Trójmorski Wierch

Wtorek, 14 maja 2013 · Komentarze(1)
Kategoria wycieczka
Ochotę na wycieczkę na miejsce dość oryginalne geograficznie, przy tym dość widokowe: Trójmorski Wierch, miałem jeszcze przed przeprowadzką do Kłodzka. Blisko 2 lata temu zainspirował mnie wypad Błażeja w tym kierunku, ale zawsze brakowało mnie czasu na zapakowanie się w pociąg i przyjazd w Masyw Śnieżnika.

Teraz, gdy zamieszkałem w Kotlinie, pojawiła się wreszcie sposobność na odkurzenie starych planów. Przeszkodą nie było nawet to, że o 15:00 tego samego dnia musiałem stawić się do pracy.

Trasa: Kłodzko - Krosnowice - Gorzanów - Bystrzyca Kłodzka - Długopole Dolne, -Zdrój, Górne - Roztoki (niebieski szlak rowerowy) - Michałowice - Goworow - Jodłów (czerwony szlak rowerowy) - Granica Państwa (zielony szlak pieszy) - Trójmorski Wierch - Jodłów - niebieski szlak rowerowy w kierunku Śnieżnika - droga pożarowa nr 3 - Goworów - Michałowice - przystanek osobowy Roztoki Bystrzyckie



Zazwyczaj nie planuję - dla "bezpieczeństwa" - żadnych tras w dni, w które idę do pracy. Tym razem przełamałem jednak swój zwyczaj. Pogodę mieliśmy dotąd, jaką mieliśmy. Mnóstwo szarości, długa zima, śnieg... Rozmyślając więc o planach na wolną środę i czwartek zdecydowałem, że trzeba teraz wykorzystywać każdą wolną chwilę z korzystna aurą.

Tym sposobem o 6 rano wyjechałem z domu w kierunku Bystrzycy Kłodzkiej. Droga, mimo iż nadrzeczna, okazała się nie być wcale taka płaska. Małe, ale upierdliwe pagórki - w sam raz na poranną rozgrzewkę. Po siódmej przemknąłem przez Bystrzycę i zajechałem na chwilę przez stację Bystrzyca Kłodzka Przedmieście, żeby skontrolować mapę.



Gmach dworca utrwaliłem na zdjęciu. PKP Nieruchomości w ramach oszczędzania na podatku od nieruchomości i utrzymaniu, ostatnio burzą masowo budynki wcale oraz słabo wykorzystane. Obiło mnie się o uszy, że i Przedmieście może niebawem spotkać taki los. Np. pobliskiej stacji Krosnowice, w latach 80. wygrywającej konkursy na najbardziej zadbaną stację, dziś już nie ma...

Po wsunięciu jednej trzeciej zabranego prowiantu, czyli 7days'a, odjechałem w dalszą drogę. Zjadłbym przed trasą coś solidniejszego, ale w pobliskim sklepie nocnym o 5 rano nie dostarczono jeszcze pieczywa. Pozostało mnie więc zadowolić się wyrobami rogalopodobnymi i jedną ocalałą bułką z makiem. Powerade na szczęście mieli.

Nieco spowolnionym, pewnie włączeniem trawienia, tempem, dotoczyłem się do Roztok Bystrzyckich. Przed wsią krótki postój na kontrolę mapy - i w drogę. Znanym powszechnie niebieskim szlakiem rowerowym kierowałem się w kierunku Gomory... wróć, Goworowa. Aż tu nagle wyłoniła się na drodze niespodzianka:


Co tam Bartoszów, Jarkowice... Ja też mam, jak widać, swoje włości. I to nie byle gdzie - u stóp Śnieżnika! ;-)


Po sporządzeniu na pamiątkę tej wiekopomnej wizyty gospodarskiej powyższego obrazka, ruszyłem na wspinaczkę dobrej jakości asfaltem do Jodłowa. Tam, pod miejscem wypoczynku nieopodal ośrodka "Ostoja" rozwidlają się szlaki turystyczne. Zaczyna się teren, zaczyna się zabawa.


Podejście na dawne turystyczne przejście graniczne, gdzie dziś po infrastrukturze Straży Granicznej - jeżeli taka tam była - nie ma śladu, piechurom powinien zająć według drogowskazów godzinę. Mnie wjazd, z racji tego, że czerwony szlak rowerowy, który łączy Jodłów z granicą, wiedzie szerokim przyjemnym szutrem, pochłonął 20 minut.

Przejście, leżące tuż obok wierzchołka góry Jasień (945 m n.p.m.), sąsiaduje ze źródłem Nysy Kłodzkiej. Nie szukając jednak źródła problemu, podlewającego co kilka lat nasze Kłodzko Główne, od razu skręciłem w prawo i zacząłem wspinać się na ostatniej prostej przed celem wycieczki. Mapy twierdzą, że ścieżka, którą tylko w początkowej części da się podjechać, to zielony szlak pieszy. Na gruncie uświadczyłem tylko jeden zielono-biały znaczek, gdzieś w połowie drogi. Sugeruję więc śmiało kierować się biało-czerwonymi słupkami granicy państwa, wzdłuż których slalomem biegnie nasz szlak. W końcu, od blisko 25 lat brygady Wojsk Ochrony Pogranicza nie mierzą tu w intruzów karabinami.



Banalizacja znaczenia granicy państwowej nie tylko sprawiła, że fizycznie - nie licząc bardziej informacyjnych pachołków - granicy nie ma. W 2009 roku samorząd Międzylesia albo innej gminy, której administracyjnie podlega okolica, ustawił 25-metrową, ogólnodostępną wieżę widokową.


Pod wieżą urządziłem sobie popas, po czym zabrałem się za fotografowanie widoków z Trójmorskiego Wierchu.



Przewodniki po okolicy twierdzą, że przy dobrej przejrzystości powietrza widać stąd jak na dłoni całą Ziemię Kłodzką. Podczas mojej wizyty było z tym tak sobie. Odpuściłem nawet włażenie na wierzchołek wieży. Z biegiem czasu chmurzyło się coraz bardziej...



...odpuściłem więc koczowanie na szczycie i dalsze zaklinanie chmur. Uwieczniłem tylko fakt swojej obecności na wysokości 1146 m n.p.m....

...po czym tą samą drogą, tj. zielonym pieszym i czerwonym rowerowym zjechałem pod Ostoję. Zjechałem, gdyż głazy, kamienie i kamyczki, przeplatane korzeniami, dla odmiany od przeciwnego kierunku, nadawały się do zjazdu. Rzecz jasna, bez szaleństw na rowerze klasy XC.

Pod Ostoją odbiłem w prawo na niebieski rowerowy. Myślałem, czy nie pojechać na Mały Śnieżnik i nie wrócić przez Stronie Śląskie. Gonił mnie jednak czas.

Zjechałem "drogą pożarową numer 3" do Goworowa, poznając tym samym ciekawą terenową alternatywę dla podjeżdżania do Jodłowa i miałem jechać do Kłodzka. Pod koniec zjazdu zdziwiła mnie jednak "nadsterowność" roweru. Rzut oka na przednie koło - wszystko jasne...



Na symbolicznej, co chwilę uzupełnianej (i traconej) ilości powietrza w przednim kole, doczłapałem się do przystanku kolejowego w Roztokach Bystrzyckich.


Stamtąd, zamiast na własnych kołach, pociągiem Przewozów Regionalnych wróciłem do domu. Pociąg wjechał na Kłodzko Miasto o 14:28. Miałem ledwie 40 minut na kąpiel, obiad (jajecznica na szynce w 2 min rlz!), przebranie się w mundur i dojazd do pracy na 15:10. Ale wygrałem ten wyścig!

Komentarze (1)

Gratulacje !! Świetny wyjazd.

anamaj 13:54 środa, 15 maja 2013
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!