Okolice Stanisławowa

Piątek, 16 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Pojechałem z Lasku Złotoryjskiego planowaną trasą legnickiego maratonu, czyli przez dawne Pawłowice Małe, Szymanowice, Smokowice i Dunino. Dalej przez Sichówek i Sichów drogą do Stanisławowa, którą skręciłem do lasu. Długo jedzie się fajnie szutrem - problem w tym, że to długa droga do nikąd. Dalej tylko rozryte przez dziki i jeepy nadleśnictwa leśne dukty... Wyjechałem w tym samym miejscu, w którym zakończyliśmy błądzenie z Wojtkiem i Damianem na początku maja 2008 r.

Z Sichowa miałem wracać prosto do domu (powoli zaczynało się ściemniać), ale zmieniłem zdanie i w Winnicy objechałem jeszcze kawałek terenem. Efekt - odkrycie kolejnego fajnego pagórka. Dobra alternatywa w drodze na Słup dla przejazdu asfaltem przez całą Winnicę.

Legnica

Czwartek, 15 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Kolejny dojazd. Tylko na tyle rowerowania mogłem sobie pozwolić w czwartek.

Legnica

Środa, 14 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria dojazd
Tylko dojazd na nowe mieszkanie i powrót po kilku godzinach do domu.

Remont, a niebawem przeprowadzka mocno utrudniają mi treningi przed właściwym początkiem sezonu maratońskiego, więc nawet "na rękę" jest mi przesunięcie Bike Maratonu Wrocław na 25.04. Szczególnie, że prawdopodobnie załatwię sobie 2 noclegi u rodziny, a dojadę rowerem - kosztów nie poniosę więc żadnych.

Bardziej martwi mnie forma przed Powerade MTB Marathonem w Karpaczu 1.05, na który - zgodnie ze swoimi planami - wybieram się przetestować konkurencyjną serię wyścigów...

Lasek Złotoryjski i szosa

Niedziela, 11 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Dwie minuty po jedenastej spotkałem się z Bartkiem i Wiktorem na polanie w Lasku Złotoryjskim na umówionym treningu techniki. Przez ok. 45 minut trenowaliśmy w przeważającej części na pętli legnickiego wyścigu XC z 2007 r. Poznałem kilka ciekawych odcinków na wzgórzu w kierunku zalewu, gdzie dotąd się nie zapuszczałem. Po raz pierwszy zaskoczył mnie stan moich opon - przed Zdzieszowicami powinienem wyposażyć się w coś bardziej odpowiedniego na maratony MTB. Później przenieśliśmy się do drugiej części lasku. O 12 na dźwięk syren przerwa - chwila w ciszy, zadumie... :( Jeszcze kilka kółek po lasku, następnie wyjazd ścieżką rowerową przy obwodnicy i Wałami Jaworzyńskimi do parku. Na górce saneczkowej pożegnaliśmy się z Wiktorem i zjechaliśmy do domów na krótką przerwę techniczną. Na koniec zaś, w ostatnich minutach w strugach deszczu, przejechaliśmy się po pętli Koskowice - Księgienice - Legnickie Pole - Legnica.

Przerwany trening

Sobota, 10 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Dzień był ze wszechmiar paskudny.

Nie wstałem o 6 rano. Zaspałem, jak na ironię śniąc, że... zaspałem i spóźniłem się na pociąg(!). Tuż przed 9 szykowałem się więc naprędce na wyjazd do Wrocławia. Zamiast rowerem, jak w planie - pociągiem właśnie. Szybko wciągnięta jajecznica (bez chleba), 10 minut spaceru z psem i błyskawiczny prysznic. Na nic, o 9:25, dokładnie, gdy odjeżdżał mój pociąg na objazd trasy Bike Maratonu, wyszedłem z łazienki.

Wściekły, burcząc po drodze na rodziców, wyszedłem z domu i pocisnąłem Nowodworską w kierunku południowym. Miałem jechać na Bogaczów, bez względu na pogodę zrobić 100 km i 2100 m przewyższenia na pobliskim podjeździe w jakieś 4-6 godzin, wrócić i walnąć się spać. Na krzyżówce z obwodnicą rozdzwonił się telefon. Posłuchałem i myślałem, że Ojciec (oboje interesujemy się polityką) posunął się do absurdu, żeby ściągnąć mnie z powrotem do domu. Szybko skończyłem rozmowę i pojechałem dalej.

Gdy zobaczyłem w Słupie, że nad masyw Chełmów nadciągają chmury, mając w pamięci lipiec, gdy rozwaliłem się w Bogaczowie właśnie podczas nawałnicy, zadzwoniłem do domu zasięgnąć informacji pogodowej. Od razu odrzucone połączenie. Trudno, wnerwili się na mnie - myślę - to próbuję zadzwonić do Bartka, spytać czy jeździ po lasku. To samo. Już jasne, sieć nie działa, coś w tym niedopowiedzianym przez Ojca newsie jest na rzeczy. Pędzę do Legnicy z bagażem tysiąca durnych myśli na minutę, przeciągając drogę przez Winnicę, Krajewo, Krotoszyce, Czerwony Kościół (szosa główna), w centrum przez Rynek. Na deszcz jakoś nie zwróciłem uwagi, nie czułem. Wpadam do domu, na wszystkich kanałach to samo. Zatrzymuję na jedynce - na połowie ekranu msza w Katyniu, na drugiej przeijają się nazwiska... Już wszystko jasne, choć jeszcze do wieczora nie dociera do mnie, że to prawda.

Chociaż większości z Nich nie lubiłem, jakoś mnie to ruszyło...

Legnica

Wtorek, 6 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
W wielkim skrócie: Park - Lasek Złotoryjski - os. Kopernika - Lasek Złotoryjski - Park.

Sichów i las pod Janowicami

Poniedziałek, 5 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Nieco rozjazdowo. Żeby nie zawalić rowerowania, tak jak dzień wcześniej, specjalnie rano nie siedziałem zbyt długo przy stole. Pomogły też obserwacje podczas spaceru z psem - szosowcy jeżdżą, młodzież jeździ (nawiasem mówiąc, pewien zawodnik najprawdopodobniej osiedlił się gdzieś w pobliżu mnie), a ja to co? ;-)

Na początek, rundka do lasku i po lasku. Po rozgrzewce, wylot przez Jaworzyńską (na tyłku wielkiego Neoplana z MPK, choć jechaliśmy "tylko" 45 km/h) i Nowodworską na Kościelec i Słup. Za Sichowem nawrót na Sichówek, długi delikatny zjazd do Winnicy, a w samej Winnicy ciut interwałowo w górnej części miejscowości. Przy moście w Krajewie odbiłem w lewo i dalej pojechałem "w nieznane". Fajna, długa leśna droga (ciut techniczna) skończyła się niestety na zaoranym polu pod lasem. Ech, polska mentalność...

Przez pole, które na szczęście nie wciągało ;-) wyprowadziłem rower na drogę Krajewo-Janowice, by po chwili zboczyć z niej na zjazd, nad którym ostatnio zastanawiałem się, dokąd prowadzi. Warto było skręcić - dotarłem do dużego miejsca biwakowego - z wielkim zadaszonym stołem i ławą, miejscem na ognisko, a nawet wychodkiem i ręczną pompą wodną. Dalej pojechałem znów lasem, w połowie drogi gubiąc singletrack i błądząc po krzakach. Spodziewałem się, że wyjadę jednym ze zjazdów, które jakiś czas temu odwiedziłem z Bartkiem, ale pudło - wyleciałem zielonym szlakiem na Święciany.

Dalej, obok Starego Młyna, przez Dunino i strefę ochronną huty powróciłem do Lasku Złotoryjskiego, skąd po ostatniej rundce pojechałem do domu.

Góry i Pogórze Kaczawskie

Sobota, 3 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Po rozgrzewce w Lasku Złotoryjskim, na dobry początek kostkowy zjazd do Winnicy i asfaltowy podjazd w Słupie. Później Stanisławów - inaczej niż zwykle, bo z zajazdem pod chatkę Marianówka na zboczu Rosochy. Chatki nie obejrzałem z bliska, bo ktoś biesiadował nad ogniskiem. Z pewnej odległości wygląda na odbudowaną. Fajnie, jeśli faktycznie tak jest. Dalej: zjazd terenem do Leszczyny i serpentynowy podjazd do Wilkowa. Z górniczego miasteczka (nijak do Wilkowa nie pasuje określenie "wieś") - prosto na Trupień, a stamtąd przez Kondratów i Pomocne - znów do Stanisławowa. W Sichowie w lewo, na Krajewo, a w Winnicy ponownie kostką, tym razem pod górę. Żeby nie było za łatwo, w Janowicach znów w lewo, by do Dunina dojechać terenem. Ze Smokowic na strefę ochronną huty i na koniec, na rozjazd, przez lasek do parku.

Sichów

Piątek, 2 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Pojechałem po 17 asfaltami pod Chełmy. Wyjechałem Jaworzyńską, Nowodworską i dalej przez Babin, Słup, Chroślice. Powrót przez Krajewo Górne, Krotoszyce i Szymanowice. Na sam koniec - kółeczko po lasku. V max - 53,5 km/h.

Dane z pulsometru przepadły - błąd przy transmisji do komputera. Rzadko, ale tak bywa.