Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2009

Dystans całkowity:1250.75 km (w terenie 257.68 km; 20.60%)
Czas w ruchu:53:43
Średnia prędkość:23.28 km/h
Maksymalna prędkość:52.50 km/h
Maks. tętno maksymalne:187 (95 %)
Maks. tętno średnie:157 (80 %)
Suma kalorii:15681 kcal
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:44.67 km i 1h 55m
Więcej statystyk

Fujifilm BikeMaraton #02 Boguszów-Gorce

Sobota, 9 maja 2009 · Komentarze(3)
Nareszcie góry, nareszcie emocje
Fujifilm BikeMaraton #02 BOGUSZÓW-GORCE

Pobudka w pół do piątej rano. Chwila dla siebie, śniadanie (do 1000 kCal ;) ) i wyjazd na stację w Kątach Wrocławskich. Ponieważ miałem tylko dwa pociągi, którymi byłbym w stanie dostać się na maraton (tuż po 6 i 7 rano), nie ryzykowałem opóźnienia lub odwołania drugiego i pognałem na pierwszy. Za późno wygrzebałem się z domu, w ostatniej chwili złapałem więc jeden z moich "ulubionych" składów wagonowych do Szklarskiej w Sadowicach Wrocławskich. Na stadion w Boguszowie-Gorcach, rzekomo najwyżej położony stadion miejski w Polsce, dotarłem jako jeden z pierwszych zawodników punkt 8.

Dzień wcześniej nie znalazłem ani chwili na rozjazd, przybywając wcześnie skromnie nadrobiłem zaległości wycieczką na boguszowską stację. Powody dwa - po pierwsze, ładny, długi podjazd (Uphill B-G ;) ) od stacji pod sam stadion. Po drugie - rzut oka, czy ktoś znajomy nie przybędzie z Wroca drugim pociągiem. Oba, jak się okazało, słusze. Rozjazd się udał, a ze znajomych pociągiem przyjechał Adam, z którym wraz z Michałem, kolegą ze studiów, objeżdżaliśmy tamtejszy dystans MINI dzień przed BM Wrocław. Jeszcze dwie osoby z tego pociągu w praktyce stały się znajomymi w drodze powrotnej między 17 a 19, ale to już inna historia ;-)

Do rzeczy - jak zawsze czułem się rewelacyjnie. Regularne treningi i dieta naprawdę pomagają. Poprawiłem swój błąd z usytuowaniem na starcie - tym razem startowałem z drugiego rzędu mojego, trzeciego sektora, i choć przez zjazd na początku (a zjazdy nie są moją mocną stroną) większość mnie wyprzedziła, nadrobiłem sporo strat na podjazdach. Nieustannie, przewagę zdobytą na podjazdach, po stracie na zjazdach, nadrabiałem z nawiązką kilku miejsc na kolejnych podjazdach - można powiedzieć, że pod względem trasy to był naprawdę "mój" maraton! Wbrew licznym opiniom innych, nie mam nawet powodu narzekać na przyczepność moich Red Phoenixó'w. Zemściło się na mnie natomiast to, co od co najmniej zgrupowania wypominał mi trener i pół teamu - za słabe pompowanie opon. Przy gonitwie między zawodnikami Sirbudu, Eski, czy Eski Rock (a widziałem już i tyły Harfy) z 2.sektora, około 37 km trasy tylne koło podrzucone na starym drewnianym odwodnieniu (oznakowanym [!!!]) złapało najpewniej snake'a i tak skończyła się moja dobra passa. W 10 minut straty na zmianę dętki objechało mnie na oko z pięćdziesięciu zawodników... Jak pokazują międzyczasy, może nawet i sześćdziesięciu. Wciągając w pierwszej minucie postoju żelik i odpoczywając 10 minut nabrałem w prawdzie sił, żeby nadrobić zaległość, przejeżdżając np. większą część megapodjazdu na 40. kilometrze, i w końcu dogonić tych, którzy mijali mnie, gdy czułem już tylną obręcz. Jednak ci, których uparcie goniłem byli już dalej. Ostatecznie, jak się okazało, przyjeżdżali około 13-25 minut przede mną.

Na miejscu w miasteczku posiedziałem z teamem do 17. Ogólnie, podobała mi się i dzisiejsza trasa, i organizacja, i klimat maratonu. Zamieniło się kilka słów z przejeżdżającymi (nawet samym Szatanem ];->), wymieniło pozdrowienia...

Dzięki Ludziom Dobrej Woli nawet kilka sensownych zdjęć z dzisiaj znalazło się w Internecie ;-) Dziękuję!

http://picasaweb.google.pl/MorneMeoi


http://picasaweb.google.pl/tbtomes/



MEGA [~55 km]
02:59:26
open 225/510
M2 77/135

Rozjazd po gminie

Czwartek, 7 maja 2009 · Komentarze(0)
Rozjazd po gminie. W Racławicach spotkałem szosowca z Opolskiego Klubu Rowerowego :)

Tyniec Mały - Żerniki Wr. - Racławice Wlk. - Chrzanów - Kobierzyce - Królikowice - Nowiny - Racławice Wlk - pola - Żerniki Wr. - Tyniec Mały
17:20 - 18:05

Boguszów-Gorce

Środa, 6 maja 2009 · Komentarze(2)
Co tu dużo opisywać...

1. Tyniec Mały - Małuszów - Strzeganowice - Sośnica - Kąty Wrocławskie PKP
11:03 - 11:47

1a. Paskudny, wagonowy pociąg relacji Poznań - Jelenia Góra
12:04

1b. Na stacji Wałbrzych Szczawienko dosiada się Konrad z klubu.
13:07

2. Boguszów-Gorce PKP (...i wszystko jasne ;-) ) - Boguszów Gorce Stadion, a następnie objazd trasy dystansu MEGA II edycji Fujifilm BikeMaraton 2009. Tempo bardzo turystyczne. Z przerwami, np. na skucie zerwanego łańcucha Konrada. Najlepiej trasę opisuje organizator - w 95% szerokie leśne szutry. W dwóch miejscach, przez nowopostawione (w stosunku do 2008) bramy na podwórzach, trasa może się zmienić. Zainteresowanym dodam jeszcze tylko tyle, żebyście uważali w okolicach 40 km na mega - zmieńcie zawczasu przełożenia. Więcej szczegółów w... sobotę ;-)
13:40 - 19:09

3. Boguszów-Gorce PKP, skąd 8 minut wcześniej odjechał ostatni tego dnia osobowy do Wrocławia ^^, a następnie trasa: Boguszów Gorce - Wałbrzych PKP Miasto.
19:09 - 19:45

3a. IC "Karkonosze" Szklarska Poręba - Wrocław Główny - Warszawa Wsch.. Przymusowa jazda na główny we Wrocu, dopłata rowerowa za 9 zł, brudne wagony, jazda na korytarzu (bo przedział dla rowerzystów zajął sobie kierownik pociągu)... witamy w PKP Intercity. Nawet zwyczajne regionalne poc. osobowe na Legnica-Wrocław spisują się lepiej... A, wypada jeszcze dodać 30 min opóźnienia na trasie i widok złodziei w akcji grasujących po wagonie!
22:04 - 23:53

4. Powrót przez opustoszałe: Ślężną, Krzycką, Przyjaźni, Czekoladową, CH Bielany i DK35 do Tyńca.
23:53 - 00:30

i na koniec ciekawostka z trasy: pod koniec, niedaleko Chełmca...

...około 18. trafiliśmy na...

pierwsze strzałki :))

Na drobną regulację.

Wtorek, 5 maja 2009 · Komentarze(0)
Do zaprzyjaźnionego serwisu. Tam i z powrotem przez Domasław.

Cannondale się powiesił...

Poniedziałek, 4 maja 2009 · Komentarze(0)
Pobudka o 4 nad ranem. Kilka chwil dla siebie, szybkie śniadanie i wyjazd rowerem na dworzec (w 5 min).

Cannon, chyba z żalu, że nie wraca na własnych kołach, powiesił się...

...w podmiejskim pociągu do Wrocławia. A przecież, zdaniem zielonej naklejki, podróż miała być miła... ;-)

Z Nowego Dworu pojechałem do Tyńca korzystając z niewielkiego jeszcze ruchu, przez Smolec, Pietrzykowice i Biskupice. Na miejsce dobiłem około 6:30. Gdyby nie wolny poniedziałek w rozpisce, mógłbym w sumie pocisnąć rowerem. W godzinę, bo tyle czasu jedzie pociąg na ND, pokonuję rowerem połowę drogi.

"Witaj, maaajowa jutrzenko..." ;-)

Niedziela, 3 maja 2009 · Komentarze(0)
Rodzinna Majówka Rowerowa z OSiR
z epilogiem dłuższym od samej imprezy ;-)



Poprzedniego wieczoru postanowiłem, że popełnię dziś kolejny już w swojej "karierze" udział w rajdzie z legnickim OSiR. Jak postanowiłem, tak zrobiłem - zbudzony rano o ósmej, wysłuchałem jednej ze swoich ulubionych radiowych audycji (MR - Tajemnice z Worka Liczyrzepy - dziś był 2. odcinek o skarbach ukrytych podczas wojny w Ostrzycy Proboszczowickiej), wyprowadziłem psa i tuż po 10. ruszyłem. Wcześniej dostałem cynk od Wojtka, że wbrew wczorajszym wyrzeczeniom pojawi się na rajdzie, gdyż został nań wyciągnięty przez koleżanki.

Pod OSiR pojechałem przez Orła Białego i pl.Wilsona. Mimo tempa zwróciłem swą uwagę na pomnik lwa legnickiego, pod którym zrobiło się biało-czerwono, i nie mam tu bynajmniej na myśli narodowych flag ;) Na jednym z miejskich portali było nawet niedawno zaproszenie na niedzielne wycieczki z KKG Zywer właśnie o dziesiątej spod lwa. Tu nie zgadzała się tylko godzina - było gdzieś 15 po dziesiątej. Sprawy się rozjaśniły, gdy czekając na światłach spostrzegłem obydwu trenerów kolarskiej młodzieży naszego miasta pędzących chodnikiem na miejsce zbiórki.

Pognałem więc i ja na swoją zbiórkę. Zanim dojechał kompan, objechałem jeszcze nową część Galerii Piastów i kino Helios. Po 10:30 zapisałem się na rajd, odebrałem okolicznościowy znaczek (tym razem zamiast naklejek) i talon żywnościowy. Przy wyjściu ku swojemu zdziwieniu spotkałem kolegę z liceum, z którym nie widzieliśmy się od roku. Okazało się, że Daniel też jedzie do Jezierzan. Rozmowa nie trwała długo, bo dopadli mnie na przepytki dziennikarze z legnickiej telewizji kablowej. Tak jak cenię niektórych legnickich dziennikarzy (szczególnie znajomych), tak ów telewizji i pewnego radia w istocie nie trawię. Ale cóż, takie już życie sławnych kolarzy ;), odpowiadałem więc cierpliwie na nie najwyższych lotów pytania.

Punktualnie, czyli siedem minut po planowanym czasie odjazdu powitał nas pan prezydent (niech żyje, niech żyje, niech żyje!) oraz pani przewodnicząca Rady Miejskiej. Po przemowach można było wyruszyć w asyście Legnickiej Orkiestry Dętej i policji. Przed samym wyjazdem jak zawsze sympatyczny dyrektor Ośrodka poinformował nas, że tym razem przez remont Rynku wyjeżdżamy w drugą stronę, na ul. Zamkową. Nie dotarło to chyba do orkiestry, która przy naszym starcie pomaszerowała w stronę Katedry ^^

Pod eskortą Policji niczym święte krowy wyjechaliśmy obok kościoła św.Jana, ul. Senatorską i Działkową. Za miastem zaś zajmując zaledwie połowę jezdni ;-) dojechaliśmy do ośrodka w Jezierzanach zwyczajną drogą przez Bobrów, Pątnówek i Jakuszów. Tempo było wolniejsze niż ostatnio - tym razem 9 km/h, uczestników "na oko" 60-70. Później jednak podrasowałem wynik ;-)

Po wymianie kartki na pieczoną kiełbaskę oraz napełnieniu bidonu, począłem obmyślać plan pojechania gdzieś dalej. W grę wchodziły Rokitki albo Lubin. Wojtek, wyraźnie zajęty towarzystwem dziewcząt ;p nie reflektował na dalszą jazdę. Co więc zrobiłem? Zagrałem odważnie - zagadałem o starty w maratonach starszego pana w koszulce Skandii (tak w ogóle, "umundurowanych" cyklistów było nas w ogóle sześciu, z czego ja jeden w barwach klubowych - co niestety wcześniej ściągnęło mi na kark tv). Słusznie, bo po dłuuugiej pogawędce w sumie nawiązała się znajomość - tak poznałem pana Franciszka, nestora legnickich maratończyków :)

O 13., wcześniej odprowadzając mojego kolegę Daniela do Legnicy, pojechaliśmy, czy właściwie śmignęliśmy lasami (leśna 11, Pieszków, Osiek) na Lubin pod siedzibę LKR Biker, w którego barwach do niedawna startował pan Franek, stamtąd zaś - równie szybko - wróciliśmy przez lasy, ale trasą przez Chróstnik, Lisiec, Bukowną, Niedźwiedzice i Miłkowice. O 16 minęliśmy OWŚ Jezierzany, gdzie bawiła się jeszcze grupka niedobitków z imprezy, kwadrans później zaś spod zamku rozjechaliśmy się w swoje strony.

I tak z niepozornego rajdu zrobiło się 87 kilometrów. Tylko z obawy przed "odcięciem prądu" gdzieś w połowie drogi do Tyńca nie wracam tam dziś rowerem, bo czuje się podejrzanie dobrze. Zajęcia mam na 8:15, zabieram się więc na Leśnicę jednym z pierwszych porannych pociągów, stamtąd zaś rowerem do Tyńca.

W święto flagi

Sobota, 2 maja 2009 · Komentarze(0)
Majówka #2: Wilczyn Leśny - Legnica.

Wyjazd z Wilczyna około południa. Znów stałą trasą, czyli m.in. przez Pęgów, Brzeg Dolny, Lubiąż, Prochowice, Szczytniki n/Kaczawą. Od Golędzinowa do Starego Dworu zbliżałem się powoli do szosowca, którego w końcu wyprzedziłem (pozdrawiając przy okazji, z wzajemnością). Za Prawikowem widziałem na polu traktor przystrojony w polską flagę. No, no, ktoś wziął sobie do serca święto 2 maja ;-) Zauważyłem, że Prochowicom przybył poważny atut brany przeze mnie i Wojtka pod uwagę przy planowaniu dłuższych wypadów - postawiono w miasteczku supermarket. Biedronka, ale zawsze to coś. Szczytnikom zaś ubył kawał lasu...

Do domu zajechałem przed piętnastą. Wjazd do Legnicy Pątnowską, Zakaczawiem, przez Libana i Witelona.

Niech się święci 1. maja!

Piątek, 1 maja 2009 · Komentarze(0)
Majówkę zacząć czas. Etap pierwszy: Tyniec Mały - Wzgórza Trzebnickie, czyli odwiedziny u babci.

Trasa taka jak zwykle - przez CH Bielany, miastem przez Klecinę, Nowy Dwór, Gądów Mały, Osobowice, Świniary. Na moście Milenijnym minąłem niepostrzeżenie Stefana robiącego zdjęcia budowy obwodnicy śródmiejskiej, o czym dowiedziałem się dopiero później przez gg... Dalej przez Pęgów, Zajączków, Golędzinów do Wilczyna Leśnego. Ten odcinek mało przyjemny, z silnym bocznym wiatrem.

Między Pęgowem a Zajączkowem w miejsce rowu wyrosła wzdłuż drogi wojewódzkiej nowa ścieżka rowerowa, łącząca dwa starsze odcinki. Cały ciąg między przez dwie przylegające do siebie wsie ma teraz 3,4 km. Jak na ścieżkę za miastem, bagatela. W Wilczynie zaś przy ośrodku wypoczynku świątecznego, jak zawsze w ciepłe długie weekendy, mnóstwo aut i ludzi.