Wpisy archiwalne w kategorii

~ z VTW

Dystans całkowity:1440.86 km (w terenie 508.87 km; 35.32%)
Czas w ruchu:86:38
Średnia prędkość:18.56 km/h
Maksymalna prędkość:59.20 km/h
Suma podjazdów:1200 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:165 (84 %)
Suma kalorii:24280 kcal
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:62.65 km i 2h 59m
Więcej statystyk

Fujifilm BikeMaraton #02 Boguszów-Gorce

Sobota, 9 maja 2009 · Komentarze(3)
Nareszcie góry, nareszcie emocje
Fujifilm BikeMaraton #02 BOGUSZÓW-GORCE

Pobudka w pół do piątej rano. Chwila dla siebie, śniadanie (do 1000 kCal ;) ) i wyjazd na stację w Kątach Wrocławskich. Ponieważ miałem tylko dwa pociągi, którymi byłbym w stanie dostać się na maraton (tuż po 6 i 7 rano), nie ryzykowałem opóźnienia lub odwołania drugiego i pognałem na pierwszy. Za późno wygrzebałem się z domu, w ostatniej chwili złapałem więc jeden z moich "ulubionych" składów wagonowych do Szklarskiej w Sadowicach Wrocławskich. Na stadion w Boguszowie-Gorcach, rzekomo najwyżej położony stadion miejski w Polsce, dotarłem jako jeden z pierwszych zawodników punkt 8.

Dzień wcześniej nie znalazłem ani chwili na rozjazd, przybywając wcześnie skromnie nadrobiłem zaległości wycieczką na boguszowską stację. Powody dwa - po pierwsze, ładny, długi podjazd (Uphill B-G ;) ) od stacji pod sam stadion. Po drugie - rzut oka, czy ktoś znajomy nie przybędzie z Wroca drugim pociągiem. Oba, jak się okazało, słusze. Rozjazd się udał, a ze znajomych pociągiem przyjechał Adam, z którym wraz z Michałem, kolegą ze studiów, objeżdżaliśmy tamtejszy dystans MINI dzień przed BM Wrocław. Jeszcze dwie osoby z tego pociągu w praktyce stały się znajomymi w drodze powrotnej między 17 a 19, ale to już inna historia ;-)

Do rzeczy - jak zawsze czułem się rewelacyjnie. Regularne treningi i dieta naprawdę pomagają. Poprawiłem swój błąd z usytuowaniem na starcie - tym razem startowałem z drugiego rzędu mojego, trzeciego sektora, i choć przez zjazd na początku (a zjazdy nie są moją mocną stroną) większość mnie wyprzedziła, nadrobiłem sporo strat na podjazdach. Nieustannie, przewagę zdobytą na podjazdach, po stracie na zjazdach, nadrabiałem z nawiązką kilku miejsc na kolejnych podjazdach - można powiedzieć, że pod względem trasy to był naprawdę "mój" maraton! Wbrew licznym opiniom innych, nie mam nawet powodu narzekać na przyczepność moich Red Phoenixó'w. Zemściło się na mnie natomiast to, co od co najmniej zgrupowania wypominał mi trener i pół teamu - za słabe pompowanie opon. Przy gonitwie między zawodnikami Sirbudu, Eski, czy Eski Rock (a widziałem już i tyły Harfy) z 2.sektora, około 37 km trasy tylne koło podrzucone na starym drewnianym odwodnieniu (oznakowanym [!!!]) złapało najpewniej snake'a i tak skończyła się moja dobra passa. W 10 minut straty na zmianę dętki objechało mnie na oko z pięćdziesięciu zawodników... Jak pokazują międzyczasy, może nawet i sześćdziesięciu. Wciągając w pierwszej minucie postoju żelik i odpoczywając 10 minut nabrałem w prawdzie sił, żeby nadrobić zaległość, przejeżdżając np. większą część megapodjazdu na 40. kilometrze, i w końcu dogonić tych, którzy mijali mnie, gdy czułem już tylną obręcz. Jednak ci, których uparcie goniłem byli już dalej. Ostatecznie, jak się okazało, przyjeżdżali około 13-25 minut przede mną.

Na miejscu w miasteczku posiedziałem z teamem do 17. Ogólnie, podobała mi się i dzisiejsza trasa, i organizacja, i klimat maratonu. Zamieniło się kilka słów z przejeżdżającymi (nawet samym Szatanem ];->), wymieniło pozdrowienia...

Dzięki Ludziom Dobrej Woli nawet kilka sensownych zdjęć z dzisiaj znalazło się w Internecie ;-) Dziękuję!

http://picasaweb.google.pl/MorneMeoi


http://picasaweb.google.pl/tbtomes/



MEGA [~55 km]
02:59:26
open 225/510
M2 77/135

Boguszów-Gorce

Środa, 6 maja 2009 · Komentarze(2)
Co tu dużo opisywać...

1. Tyniec Mały - Małuszów - Strzeganowice - Sośnica - Kąty Wrocławskie PKP
11:03 - 11:47

1a. Paskudny, wagonowy pociąg relacji Poznań - Jelenia Góra
12:04

1b. Na stacji Wałbrzych Szczawienko dosiada się Konrad z klubu.
13:07

2. Boguszów-Gorce PKP (...i wszystko jasne ;-) ) - Boguszów Gorce Stadion, a następnie objazd trasy dystansu MEGA II edycji Fujifilm BikeMaraton 2009. Tempo bardzo turystyczne. Z przerwami, np. na skucie zerwanego łańcucha Konrada. Najlepiej trasę opisuje organizator - w 95% szerokie leśne szutry. W dwóch miejscach, przez nowopostawione (w stosunku do 2008) bramy na podwórzach, trasa może się zmienić. Zainteresowanym dodam jeszcze tylko tyle, żebyście uważali w okolicach 40 km na mega - zmieńcie zawczasu przełożenia. Więcej szczegółów w... sobotę ;-)
13:40 - 19:09

3. Boguszów-Gorce PKP, skąd 8 minut wcześniej odjechał ostatni tego dnia osobowy do Wrocławia ^^, a następnie trasa: Boguszów Gorce - Wałbrzych PKP Miasto.
19:09 - 19:45

3a. IC "Karkonosze" Szklarska Poręba - Wrocław Główny - Warszawa Wsch.. Przymusowa jazda na główny we Wrocu, dopłata rowerowa za 9 zł, brudne wagony, jazda na korytarzu (bo przedział dla rowerzystów zajął sobie kierownik pociągu)... witamy w PKP Intercity. Nawet zwyczajne regionalne poc. osobowe na Legnica-Wrocław spisują się lepiej... A, wypada jeszcze dodać 30 min opóźnienia na trasie i widok złodziei w akcji grasujących po wagonie!
22:04 - 23:53

4. Powrót przez opustoszałe: Ślężną, Krzycką, Przyjaźni, Czekoladową, CH Bielany i DK35 do Tyńca.
23:53 - 00:30

i na koniec ciekawostka z trasy: pod koniec, niedaleko Chełmca...

...około 18. trafiliśmy na...

pierwsze strzałki :))

Fujifilm Bikemaraton #01 - Wrocław

Niedziela, 19 kwietnia 2009 · Komentarze(1)
Pierwsze koty za płoty
Fujifilm BikeMaraton #01 - WROCŁAW

Dzień zaczął się u mnie dylematem - jechać na krótko, czy ubierać kurtkę. Zdecydowałem się zaryzykować i o 8:45 wyjechałem na krótko. Wcale nie zmarznięty, do miasteczka startowego dotarłem o 10 - w sam raz na klubową sesję zdjęciową pod balonem sponsora ;) Chwilę później 8*C na dworze (później znacznie się ociepliło) dało mi się we znaki. Andrzej poratował mnie pożyczeniem rękawków. Nie wiadomo kiedy nadeszła 10:45 - czas na ustawienie w sektorze. Na miejscu spotkałem Michała, kumpla z uczelni - tak wyszło, że i dzisiaj startujemy razem. Jeszcze kilka minut, komunikaty z prośbą o pożyczenie kasku i o rozjechanym jeżu na 700 metrze trasy (faktycznie był ]:->) i wybiła 11. Ruszyli.

Wczorajsza przejażdżka odbiła się na moim refleksie. Czułem się rewelacyjnie (zresztą jak przez cały dzień), ale niepotrzebnie, zajmując nieciekawą pozycję z tyłu sektora, nie nadgoniłem z początku, przez co później miałem momentami dość ograniczone możliwości wyprzedzania (szczególnie na podjazdach, tak oto największą moją zaletę diabli dziś wzięli). W jednym z lessowych wąwozów zaliczyłem niegroźną kolizję wjeżdżając skosem na piaszczystym zjeździe w koleinę. Nic się nie stało - zdążyłem się wypiąć, poleciałem "na cztery łapy", straciłem raptem kilka sekund. Gdzieś dalej ktoś miał mniej szczęścia - jeep-sanitarka poszedł dziś w ruch...

Przed trzecim bufetem spotkałem Konrada z Teamu. Namawiał, żeby jechać z nim na giga. Odpuściłem, a, kurczę, niepotrzebnie, bo dałbym radę. Poświęciłem ok. 45 sekund na zatankowanie do bidonu Iso (cytrynowe nawet dobre) i odbiłem do mety. Przynajmniej miałem swoje kilkanaście minut dzikiej satysfakcji - gdy w lasku i na ostatniej asfaltowej prostej ludziom odcinało prąd, gnałem jak szalony z ponad czterdziestką na liczniku ^^ Tak podrasowałem swój wynik w open o 20-25 oczek do góry. Zresztą ten sam numer z ostatnim asfaltem wyszedł mi rok temu w Białym Kościele.

Pokręciłem się jeszcze chwilę po miasteczku, porozmawiałem z kolegami z Teamu (koleżanka nie zdążyła wrócić z giga), skosztowałem wiktuałów z naszego teamowego bufetu (makaroniarze - możecie pozazdrościć grilla ;D) i wyjechałem w kierunku Tyńca. Po drodze zatrzymałem się jeszcze, by zamienić parę słów z Bartkiem i Anią, których z tego miejsca pozdrawiam.

O trasie specjalnie nie piszę. Było bez niespodzianek. Szybko i sucho. Jak na przetrenowaną zimę z wyniku zadowolony nie jestem, nie powiem. Nie zniechęca mnie to, rzecz jasna. Wręcz przeciwnie...

Fotki, jeśli coś sensownego znajdę, będę wstawiać do kilku dni.

MEGA [~59 km]
02:29:43
open 316/717
M2 125/229

Objazd trasy BM Wrocław

Sobota, 4 kwietnia 2009 · Komentarze(1)
Wyjazd za piętnaście dziewiąta rano. Dojazd 24 km przez CH Bielany Wrocławskie, Klecinę, Wyścigową, Ślężną, Pułaskiego, pl. Społeczny, Wyszyńskiego, Kromera i Krzywoustego na Psie Pole. Przybyłem punktualnie na zbiórkę o 10 pod miejscowym Lidl'em, skąd z Wojtkiem, Olkiem i przez pierwszych kilkanaście km z prezesem Darkiem ruszyliśmy na objazd wrocławskiej edycji Bike Maraton. Dystans MEGA, 59 km.

Podsumowując - to nie kolarstwo górskie, to kolarstwo polne. Jazda wśród pól, przez pola i... teren budowy obwodnicy Wrocławia. Pierwszy podjazd po 20 km, niedaleko niego drugi i... tyle. Tylko trochę ciekawiej prezentują się zjazdy. Jedyną "atrakcją" trasy może być, o ile mocniej popada, błoto. Szczególnie w 2-3 rozjeżdżonych przez traktory gliniastych wąwozach. Inaczej - będzie po prostu szybko.

Powrót przez Sobieskiego, Kromera, Wyszyńskiego, pl.Dominikański, Wzgórze Partyzantów, Skargi do dworca głównego PKP (uzupełnienie bidonu), dalej zaś do Ślężnej i tą samą drogą, co wcześniej do Tyńca, dokąd dobiłem o 14:40.

Wiosna skończyła się szybko. Dziś mamy już lato - i oby tak do października!

Zgrupowanie, dzień 3.

Niedziela, 29 marca 2009 · Komentarze(0)
Chociaż nie wystartowaliśmy w Brzegu, ostatni dzień zgrupowania i tak upłynął pod znakiem XC. Po 11:00 pojechaliśmy do Zachełmia, gdzie przez prawie 1,5 godziny krążyliśmy po pętli składającej się w jednej połowie z mocnego asfaltowego podjazdu, a w drugiej ze średnio technicznego zjazdu. Tu wyłaziły nieco moje braki w technice (generalnie za mało wprawy w zjeżdżaniu po "telewizorach"), choć wcale mnie to nie zniechęcało (wręcz przeciwnie - widać braki = widać, co trzeba szlifować). Udało mi się zrobić 7 pełnych kółek, choć generalnie normą było 10. Po treningu przyszedł czas na czyszczenie rowerów, obiad, wykwaterowanie i wyjazd.

Trzy dni z życiorysu nie wiadomo, kiedy minęły... :) Przyjemne trzy dni - od kiedy wyjechałem z Legnicy w ogóle doskwierał mi brak górzystych dróg, i pożyteczne trzy dni - udało mi się spostrzec kilka aspektów mojego stylu jazdy, nad którymi muszę jeszcze mniej lub więcej popracować.

Zgrupowanie, dzień 2.

Sobota, 28 marca 2009 · Komentarze(1)
Sobotnie treningi rozpoczęliśmy około 11 od dość długiej rozgrzewki - biegów dookoła Przesieki (Przesieka - Podgórzyn - Przesieka). Prawie dwugodzinne kółeczka dały się we znaki znakomitej większości z nas. Mnie też - właściwie zamiast biegać, zrobiłem marszobieg na dwa okrążenia. Po trzynastej natomiast było zdecydowanie przyjemniej - trening wytrzymałościowy, czyli męczenie podjazdu od kościoła w Sosnówce do brązowej tablicy miejscowości "Karpacz" (na szczycie w... Borowicach), zjazd i tak w kołko do 15:00. Zrobiłem jedną pętlę po wczorajszej trasie i trzy takie podjazdy/zjazdy, czyli tyle, ile większość z nas. Rekordziście udało się zrobić 7 takich podjazdów, z kolei byli i tacy, którym bieganie najwyraźniej odebrało ochotę.

Po obiedzie, podobnie jak wczoraj regeneracja, którą tym razem urozmaicił spacerek. O 18:00 wybraliśmy się na spacer w kierunku Odrodzenia i Dwóch Mostów. Około dwa kilometry od Kalińca dookoła zalegał jeszcze śnieg. Po kolacji natomiast omówiliśmy plan treningów i startów na nowy sezon oraz - co najciekawsze - poznaliśmy nową zawodniczkę Votum Team'u :-)

Z racji ładnej pogody, jaka towarzyszyła nam od południa do zmroku i podobnych prognoz na niedzielę, zrezygnowaliśmy z planu awaryjnego w postaci startu w XC w Brzegu. Plan był taki by startować, jeżeli w Przesiece nie byłoby warunków do rowerowania i trening ograniczylibyśmy tylko do biegania i ewentualnie wyjazdu na basen do JG. Na szczęście na wysokościach przydatnych dla nas śnieg ustąpił.

Zgrupowanie, dzień 1.

Piątek, 27 marca 2009 · Komentarze(0)
W piątek w Przesiece w zasadzie kończyła się zima. Asfalty były już czarne, za to teren pokrywał jeszcze śnieg. Topił się szybko - od rana padał tu deszcz.

Z Wrocławia na miejsce dobiliśmy około dwunastej. Po godzinie zaś, już na rowerach, ruszyliśmy w stronę Jeleniej Góry, konkretnie siedziby znanej firmy Quest ;) Cel - przymiarka nowych strojów klubowych.

W drodze powrotnej zdążyło się rozpogodzić, nadeszła więc pora na pierwsze treningi na okrężnej trasie (mniej-więcej) dookoła zbiornika Sosnówka i jego okolic. Najbardziej wytrwali zrobili trzy kółeczka, najmniej - tylko jedno. Mnie osobiście udało się przejechać trasę dwukrotnie.

trasy:
I Przesieka - Podgórzyn - Jelenia Góra Podgórzyńska - Wolności - Wojska Polskiego - Wincentego Pola - Wiejska (Quest) - Różyckiego - Mickiewicza - Staniszów - Sosnówka - Podgórzyn CPN
II Podgórzyn - Sosnówka - Borowice - Podgórzyn x 2
III Podgórzyn - Przesieka OW Kaliniec

Między obiadem a kolacją nastał czas na należny odpoczynek, wieczór zaś spędziliśmy na omówieniu spraw organizacyjnych.

1. dzień wiosny w klubowym gronie

Sobota, 21 marca 2009 · Komentarze(0)
O 8. rano ruszyłem na tyniecki przystanek PKS, gdzie umówiłem się na spotkanie ze startującymi z Psiego Pola Michałem, Wojtkiem i Olkiem. Chwilę później klubowy wyjazd na powitanie wiosny należało uznać za rozpoczęty. Pojechaliśmy do Sobótki (trasa jak moja z 10.03), a dalej dość interwałową i bardzo widokową drogą przez Strzegomiany, Będkowice i Sulistrowiczki na Przełęcz Tąpadła. Pierwotnie mieliśmy wjechać na szczyt Ślęży, czego zresztą usiłowaliśmy dokonać, okazało się jednak że powyżej 2/3 gruntowego podjazdu drogę pokrywa lód, a wokół (na wysokości ok. 600 m n.p.m.) wciąż leży pełno śniegu... Zawróciliśmy więc na Tąpadła, a po krótkiej przerwie w góralskim barze wróciliśmy przez Wiry do Sobótki. Mile zapamiętam Wiry - piękne, serpentynowe zjazdy a'la Kapella z rekreacyjną prędkością 55 km/h. Trasa wokół Ślęży zresztą też niczego sobie - za sprawą maratonu biegowego (biegacze biegli gdzieś kilka kilometrów za nami) jechaliśmy w zamkniętym ruchu drogowym, mijając oznaczenia kilometrażu i bufety. Na pierwszym obsługa nawet zaprosiła nas na uzupełnienie bidonów - dziękujemy :-) No i te widoki po drodze na Tąpadła i może nie najcieplejsza, ale już typowo wiosenna pogoda...
Z Sobótki wróciliśmy tą samą drogą. Najkrócej mówiąc - było super :D

Trening z VTW

Wtorek, 11 listopada 2008 · Komentarze(2)
Pobudka o 7 rano. Półtorej godziny na doprowadzenie do porządku siebie i roweru i jazda na trening z teamem.

Wystartowaliśmy po 9:30 z Parku Zachodniego. Celem było objechanie wrocławskich i podwrocławskich miejscówek. Poza Parkiem Zachodnim, pojawiliśmy się więc w Lesie Pilczyckim, na zrekultywowanym wysypisku-górce nad Odrą, na Praczach Odrzańskich, w Lesie Mokrzańskim oraz w rejonie Brzezinki Średzkiej, Wilkostowa i Wojnowic, gdzie zajechaliśmy pod zabytkowy "pałac na wodzie".

W pewnym momencie straciłem orientację w terenie, stąd zamieszczam mapkę zamiast trasy opisowej. Odcinek poza Wrocławiem, od Praczy aż do wjazdu na Leśnicę zaznaczyłem w zasadzie schematycznie - nie potrafiłbym odtworzyć dokładnego przebiegu.



Sam trening trwał dość długo - 4 godziny, z czego nieco ponad 3 to jazda. Tempo było dość szybkie, choć trener miał na ten temat inne zdanie. Może dlatego, że szybko to było, ale podczas przelotu między kolejnymi miejscówkami. Średnia prędkość może i była przyzwoita w momencie formalnego zakończenia naszej przejażdżki, ale wlokłem się niemiłosiernie (14-19 km/h) od Leśnicy do Tyńca. Fajnie, że chociaż większa grupa pognała do Wrocławia szybciej, nie byłem sam ;-) Do Tyńca wróciłem chwilę po 15:00.

Swoją kolejną próbę przeszedłem pozytywnie. Daję radę, mimo wielu różnic w stosunku do poprzedniego, bardziej turystycznego charakteru mojej jazdy nadal czerpię satysfakcję z rowerowania, chyba nawet większą niż wcześniej. I o to przecież chodzi :-)