Wpisy archiwalne w kategorii

dojazd

Dystans całkowity:1665.35 km (w terenie 48.20 km; 2.89%)
Czas w ruchu:79:47
Średnia prędkość:20.87 km/h
Maksymalna prędkość:50.70 km/h
Maks. tętno maksymalne:176 (89 %)
Maks. tętno średnie:147 (75 %)
Suma kalorii:5160 kcal
Liczba aktywności:131
Średnio na aktywność:12.71 km i 0h 36m
Więcej statystyk

dojazd

Niedziela, 18 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Powrót do normalnego życia ;-)

dom - praca - dom

Dojazd

Poniedziałek, 12 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Dom - praca - dom.

Legnica

Poniedziałek, 22 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Dlaczego ten wpis posiada po prawej to samo, co z poprzedniego dnia - "wyczerpująco" opisałem poniżej <-:

Legnica

Niedziela, 21 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Długie leżenie w łóżku po 9 rano i zastanawianie się, dokąd by tu pojechać w wolną, słoneczną niedzielę, poskutkowało niespodziewanie brzęczącym telefonem, krótkim dialogiem i moją obecnością w pracy do samego zmierzchu. Można powiedzieć, że moje niezdecydowanie zostało ukarane.

Swoją drogą, wiwat urlopy na żądanie - szczególnie, gdy biorą je inni. To już druga taka sytuacja w ostatnim czasie.

Statystyka to w wypadku tego wpisu trzeci rodzaj prawdy - dystans licznikowy z 2 dni podzielony na... dwa dni na bikestats.

Legnica

Sobota, 20 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Dojazd do i powrót z pracy. W nocy zaś podjazd w rejon PKS, do Wojtka.

Legnica

Czwartek, 18 sierpnia 2011 · Komentarze(1)
Gdybym na trasie z domu do pracy i na zad miał jakieś przystanki, mógłbym śmiało powiesić rozkład jazdy na ten dzień. Dwa kursy tam i dwa z powrotem jednego dnia to więcej, niż zajazdów pekaesu do typowej, zabitej przysłowiowymi dechami wsi na Pogórzu Kaczawskim.

Kurs #1 - to oczywiście pospieszne gnanie do pracy, po kolejnym rytualnym wykonaniu algorytmu:
1. wyłączyć budzik w telefonie
2. wmówić sobie, że wstanie się za pięć minut
3. po jakiejś godzinie niby drzemki zerwać się z myślą "k#$%a, pies niewyprowadzony, śniadania niet, a tu już za 15 dziesiąta"

Kurs #2 - to powrót do domu, po stwierdzeniu, że dzień wcześniej zabrałem buty "robocze" do domu celem wyczyszczenia. Oczywiście, że mogę pracować od 10 do 20:30 w butach SPD. Dla mojego szefa zaś oczywiste, że stukające o beton bloki SPD straszą klientelę, w związku z czym wysłał mnie na jakiś czas do domu :>

Uczucie, że auto jadące za mną od dawnej jednostki wojskowej do VI LO mnie nie wyprzedza, a wręcz zostaje w tyle - bezcenne. Niech żyje wynalazca znaku "strefa tempo 30" i... kobiety za kółkiem.

Kurs #3 - to powrót do pracy. Obróciłem w 19 minut, a i tak musiałem zostać dłużej. Wiecie, co sądzę o kapitalistach.

A kurs #4 - eutanazja :D

Wracałem wykończony po pracy. Tak wykończony, że zaraz po wyjściu cofnąłem się z powrotem, żeby odłożyć w biurze telefon służbowy, o którym zapomniałem ze spowodowanego przepracowaniem odmóżdżenia. Wiedząc, w jakim jestem stanie, postanowiłem nie szarżować w drodze powrotnej. Tymczasem na początku al.Rzeczypospolitej nie wiadomo skąd wyrósł młody cywil na niebiesko-białej mało rasowej szosówce, który najpewniej też wracał z pracy z tego rejonu... Na bezczelnego, wciął się przede mnie (wlokącego się ślimaczym tempem) na wjazd na ścieżkę. Nie muszę opisywać tego towarzyszącego ludzkości od zawsze uczucia, jakie we mnie wstąpiło w tym momencie. Nie muszę też pisać, że nie dam sobie w kaszę dmuchać - więc wyminąłem śmiałka opustoszałym chodnikiem. Zaskoczony niepozorny "szosowiec", któremu na widok tej zagrywki rozpromieniła się micha, w tym momencie zrobił ze swojego roweru jakiś tam użytek i też nie dał sobie dmuchać, na parę sekund obejmując prowadzenie. Nie powiem, teraz to mnie rozpromieniła się micha, na widok jak to zuchwały jeździec przerywa pedałowanie co jakiś czas, zwalnia na zakrętach czy przed progami zwalniającymi. Na kretowisku przypominającym asfalt pod koniec Okrężnej znudził mnie się ten spektakl i sprawiedliwości stało się zadość. Teraz do pełni szczęścia wystarczyło trochę pozygzakować, żeby nie robić za lokomotywę. Nie ma to jak zygzakować przy 44 km/h (okazało się, że to była V-max tego dnia) bez oświetlenia na Świerkowej, ale sami wiecie... czegóż się nie robi dla młodego pokolenia, które ktoś przecież musi nauczyć pokory. Gorzej jak młode pokolenie się stawia i za ostatnim progiem zwalniającym pod VI LO znów dokazuje. A najgorzej, jak miast jechać po bożemu na Heweliusza, odbija w Galileusza. Powiedzmy, że uznaję to za akt ucieczki i kapitulacji. Ale następnym razem, uprzedzam: gdy nie będę mieć takiego sajgonu w pracy i na drugi dzień na 8:30 - to nie ja będę później zdychać w windzie. Czarna Wołga to nic. Z czarnym Cannondale'm się nie zadziera!

Moje zmartwychwstanie i wpis sponsoruje litrowa butelka trucizny w szarym plastiku z Biedronki. W końcu "co Was nie zabije, to wzmocni". Choć zdaniem znającego się na rzeczy propagatora tej teorii, analogiczna trucizna z Kauflandu (ta o smaku coli) jest o niebo lepsza.

dojazd

Poniedziałek, 8 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Dojazd do pracy i powrót.

Legnica

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Dojazd do pracy i powrót.

dojazd

Sobota, 6 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Dojazd do pracy i powrót.