Mała rzecz, a cieszy ;-) Tym razem nie maraton pod tytułem rajd - po prostu
rajd rowerowy Szlakiem Bitwy Legnickiejz OSiRem z okazji Dnia bez Samochodu.
Przed Ośrodek Sportu i Rekreacji stawiam się za dwadzieścia jedenasta. Puszczam sygnał do
Wojtka - przybywa po dziesięciu minutach. Przed ośrodkiem gromadzi się garstka rowerzystów, między innymi klub
Ekorama z Huty Miedzi. Prawdziwą frekwencję napędza jednak wieeeelka grupa pierwszoklasistów którejś z legnickich podstawówek wraz z paniami nauczycielkami :) To zwiastuje tradycyjną prędkość na wycieczce z OSiRem, której jadąc w takim tłumie naprawdę się nie czuje :-)
Za pięć jedenasta kolumna szykuje się do startu. Wcześniej przybywa fotograf z lca.pl - nawet załapałem się na jedną fotkę ;p Chwila na przemowę wiceprezydenta Legnicy ("łubu dubu, niech nam żyje prezes klubu" ;p), następnie pana dyrektora i lecimy :D Tym razem OSiR nie wyposażył nas w mapki tak jak na wiosnę (skan nawet wstawiłem wtedy na bikelog -
klik, dlatego pomogę chętnym do zaliczenia naszej dzisiejszej trasy mapką własnej roboty na bazie
Zumi.pl.
(klik)Wyjazd z miasta różnił się nieco od wiosennego "Rajdu Trzech Jezior" - przez rozłożenie przy fontannie Neptuna bazy remontowej nie było rundy honorowej dookoła Rynku, za to dzięki uczynności naszej kochanej drogówki małe i duże dzieci ;-) nie musiały targać rowerów przez wiadukt - do parku wjechaliśmy po pasach na Witelona. Dalej przejazd główną aleją i na Bielańskiej gigantyczny dla niektórych podjazd pod wał i równie kolosalny zjazd :-) Jeszcze dalej zaś, z miasta wyjechaliśmy Okrężną, gruntówkami wśród działek i garaży i Koskowicką do Bartoszowa.
Najlepsze jednak przed nami - czerwony szlak Bitwy Legnickiej 1241 r. dał najmłodszym uczestnikom wyprawy w kość. Były nagłe akcje, nie obyło się bez kilku gleb. Na szczęście wszyscy cali i zdrowi przemieszczali się od jednego miejsca postoju do drugiego. Prawdziwy hardkor czekał jednak wszystkich na ostatniej prostej - zgodnie z nową świecką tradycją 2 kilometry przed zjazdem na wiadukt nad autostradą miejscowy chłop zaorał kilkadziesiąt metrów drogi... Tyle pocieszenia, że sprawiedliwości stało się zadość i na rozjechanym dziś kawałku kartofliska raczej nic prędko nie urośnie.
Do bazy OSiRu w Legnickim Polu dojechaliśmy po dwóch godzinach od startu. Dzieciaki zadowolone z impetem przekroczyły bramę campingu, a my zaraz za nimi. Nikomu nie chciało się narzekać na pogodę i na znak protestu zatrzymywać przed samą metą ;p
Skosztowaliśmy z Wojtkiem przygotowanego przez organizatorów poczęstunku (w roli głównej kapuśniak) i po chwili odpoczynku gonieni czasem wróciliśmy do Legnicy. W imię ratowania dzisiejszej średniej, która w Legnickim Polu wynosiła niewiele ponad 11 km/h jak szaleni zjechaliśmy do miasta z góry Widok, obok Gniewomierza i fabryki Lenovo. Jaworzyńską, Stromą i parkiem (z przejazdem przez górkę saneczkową) wróciliśmy do domów ;p
To nie koniec obchodów dnia bez samochodu w Legnicy - "Konkrety" donoszą, że w poniedziałek chętni mogą podróżować bezpłatnie po mieście autobusami MPK za okazaniem dowodu rejestracyjnego i prawa jazdy, natomiast o 15 klub kolarstwa górskiego zaprasza na przejazd po mieście (zbiórka na boisku bocznym w parku). O ile deszcz nie przeszkodzi, skorzystam z drugiej propozycji. W końcu co za różnica śmigać po mieście szybko i w pojedynkę, czy wolniej i całym stadem ;-)
PS. czytelnikom gratuluję wytrwałości ;-)