Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2011

Dystans całkowity:403.35 km (w terenie 134.00 km; 33.22%)
Czas w ruchu:18:49
Średnia prędkość:21.44 km/h
Maksymalna prędkość:48.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:190 (96 %)
Maks. tętno średnie:168 (85 %)
Suma kalorii:3535 kcal
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:19.21 km i 0h 53m
Więcej statystyk

Sichów

Niedziela, 11 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Po jedynie słusznym śniadaniu w postaci makaronu z klopsikami i sosem, wyjechałem po jedenastej na nie za długą rekreacyjną przejażdżkę.

Osiedle opuściłem Bielańską. W parku, po przemknięciu główną aleją, odbiłem w stronę starego mieszkania (już 11 miesięcy, jak nie mieszkam vis a vis parku...) i okrążyłem liceum ekonomiczne, żeby wyjechać koło statoila i przekonać się, że - jak zawsze - najciemniej pod latarnią. Kompresor z uszkodzonym wężem zamiast pompować powietrze powodował jego schodzenie. Nie pozostało nic innego niż zabawa pompką machajką pod kompresorem w środku stutysięcznego miasta. Pojechałem jeszcze przez nowo oddaną Chojnowską (wyborna, niech służy jak najdłużej) na CPN pod bazą MPK, ale tamtejszy kompresor to zupełnie jakaś atrapa.

Odpuściłem sobie fetysz napompowania na równe 4,5 i przez obwodnicę pojechałem do Lasku Złotoryjskiego, gdzie Cannondale po raz pierwszy od dawna posmakował błota. Bikestats podpowiada, że ostatnio zapuściłem się nim w teren 5 maja 2010. W lasku dużo normalniej niż jeszcze rok temu. Powalone wichurą drzewa którymi miasto się nie zajmowało to już chyba tylko wspomnienie. Jedyne co rzuciło mnie się w oczy to strasznie zarośnięty, łącznie z podjazdem, stary tor saneczkowy. Pod giełdą (dziś, jak to w niedzielę, otwartą) darowałem sobie jazdę pełnym ludzi wąwozem. Paradoksalnie łatwiej było przejechać drogą dojazdową.

Przy dawnym PGR Ludwikowo wjechałem w strefę ochronną Huty i długim szutrem, przeciętym w Smokowicach kawałkiem bruku, przejechałem do Wilczyc. Stamtąd miałem początkowo zamiar jechać w teren do Dunina, ale nie wiedzieć czemu pocisnąłem prosto, mijając pochód dożynkowy z kościoła w Krotoszycach. W samych K. rzuciłem okiem na pałac. Zarówno budowla, jak i otoczenie po rewitalizacji prezentują się bardzo przyzwoicie.

Dalej, od Sichowa do Legnicy, trasa czysto sztampowa, a po drodze nic szczególnego. W Legnicy pokusiłem się o sprawdzenie przejezdności starego skrótu przez lotnisko. Jest ok.

Na tym koniec niedzielnej jazdy nr 1.

Legnica

Sobota, 10 września 2011 · Komentarze(0)
Do "dziś" jazdy praktycznie nie było. Dwa nieujęte w statystyce dojazdy do pracy i jedna wycieczka z Damianem na budowę Bydgoskiej, gdy tył znów opuściło powietrze (żeby nie było, że po staremu, mało pompuję - było 3,5) - to wszystko. Później Cannon poszedł na chwilę w odstawkę.

W końcu po wypłacie przyszedł czas na nocne testy opon, oświetlenia, przywróconego do życia pulsometru i własnej kondycji. Wyjazd tuż po mordobiciu, więc ok. 24:00. Cóż że noc, tak to jest, gdy sobotę spędziło się w pracy ;-)

Zrobiłem kółeczko dokoła miasta przez Rzeczypospolitej, Schumana, Jaworzyńską, Piastowską, Pocztową, Libana, Piłsudskiego, Wrocławską, i sam środek Kopernika II. Choć termometr na remontowanym wiadukcie Kopernik-Piekary wskazywał piętnastkę, musiało zrobić się chłodniej: nad ulicami unosiła się mgła, a na przystankach, poza podchmielonymi imprezowiczami, osadził się szron. Jechało się wybornie, pośród przemykających ledwie kilka razy taksówkarzy, radiowozów i nocnych autobusów MPK. I szybko. Tak jak lubię.

ps. Ogłoszenie parafialne:
.
Po co przepłacać za start na mini w Karpaczu? ;) Jeśli ktoś niezmotoryzowany, z Legnicy jest łatwy i tani dojazd pociągiem przez Wroc. Nie radzę sugerować się nazwą "rajd rowerowy" (choć takie "rajdy" z OSiR Legnica najmilej widziane! ;) ) - mamy do czynienia z mini maratonem. Osobiście, jeśli nie stanie nic na przeszkodzie (a ostatnio różnie z tym bywa) - wystartuję.Tak jak podczas ostatniej edycji w 2008 r..