiłem marszobieg na dwa okrążenia. Po trzynastej natomiast było zdecydowanie przyjemniej - trening wytrzymałościowy, czyli męczenie podjazdu od kościoła w Sosnówce do brązowej tablicy miejscowości "Karpacz" (na szczycie w... Borowicach), zjazd i tak w kołko do 15:00. Zrobiłem jedną pętlę po wczorajszej trasie i trzy takie podjazdy/zjazdy, czyli tyle, ile większość z nas. Rekordziście udało się zrobić 7 takich podjazdów, z kolei byli i tacy, którym bieganie najwyraźniej odebrało ochotę.
Po obiedzie, podobnie jak wczoraj regeneracja, którą tym razem urozmaicił spacerek. O 18:00 wybraliśmy się na spacer w kierunku Odrodzenia i Dwóch Mostów. Około dwa kilometry od Kalińca dookoła zalegał jeszcze śnieg. Po kolacji natomiast omówiliśmy plan treningów i startów na nowy sezon oraz - co najciekawsze - poznaliśmy nową zawodniczkę Votum Team'u :-)
Z racji ładnej pogody, jaka towarzyszyła nam od południa do zmroku i podobnych prognoz na niedzielę, zrezygnowaliśmy z planu awaryjnego w postaci startu w XC w Brzegu. Plan był taki by startować, jeżeli w Przesiece nie byłoby warunków do rowerowania i trening ograniczylibyśmy tylko do biegania i ewentualnie wyjazdu na basen do JG. Na szczęście na wysokościach przydatnych dla nas śnieg ustąpił.
W piątek w Przesiece w zasadzie kończyła się zima. Asfalty były już czarne, za to teren pokrywał jeszcze śnieg. Topił się szybko - od rana padał tu deszcz.
Z Wrocławia na miejsce dobiliśmy około dwunastej. Po godzinie zaś, już na rowerach, ruszyliśmy w stronę Jeleniej Góry, konkretnie siedziby znanej firmy Quest ;) Cel - przymiarka nowych strojów klubowych.
W drodze powrotnej zdążyło się rozpogodzić, nadeszła więc pora na pierwsze treningi na okrężnej trasie (mniej-więcej) dookoła zbiornika Sosnówka i jego okolic. Najbardziej wytrwali zrobili trzy kółeczka, najmniej - tylko jedno. Mnie osobiście udało się przejechać trasę dwukrotnie.
trasy: I Przesieka - Podgórzyn - Jelenia Góra Podgórzyńska - Wolności - Wojska Polskiego - Wincentego Pola - Wiejska (Quest) - Różyckiego - Mickiewicza - Staniszów - Sosnówka - Podgórzyn CPN II Podgórzyn - Sosnówka - Borowice - Podgórzyn x 2 III Podgórzyn - Przesieka OW Kaliniec
Między obiadem a kolacją nastał czas na należny odpoczynek, wieczór zaś spędziliśmy na omówieniu spraw organizacyjnych.
Najnudniejszy wpis w historii mojej obecności na bikestats ;) Dojazd na parking wrocławskiego Auchana, skąd z trenerem i Olkiem zabrałem się do Przesieki.
Spotkało mnie dziś niemałe zaskoczenie. Wchodzę po powrocie z uczelni na forum naszego teamu, a tam informacja, że w niedzielę z rana jedziemy prosto ze zgrupowania na wyścig XC do Brzegu. Nie wiem co o tym myśleć, bo generalnie na cały sezon nie planowałem żadnych startów w cross country. Ale może to i dobrze. Będzie okazja sprawdzić się na lokalnym, otwartym wyścigu (czyt. przekonać się na własnej skórze, jak to jest dostać dubla). A kto wie, może nawet przeżyję tych 10 okrążeń, a jak się spodoba, odważę się wystartować w maju w Legnicy, o ile wyścig znów się odbędzie?...
Do rzeczy, trasa. Dojazd: Tyniec Mały - Żerniki Małe - Racławice Wielkie. Powrót: odwrotnie. Trasa właściwa: Racławice - Królikowice - Kobierzyce - Chrzanów - Racławice x 3 i na koniec Racławice - Nowiny - Kobierzyce - Żerniki Małe
O 8. rano ruszyłem na tyniecki przystanek PKS, gdzie umówiłem się na spotkanie ze startującymi z Psiego Pola Michałem, Wojtkiem i Olkiem. Chwilę później klubowy wyjazd na powitanie wiosny należało uznać za rozpoczęty. Pojechaliśmy do Sobótki (trasa jak moja z 10.03), a dalej dość interwałową i bardzo widokową drogą przez Strzegomiany, Będkowice i Sulistrowiczki na Przełęcz Tąpadła. Pierwotnie mieliśmy wjechać na szczyt Ślęży, czego zresztą usiłowaliśmy dokonać, okazało się jednak że powyżej 2/3 gruntowego podjazdu drogę pokrywa lód, a wokół (na wysokości ok. 600 m n.p.m.) wciąż leży pełno śniegu... Zawróciliśmy więc na Tąpadła, a po krótkiej przerwie w góralskim barze wróciliśmy przez Wiry do Sobótki. Mile zapamiętam Wiry - piękne, serpentynowe zjazdy a'la Kapella z rekreacyjną prędkością 55 km/h. Trasa wokół Ślęży zresztą też niczego sobie - za sprawą maratonu biegowego (biegacze biegli gdzieś kilka kilometrów za nami) jechaliśmy w zamkniętym ruchu drogowym, mijając oznaczenia kilometrażu i bufety. Na pierwszym obsługa nawet zaprosiła nas na uzupełnienie bidonów - dziękujemy :-) No i te widoki po drodze na Tąpadła i może nie najcieplejsza, ale już typowo wiosenna pogoda... Z Sobótki wróciliśmy tą samą drogą. Najkrócej mówiąc - było super :D
Wyjazd o 16. Pokrążyłem dłuższą chwilę po tynieckich polach, po czym wyjechałem na trasę: Tyniec - Żerniki - Racławice - Chrzanów - Królikowice - Kobierzyce - Chrzanów - Racławice - Tyniec. Od Chrzanowa w kierunku Tyńca walka z silnym wiatrem. Nawet to polubiłem, podobnie jak ostatnio coś przyjemniej mi się podjeżdża, niż zjeżdża.
Powrót z weekendowej wizyty w domu. Rozpoczęty nietypowo, bo trwającą ok. godziny spokojną wycieczką po mieście z Damianem od os. Asnyka przez "Kwadrat", park, Bielany i ścieżkę na Koperniku do starej pętli przy Koskowickiej. Stamtąd już sam pognałem do Tyńca standardową trasą. Na aurę nie narzekam - wiatr w plecy bardzo dużo pomógł, a gęste chmury i deszcz złapały mnie dopiero w Sośnicy. I to tylko na chwilę.
Było szybko, choć tętno i samopoczucie pozwalało na więcej.
kol(ej)arz ;-))
2007 - powrót na rower po 15 latach przerwy.
2008 - pierwszy wyścig, dołączenie do MTB Votum Team Wrocław
2009 - 7 Bike Maratonów na koncie, maraton w Lubinie, no i ukończona na 11 miejscu etapówka :)
2010 - sezon przerwała nieoczekiwana zmiana sytuacji życiowej i dość absorbująca praca. Koniec ścigania
2011 - mała stabilizacja i powrót na rower, pierwszy wyścig po przerwie
2012 - rok "turystyczny", na początku oczekiwana zmiana miejsca pracy, na końcu - równie oczekiwane przeniesienie służbowe i przeprowadzka do Kłodzka :)
2013 - "zadomowienie" w Kotlinie Kłodzkiej, parę ciekawych wycieczek
2014 - rok praktycznie bez roweru
2015 - powrót już chyba na dobre do Wrocławia, kolejny powrót na rower!
Bikestats towarzyszy mnie od pierwszej "współczesnej" jazdy 22.07.2007.
pole rażenia: http://zaliczgmine.pl/users/view/1102