Kolejna udana wycieczka silną grupą legniczanek i legniczan ;-)
Wraz z Anią, Bożeną, Eweliną, Jarkiem oraz Olkiem rześkim tempem wybraliśmy się na masyw Górzca, skąd - najpierw w obliczu nadchodzącego, a ostatecznie w deszczu - wróciliśmy po ponad dwóch godzinach. Nadrobiłem parę kilometrów, objeżdżając asfaltem dwa odcinki terenowe (Warmątowice i Górzec). Nie byliśmy bynajmniej jedynymi rowerowymi zapaleńcami, którzy raczyli ruszyć się z domu mimo nadciągających od strony Karkonoszy ciemnych chmur. Na samym wstępie objechaliśmy popisowo dwójkę turystów, podczas objazdu za Przybyłowicami, w którym towarzyszył mi Jarek, minęliśmy Arka T. z kolegami na szosówkach, zaś po dojeździe do Bielowic pogawędziliśmy chwilę z przedstawicielami Legnickiej Inicjatywy Turystyki Rowerowej, powszechnie znanej pod dającym do myślenia skrótem.
Wczoraj, przy okazji zmiany opon na slicki, pogrzebałem odrobinę imbusami przy tylnej przerzutce. Udało mnie się nie tylko uruchomić jedno z unieruchomionych po dawien dawnym wykrzywieniu haka kółeczek, przez które łańcuch wyrżnął sobie wyżłobienie w wózku i ślizgał się po nim, ale nawet - momentalnie przykładając siłę do wózka ;-) - naprostować przerzutkę (albo nieznacznie wykrzywić hak), przez co przerzutka tylna chodzi rewelacyjnie. Gorzej, że rozregulowała się przednia, co mniej-więcej od Stanisławowa bardzo mocno dawało mnie się we znaki.
Opóźnił się mój powrót z pracy i nie zdążyłem na wycieczkę z legnicką ferajną. Jako, że "napaliłem" się dziś na wycieczkę rowerową, zastępczo wybrałem się z Damianem naszą starą jak świat trasą do Lubina. W drodze powrotnej zmarzłem, temperatura nieźle spadła.
Popołudniowa wycieczka tradycyjnie spacerowym tempem z Damianem, który jak co roku w swoje urodziny zainaugurował sezon dłuższych wycieczek. Jakkolwiek "dłuższe" u mnie i Damiana to różne pojęcia, jak i profil tras jakie preferujemy jest zgoła odmienny, uważam że od czasu do czasu przyjemniej pokręcić z kimś znajomym, więc powodów do narzekań nie mam. Poza tym, i okolica, w której dziś bawiliśmy mimo wszystko jest dość widokowa.
Pierw zajrzeliśmy, co słychać na budowie nowego cmentarza komunalnego w Jaszkowie. Następnie wróciliśmy przez Lipce i Ulesie na legnickie przedmieścia, by w pobliżu Ciepłowni WPEC znów wyjechać - do Pątnowa. W końcu do miasta wjechaliśmy przez urokliwe obrzeża Spalonej i w pobliżu jezior: Jaśkowickiego i Kunickiego.
W drodze powrotnej, szczególnie na odcinku z Jaśkowic do Kunic dał nam w kość nieprzyjemny wiatr. Ledwo parę dni temu porządkując szafę spakowałem i odłożyłem zimowe rzeczy rowerowe. Przed dzisiejszym wyjazdem wyciągałem z torby cieplejszą kurtkę, którą najbardziej doceniłem na ów odcinku. Nawiasem mówiąc, gdy tak dalej pójdzie, sięgnę jeszcze po "długie" rękawiczki i cieplejsze spodnie. Na osłodę przed nami w oddali rozpozcierał się widok na odległe Karkonosze, wraz z majestatycznie wyglądającą dziś Śnieżką. Aż pożałowałem przez moment, że nie dysponuję aparatem, którym byłbym w stanie uwiecznić takie widoki.
Rada dla wszystkich, którzy w Ziemnicach napotkają z pozoru agresywnego, niewielkiego pieska. Wystarczy stanąć, chwycić rower (tak!) i zagestykulować, że rzucimy w niego naszym jednośladem (krav maga :P). Efekt: psiak zwiewa na swoją posesję aż się kurzy! Mam nadzieję, że za szybko nie nauczy się, że rowerzyści tylko tak straszą i można nas spokojnie gryźć.
Propozycja Olka w legnickim wątku forum rowerowego poskutkowała takim oto wspólnym wypadem między 15:30 a 19:30:
Uwagę widowni pragnę zwrócić na jak sądzę interesujący profil trasy. Pierwotnie od Muchowa chciałem wracać przez Myślinów, Jeżyków, górę Górzec, czerwony i zielony szlak, Męcinkę oraz zaporę zbiornika Słup. Od tego zamiaru odwiódł mnie tylko... powoli zapadający zmierzch.
Tylko jedno dłuższe zatrzymanie - pod sklepem w Leszczynie pod Rosochą.
Olek dokonał rzeczy dotąd niemożliwej. Na jego zaproszenie na wycieczkę na Grodziec, zamieszczone na forumrowerowe.org, odpowiedziało nie, jak zazwyczaj w Legnicy 4-5, a ponad 10 osób!
Przejechaliśmy drogę z Legnicy na Zamek Grodziec niczym burza, siejąc podziw, uznanie, przerażenie bądź postrach w mniej i bardziej urokliwych miejscowościach Równiny Chojnowskiej silną grupą w składzie: Bożena, Natalia, Dawid (Ślązak na występach gościnnych ;-) ), Jarek, Jurek, Łukasz, Marek, Miłosz, drugi Miłosz, Olek, jeżeli się nie mylę Krzysiek [posiadacz niebiesko-białego Amuleta] a od Zagrodna do Olszanicy towarzyszył nam również Grzesiek.
Osobiście, wraz z Jarkiem i Łukaszem towarzyszyłem grupie tylko do Grodźca. Następnie zaś wróciliśmy w trójkę do Legnicy w iście kolarskim tempie - czyli dla każdego znalazło się coś dobrego.
Wszystkim wymienionym serdecznie dziękuję za wspólny wyjazd, a ponadto w szczególności: - Natalii i Bożenie: za odwagę wyjazdu na wycieczkę ze stadem facetów - Jarkowi i Łukaszowi: za zabezpieczanie tyłów i dodawanie tam otuchy (a czasami i sił) - Markowi: za fotografie - Dawidowi: który spodziewał się chyba innego charakteru tego wyjazdu, za wytrwałość - Olkowi i Jurkowi: za pomysł wypadu
Nareszcie pogoda i czas wolny wręcz zachęcają do wyjścia na rower. I to, jeśli wierzyć prognozom (zarówno meteorologów, jak i mojego zwierzchnika), długoterminowo. Jak na razie, przynajmniej do końca marca.
Czas więc ruszyć z akcją wiosna, czyli codziennym (nie licząc niemal tradycyjnie bezrowerowego poniedziałku) mniejszym lub większym kręceniem, celem budowy bazy wydolnościowej do dalekich letnich wojaży, a w dalekiej perspektywie - może nawet powrotu do zabawy w amatorskie ściganie.
Dziś, do 13:00 odsypiałem wczorajszą służbę. Dokładnie o 15:15 wystartowałem z osiedla do parku i Lasku Złotoryjskiego, zataczając po każdym z tych przybytków zieleni miejskiej rundę honorową. Następnie, przez las ochronny huty gdzie ostatnio leśnicy "dali czadu" z wycinkami, udałem się przez Święciany, Krajewo i Sichówek do Stanisławowa. Podjazd poszedł gładko. Na górce, mimo "tygodnia" balowali grillowicze, zaś z przystanku PKS koło polany pod górką na trening na kolarce wyruszał Jacek z bolesławieckiego Teamu Bikestacja. Chyba miał słabszy dzień albo zwyczajnie nie doginał na rozgrzewce, bo dopadł mnie dopiero na podjeździe na Krzyżową Górę ;-) Choć nie na długo, bo na zjeździe wziąłem odwet i spotkaliśmy się dopiero na krzyżówce z drogą wojewódzką, później do samego Słupa zamieniając parę zdań.
Dzień zacząłem po 4:00. Pół godzinki wystarczyło na ogarnięcie się, przebranie, ostatnie regulacje i smarowanie sprzętu. Około 4:30 wyjechałem w kierunku stacji kolejowej Oborniki Śląskie, przywitać się z Marcinem, Michałem oraz Rafałem - silną grupą pod wezwaniem BikeStats. Razem, jako drużyny, BikeStats i BikeStats BIS ruszyliśmy na VII Przygodowy Rajd na Orientację TROPICIEL.
W pokonywaniu lasów, łąk, szutrów, bruków, wzgórz, dolin i wszystkiego, w co Wzgórza Trzebnickie i rajdy na orientację obfitują, dzielnie towarzyszyli nam Bartek i Krzysztof, czyli team o wszystkomówiącej nazwie Rozkoszni Chłopcy (choć według wersji ze szczytu Gnieźdźca - 226 m. npm - drużyna ów zwie się "jem!" ;) ). W tym samym czasie, z zaliczaniem punktów kontrolnych w przeciwnym do naszego kierunku zmagali się Darek wraz z Wiktorem (rodzinna drużyna Uwaga Schody!), którzy na imprezę przybyli z odległego Zabrza - szacunek!
kol(ej)arz ;-))
2007 - powrót na rower po 15 latach przerwy.
2008 - pierwszy wyścig, dołączenie do MTB Votum Team Wrocław
2009 - 7 Bike Maratonów na koncie, maraton w Lubinie, no i ukończona na 11 miejscu etapówka :)
2010 - sezon przerwała nieoczekiwana zmiana sytuacji życiowej i dość absorbująca praca. Koniec ścigania
2011 - mała stabilizacja i powrót na rower, pierwszy wyścig po przerwie
2012 - rok "turystyczny", na początku oczekiwana zmiana miejsca pracy, na końcu - równie oczekiwane przeniesienie służbowe i przeprowadzka do Kłodzka :)
2013 - "zadomowienie" w Kotlinie Kłodzkiej, parę ciekawych wycieczek
2014 - rok praktycznie bez roweru
2015 - powrót już chyba na dobre do Wrocławia, kolejny powrót na rower!
Bikestats towarzyszy mnie od pierwszej "współczesnej" jazdy 22.07.2007.
pole rażenia: http://zaliczgmine.pl/users/view/1102