Wpisy archiwalne w kategorii

~ w towarzystwie

Dystans całkowity:7122.32 km (w terenie 963.78 km; 13.53%)
Czas w ruchu:373:35
Średnia prędkość:19.45 km/h
Maksymalna prędkość:59.20 km/h
Suma podjazdów:1200 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:168 (85 %)
Suma kalorii:44914 kcal
Liczba aktywności:155
Średnio na aktywność:48.12 km i 2h 25m
Więcej statystyk

Góry Kaczawskie

Niedziela, 2 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kolejna niedziela w rejonie Gór Kaczawskich. W ramach trzygodzinnego rozjazdu, z którego zrobił mi się w sumie trening lepszy od wczorajszego maratonu, zdobyliśmy z Bartkiem Świerzawę. W zamyśle był Wojcieszów, zabrakło głównie czasu (przez wyjazd o 17). Drobny problem z tylnym hamulcem sprawił, że początkowo jechało mi się ciężko. Później było ok - albo szczęki puściły, albo nie mam już klocków na tyle ;-)

FujiFilm BikeMaraton #08 - Świeradów-Zdrój

Sobota, 1 sierpnia 2009 · Komentarze(1)
Ostatnio w tym miejscu byłem ponad 9 lat temu, spędzając w maju 2000 r. 3 tygodnie w dziecięcym sanatorium w Czerniawie-Zdroju. Wspomnienia wycieczek na Stóg Izerski, przymusowych ;-) wędrówek lasem na granicę i pieszych spacerów do centrum pobliskiego uzdrowiska wróciły - za sprawą dzisiejszego

FujiFilm BikeMaraton #08 ŚWIERADÓW-ZDRÓJ

Tym razem obyło się bez pobudek o świcie. Zawody nie odbywały się tak daleko od Legnicy, zaś dzięki uprzejmości Bartka, który zapewnił transport, nie musiałem liczyć na usługi PKP, z których niezawodnością, szczególnie podróżując z przesiadką, bywa niekiedy dość nieprzewidywalnie.

Znów jednozdaniowy opis trasy na stronie organizatora okazał się wyczerpujący. Tak, jak napisano, w zdecydowanej większości biegła ona po szerokich drogach szutrowych, a miejscami po asfaltach. Przypominają one te z podjazdu na Dwa Mosty, szczególnie dojazd na najwyższy punkt trasy (1066 m n.p.m.), Przełęcz Łącznik na 10. kilometrze. Jej okolice należą do dość widokowych - zwłaszcza nieopodal kolejki gondolowej i przecinającej szlak nartostrady. Jest też co podziwiać 5 km dalej na Kobylej Łące. Szeroki górski potok i malownicza polana - prawdziwa idylla. "Samolot" przed Jakuszycami, tuż za 35. kilometrem, choć z daleka robiący wrażenie, okazuje się być dość przereklamowanym przez zawodników, jeśli chodzi o jego rzekomą trudność. Tak, jak i asfaltowa część końcówki - wystarczyło zapamiętać ten zdublowany przecież odcinek tuż po starcie. Całość technicznie była w większości łatwa do przejechania, a więc i szybka. Szkoda, że nie wykorzystałem tej zalety, głównie przez to, że mój rower dosłownie coraz głośniej domaga się przeglądu i - jak "wyszło w praniu" - o wrzuceniu z przodu "blatu" mogłem dziś zapomnieć. Chyba, że nie widziałbym niczego przeciwko zbieraniu za jakiś czas po trasie kawałków łańcucha. Napisałem wcześniej "w większości", bo jednak pojawiła się niespodzianka. Końcowy zjazd leśnym trawersem na kilkaset metrów pewnie był wodą na młyn wymiataczy z XC, mnie i pewnie jeszcze "kilku" innym osobom pogorszyło wynik o kilka minut.

Generalnie, mimo stanu roweru (mea culpa, powinienem go przygotować do zawodów) i tego, że bardziej przejechałem ten maraton, zamiast się na nim ścigać, jestem zadowolony. Widoki zrekompensowały wielokrotne objechanie. Powiem więcej, pod względem malowniczości trasy Świeradów zdobył dziś u mnie pierwszą pozycję. Biorę też sobie poprawkę na wypadek sprzed trzech tygodni, z którego choć wylizałem się szybko, skutki odczuwam jeszcze do dziś. To, że przyjechałem tak, jak zazwyczaj przyjeżdżam, świadczy chyba, że siedmiodniowa przerwa nie wyrządziła trwalszych spustoszeń w wytrenowaniu. No i nie narzekam na lokatę w pierwszej setce :-)

A na poprawę wyniku w tych stronach nie będę czekać aż tak znowu długo. Pod koniec sierpnia na BM Jakuszyce pod względem trasy zanosi się na powtórkę z rozrywki.

Dzięki Ludziom Dobrej Woli obrodziło na tym maratonie w zdjęcia:

Jedziem! ;-)




(c) A. i Ł. Kałużny

(c) Joanna Tobes:





MEGA [~54 km]
02:54:02
open 279/496
M2 92/122



Legnickie Pole + miasto

Piątek, 31 lipca 2009 · Komentarze(0)
Na początek tzw. próba rozgrzewki. 45 minut spędziłem na okólnej trasie na Legnickie Pole. Jeszcze w Legnicy natknąłem się na Wojtka, jechaliśmy razem od centrum do wiaduktu nad stacją Piekary).

Po treningu zaś runda za załatwianiem spraw, że się tak wyrażę, serwisowych. Najpierw do ojca na zakład umyć rower. Później zaś - poszukiwania sprawnego kompresora. Okazało się, że w całej zachodniej Legnicy żadna stacja paliw takowym nie dysponuje.

Mapkę wrzucam głównie po to, by pokazać ciekawy skrót przez lotnisko i osiedle Myrka do al. Rzeczypospolitej. Chociaż 900 metrów między stacją Nowa Wieś a lotniskiem przypomina kratery na księżycu, polecam.

Legnica

Wtorek, 21 lipca 2009 · Komentarze(0)
Wieczorna przejażdżka z Wojtkiem po Legnicy. Szkoda było kisić się w domu w taką pogodę. Żałuję, że nie poczekałem z treningiem do 19 - pod wieczór powietrze było zdecydowanie bardziej rześkie.

rozjazd

Niedziela, 12 lipca 2009 · Komentarze(0)
Pierwszy raz po wypadku, pojechałem dziś na rozjazd. Miały być Jerzmanice, ale towarzyszący mi w trasie Damian nie dał rady, zrobiliśmy więc pętelkę Szymanowice - Wilczyce - Dunino - Prostynia - Nowodworska i Jaworzyńska - Lasek Złotoryjski. Później już sam przejechałem się dookoła miasta:
park - Bielańska - Rzeczypospolitej - os.Kopernika - os. Piekary - os. Kopernika - park - dom

Wrażenia? Lepiej mi się jeździ, niż chodzi. Jazda przynajmniej nie sprawia bólu.

Rozjazd

Poniedziałek, 22 czerwca 2009 · Komentarze(0)
W ramach rozjazdu - przejażdżka po mieście po 18 z Damianem. Dużo terenu - od Chojnowskiej trasa przez strefę ochronną, Lasek Złotoryjski, park na osiedle Kopernika do wiaduktu. Powrót przez park i centrum.

IX Maraton Leśny po Ziemi Lubińskiej

Niedziela, 21 czerwca 2009 · Komentarze(0)
Tak blisko domu jeszcze się nie ścigałem:
IX Maraton Leśny po Ziemii Lubińskiej

Do Lubina dotarłem w niewiele ponad godzinę krajową "trójką". Rowerem, bo kochane PKP PR akurat teraz, po dwóch latach, zawiesiło większość wożących powietrze i konduktora pociągów do Lubina. Doszedłem też do wniosku, że dalej miałem z Tyńca na BM Wrocław, a w sumie jakoś przeżyłem i ten dojazd, i mega maraton, który - summa summarum - poszedł mi nawet nieźle. Swoją stałą lubińską trasą przemieściłem się od Tesco do wiaduktu, dalej zaś na miejsce startu pojechałem drogą na Małomice. Tu niespodzianka - ogrodzone i pozamykane bramami jest nie tylko lotnisko, ale i przejazd przez drogę je okrążającą (bezsens). Czekała mnie przeprawa wzdłuż płotu, nieco gorzej mieli zbłądzeni zmotoryzowani.

Na miejsce dotarłem około godziny przed startem. Zdążyłem spokojnie się zapisać, odebrać dość nietypowy numer na kierownicę (z jakiejś ceraty, obecnie sprawdza się jako podkładka pod mysz), rozejrzeć po okolicy, którą opanowały mniej (CCC) i bardziej znajome z moich dotychczasowych startów barwy klubowe (Berkner, Cyklosport, Eska, czy w końcu S&K;-) ), poznać pierwsze kilometry trasy, rozgrzać. Wróciłem prosto na linię startu na 10 minut przed 11:00. Ruszyliśmy prawdopodobnie minutę przed planowanym czasem. Start w sumie wyglądał dość dziwnie, ale nie tak dziwnie, jak ubiegłoroczny, o którym trochę już słyszałem.

Ruszyłem - w moim odczuciu - nieco lepiej niż dotąd, co nie zmienia faktu, że znów w pierwszych sekundach objechała mnie chmara ludzi. Ot, co, muszę popracować nad tymi swoimi startami. Na pierwszych kilometrach nadgoniłem głównie dzięki poznaniu trasy - upatrzyłem sobie podczas rozgrzewki ubitą "ścieżkę" w drogowej piaskownicy. Goniłem, goniłem... aż dogoniłem "pociąg", którego trzymałem się przez kilka pierwszych km. Gdy zerknąłem kątem oka na licznik, cyferki robiły wrażenie - 43km/h. Jak na płaski maraton przystało, tempo szło.

Szkoda, że niedługo później pożegnałem się z ów licznikiem. Wzbogaciłem natomiast o niezłe sińce (które zauważyłem dopiero w domu, a które zaczynam czuć teraz) po tym, jak po OTB na początku betonowych płyt przed 1. zjazdem oberwałem własnym rowerem w plecy. Na pamiątkę wywiozłem też rysy na pulsometrze, dziurki w teamowej koszulce, pulsometr z rozwaloną klamrą (na razie nici z funkcji zegarka). Nie mam też stuprocentowej pewności, czy z deka nie uszkodziłem amortyzatora :|

Upewnię się, gdy załatwię doń pompkę. To była i tak najbardziej "kosztowna" stłuczka tego sezonu, a jeśli poszedł amor, jeszcze bardziej. Co najgorsze nie mogę sobie pozwolić na wysyłkę Head Shoka na kilka miesięcy do Gliwic (Twomark), więc jeśli coś poszło - do końca sezonu będę na takim jeździć. Bo jeździć się da. Pocieszam się tym, że jak widać na bs nie tylko mnie lubińska ziemia usiłowała nauczyć pokory.

Wracajmy na trasę: po dojściu do siebie, co zajęło mi mniej czasu, niż Tobie czytelniku lektura powyższego akapitu, ruszyłem pełną parą. Obity, podziurawiony, bez licznika, nie miałem już praktycznie nic do stracenia. Goniłem więc dalej, niestety w mniej zwartym gronie, aż "wygoniłem" swoją pozycję na pierwszym poważny podjeździe. Tam natrafiłem na jegomościa w czerwonej koszulce z żółtym logo Cannondale z tyłu na wysokości mojego wzroku, z którym ścigaliśmy się zaciekle do samej mety. Przy okazji, po drodze wymijając kilku zawodników, w tym legniczanina [dopisane później: okazuje się, że wcześniej wspomniany to też legniczanin ;) ]. A trasa była tu nieco bardziej urozmaicona - były jeszcze 2 ciekawe podjazdy, jeden techniczny zjazd, koleinki, wiadukt, przejazd kolejowy, wcześniej w połowie drogi bufet (który odpuściłem sobie)... Na koniec podziękowaliśmy sobie za kawał dobrego ścigania ;D Ostatecznie wygrałem tą rywalizację o kilkadziesiąt sekund.

wyniki:
nr 094 - MEGA
1:50:57 (zwycięzca w kat. 1:28:57)
open 41/99
M2 12/18

Odległości: 42 km + dojazdy na podstawie googlemaps.
Czas ze ścigania z wyników
Pozdrawiam wymienionych w tekście.

BikeAdventure 2009 IV - uphill

Niedziela, 14 czerwca 2009 · Komentarze(2)
BikeAdventure 2009 IV - uphill
17 km - mapa

Na zakończenie BikeAdventure organizator zaplanował pierwszy w tym roku uphill. Pierwotnie mieliśmy wjeżdżać na Chojnik. Jako że dyrekcja KPN cofnęła w ostatniej chwili zezwolenia na wszystkie wyścigi w rejonie góry zamkowej, w zamian czekała nas 17-kilometrowa wspinaczka na Dwa Mosty. Wspinaczka to może nawet trochę przesadzone słowo, gdyż było na trasie kilka długich odcinków płaskich. Przede wszystkim zaś bazowała ona (trasa) na początkowym odcinku 62km maratonu. Kto zapamiętał trasę i umiejętnie rozłożył siły, zyskał sporo. Jak ja - startując o 9:14 (a startowaliśmy według wyników z maratonu - od końca) pod koniec podjazdu dogoniłem Pawła, który wyjechał na trasę o 9:08. Jechało się wyśmienicie: nikt mnie nie objeżdżał, ja zaś objechałem kilkunastu zawodników. Szkoda, że to w zasadzie tylko iluzja - była to przecież jazda indywidualna na czas...

Dziś jak widać startowałem w barwach organizatora - nie zdążyłem wyprać klubowego trykotu ;-)


fot. MR


fot. KS Lechia Piechowice


fot. Magazyn Rowerowy

wyniki:
Uphill Race na Dwa Mosty - 17 km
OPEN 41/82
M2 11/13
00:57:24

Kilometrów wyszło tego dnia dużo więcej. 15 wykręciłem podczas godzinnej rozgrzewki po Parku Zdrojowym. Pozostałe zaś to zjazd z Ewą (którą w końcu wyprzedziłem ;-) )z Dwóch Mostów przez Przesiekę, Podgórzyn i Cieplice.

Kilka godzin później - o 15:00 - nastąpiła ceremonia zakończenia BA.
Mój wynik w generalce:

OPEN 39/68
M2 elita I 10/11
czas za wszystkie edycje: 07:49:00,87
(zwycięzca 05:23:11,99)


Drużyna zaś wywalczyła nagradzane czwarte miejsce (na 5), ustępując jedynie Lechii Piechowice, UKS Wygoda Białystok i Twomark Cannodale Team'owi, zostawiając zaś w tyle Eskę, Dynamo-Pack, GT Airco i Formicki-Bike :-)

I tak, nie wiadomo kiedy, minął długi weekend. Teraz czas nieco zwolnić i poświęcić się nauce. Chyba ;-)

BikeAdventure 2009 III - maraton 2

Sobota, 13 czerwca 2009 · Komentarze(0)
BikeAdventure 2009 III - maraton 2
62 km - mapa

Na starcie drugiego maratonu naszej długoweekendowej etapówki, po raz kolejny ujawniła się moja zdolność przyciągania do siebie dziennikarzy. Tradycyjnie zajmując w korytarzu startowym miejsce tuż przy ogrodzeniu, padłem ofiarą reportera Polskiego Radia Wrocław prowadzącego relację z naszej imprezy na żywo. I choć znajomi czepiali się później mojej wypowiedzi, iż "dzisiejsza trasa jest typowo górska" (padały kontrargumenty "a wczorajsza to jaka była?!") nie wycofuję swoich słów - 62 kilometry będące w sporej mierze powtórką majówki u konkurencji swoimi naprawdę, w moim odczuciu, stanowiły esencję tych rejonów.

W tym roku da się zauważyć w wyścigach organizowanych przez Grabek Promotion pewną prawidłowość - swoisty powrót do przeszłości, a konkretniej tras "zapomnianych" po 2006 i 2007 roku. Powtórka Jeleniej Góry miała miejsce tydzień wcześniej w ramach jednej z edycji BM, za to na dzisiejszy etap BA przypadła powtórka sporej części maratonu Przesieka z 2006 r., ówczesnego dystansu giga. Grząskie bajoro pod Kopistą, krótki morderczy podjazd-trawers na Węglisko, Dwa Mosty, wyasfaltowany zjazd Drogą Sudecką i nagła "ściana" przed parkingiem, niekończący się podjazd Drogą Chomontową, singletrack koło Karpacza Dolnego, podjazd na Zachełmie, czy techniczne ścieżki w pobliży Przesieki. To wszystko przy ok. 20 stopniach w słońcu na dość suchej trasie, przy długim towarzystwie Michała (do ok. 36 km) i Ewy (uciekła mi 4 km przed metą! ;D) i przemiłej obsłudze bufetów (zwłaszcza ostatniego, choć dyrektor imprezy serwujący banany na pierwszym to w sumie też sympatyczny widok ;p) w morderczej walce o nieobjechanie, która nieopodal mety kosztowała mnie przejechanie lewym kolanem i łokciem po kamieniach ("piękne" dziary przywiozłem z tego maratonu). Ostatecznie po drodze uciekło mi chyba z 10 zawodników, ale co tam, następnym razem musi być lepiej. A ten - z pewnością zapamiętam na długo :-)

wyniki:
BA Maraton (2) - 62 km
OPEN 42/79
M2 11/14
03:22:08

BikeAdventure 2009 II - maraton 1

Piątek, 12 czerwca 2009 · Komentarze(2)
BikeAdventure 2009 II - maraton 1
50 km - mapa

Drugi dzień BikeAdventure przywitał nas nieco lepszą pogodą niż podczas wczorajszego startu na czasówkę po Parku Zdrojowym w Cieplicach. Jednak już początek liczącego w sumie 50km bardzo terenowego maratonu w kierunku Szklarskiej Poręby po grobli przecinającej Staw Graniczny skutecznie pozbawił złudzeń, że obejdzie się bez błota (patrz: zdjęcie z mety). Tego na trasie nie brakowało - szczególnie na Przełęczy pod Kopistą i w pobliżu Wodospadu Wrzosówki (który, swoją drogą, był dobrze widoczny z trasy). Podobnie jak od ok. 30 km skalistych zjazdów nie do zjechania, czy - pod koniec trasy (mój 44 km) - ulewnego deszczu (jednak...).

Na trasie jechało mi się nadzwyczajnie dobrze. Pewnie dzięki podjazdom na początku spośród zawodników z naszej drużyny zdołałem między 10 a 20 km być ok. minuty przed Ewą, a nawet dogonić Michała. Nieźle... Złe rozłożenie w czasie pociągania z bidonu zemściło się jednak na mnie i po trzydziestym kilometrze - pierwszy raz - odcięło mi prąd. Żelik, którym się ratowałem, wchłonął się dobrze dopiero na bufecie, gdzie solidnie popiłem go wodą (3 kubki, z Iso zupełnie nie działał), było już jednak za późno na dalszą gonitwę. Poza tym ta pogoda... Grunt, że nie dałem się objeżdżać tak mocno, jak na poprzednich maratonach (można rzec tyle, co nic) i zachowywałem pozycję zbliżoną do osiągniętej tuż za startem. No i, nie powiem, miałem pewną satysfakcję z objechania o 8 minut znanego dziennikarza pewnego radia, którego żartami niewysokich lotów jestem przymusowo raczony co rano wraz z innymi pasażerami autobusu 852... ]:->


wyniki:
BA Maraton (1) - 50 km
OPEN 45/70
M2 10/11
03:25:40