Po wczorajszym śnieżnym armagiedonie wróciła na Dolny Śląsk piękna, wiosenna pogoda. Idealna, by wybrać się rowerem do Legnicy. O trasie nie ma co się rozpisywać, przebiegała standardowo. Było natomiast szybko - nawet za szybko. Granice mego miasta przekroczyłem po 2 h i 12 m jazdy. Postanowiłem więc sprezentować sobie mały rozjazd po mieście. Do domu dotarłem w ten sposób przez park, Lasek Złotoryjski, os. Asnyka i pół Tarninowa.
W parku kończył się akurat pierwszy mecz na w pełni otwartym nowym stadionie (na 6,5 tys. osób). Atmosfera bardzo miła - w końcu Miedź wygrała z Zawiszą Bydgoszcz 3:0...
Wskazania pulsometru zaniżone, gdyż zapomniałem go zatrzymać na czas rozjazdu. Czytaj: wiosenne roztargnienie ;-)
Wyjechałem o 12:00 w kierunku Krzyżowic, skąd pomknąłem przez Owsiankę, Pustków Żurawski, Ręków i Solną do Nasławic. Tam odbiłem w lewo na dotąd nieobjeżdżaną trasę. Tak, blisko 4-kilometrowym podjazdem zaczął się na dobre mój dzisiejszy treningowy wypad do Sobótki. Po godzinnej jeździe, na miejscowym dworcu PKS zrobiłem sobie jedyną dziś przerwę na banana, po której ruszyłem pod górę. Dla urozmaicenia trasy asfaltem wdrapałem się na Wieżycę (418 m. n.p.m.) i zjechałem stokiem narciarskim. Okazało się, że było jeszcze dość mokro, więc nie poszalałem... w sumie "aż" 3 km w terenie u podnóża Ślęży.
Wróciłem przez Rogów Sobocki (gdzie naprawiają drogę), Michałowice ^^, Stary Zamek, Ręków i dalej tak, jak przyjechałem. A 7 km od Tyńca stuknął mi tysiąc przejechanych kilometrów w 2009 r. Dla porównania - ubiegłoroczny 1K wypadł 25 marca. Postęp?
Dystans mega ;-) I nic dziwnego, bo dzisiejsza pogoda to istne przeciwieństwo wczorajszej.
Z Wilczyna do granic Wrocławia dojechałem tradycyjnie przez Golędzinów, Pęgów, Zajączków i Szewce. Na wysokości stacji kolejowej Wrocław Osobowice zaryzykowałem i odbiłem w Kaczeńcową. Opłaciło się - do Mostu Milenijnego dojechałem drogą o wiele bardziej przyjazną rowerzystom. Wyłączając może kostkę na samej Kaczeńcowej i wrażenia zapachowe na jej początku (pola irygacyjne). Na Klecinę dotarłem po wczorajszej trasie, stamtąd zaś z Trasy Przemyłowej pojechałem nowym dla mnie odcinkiem: przez Zabłocie, Cesarzowice, Gądów, Nową Wieś Wrocławską i polami do Tyńca.
Tutaj nastąpiłby koniec dzisiejszej trasy, gdyby nie to, że miejscowy sklep nie zna się na biznesie i nie sprzedawał dziś żadnych kwiatów, przez co musiałem gnać przez Domasław na Bielany i z powrotem. Ale nie narzekam - czego się nie robi dla kobiet! Tym, które zaglądają na bikeloga również życzę wszystkiego najlepszego :-)
14:15 - 15:25 Nie lubię jeździć w tych godzinach, ale inaczej być nie mogło. Do za pięć jedenasta załatwiałem sprawy urzędowe w Legnicy (skarbówka, WORD), a o 16. mam zajęcia z angielskiego.
Z 14-letnim kuzynem, który po raz pierwszy od niepamiętnych czasów wsiadł na rower. Pożyczyłem mu Krossa i pojechaliśmy na górkę saneczkową do Żernik uskuteczniać MTB ;) Tempo oczywiście pod młodego. Na Bs policzone tylko dojazdy.
Przez szarówkę, brak czasu i euforię związaną z otrzymaniem upragnionego wpisu na 2. semestr wtorkowego treningu nie było. Będzie jutro.
kol(ej)arz ;-))
2007 - powrót na rower po 15 latach przerwy.
2008 - pierwszy wyścig, dołączenie do MTB Votum Team Wrocław
2009 - 7 Bike Maratonów na koncie, maraton w Lubinie, no i ukończona na 11 miejscu etapówka :)
2010 - sezon przerwała nieoczekiwana zmiana sytuacji życiowej i dość absorbująca praca. Koniec ścigania
2011 - mała stabilizacja i powrót na rower, pierwszy wyścig po przerwie
2012 - rok "turystyczny", na początku oczekiwana zmiana miejsca pracy, na końcu - równie oczekiwane przeniesienie służbowe i przeprowadzka do Kłodzka :)
2013 - "zadomowienie" w Kotlinie Kłodzkiej, parę ciekawych wycieczek
2014 - rok praktycznie bez roweru
2015 - powrót już chyba na dobre do Wrocławia, kolejny powrót na rower!
Bikestats towarzyszy mnie od pierwszej "współczesnej" jazdy 22.07.2007.
pole rażenia: http://zaliczgmine.pl/users/view/1102