Takiej precyzji w czasie treningu - i to bez większej kontroli - życzyłbym sobie zawsze :-) Trzy godziny w planie i dokładnie, co do minuty 3h jazdy.
10:09 - 13:09.
Najpierw na rozgrzewkę, przez Park Miejski i Tarninów na kółeczko do Lasku Złotoryjskiego. Dalej, na trasę: DW364 (z 5km nowego asfaltu na moją wyłączność, droga jest jeszcze zamknięta dla aut) - Złotoryja (przez centrum) - Jerzmanice-Zdrój - Nowy Kościół. Celowałem na Sokołowiec, leżący na skraju Gór Kaczawskich, ale skręciłem za wcześnie i wylądowałem w Jastrzębniku. Też dobrze ;-) Od Pielgrzymki pocisnąłem z wiatrem w plecach przez Wojcieszyn, Uniejowice do Zagrodna. Stamtąd popularnym szlakiem z Legnicy na Grodziec wróciłem do domu.
Po prawie godzinnym "zawieszeniu się", później drzemce, do siebie doszedłem dopiero ok. 16:00 :D
Lektorka j.angielskiego, moich jedynych czwartkowych zajęć na uczelni, zachorowała, przez co lektorat odwołano i zyskałem dodatkowy dzień wolny. Czas, to pieniądz, więc nie mając nic do roboty - nawet treningu - wziąłem nadgodziny w pracy. Sporo było wykładania stopniowo przychodzącego towaru i porządkowania sklepu. Przyszły też wreszcie maszyny na serwis.
Wyjazd 7:50, powrót 17:10. Coraz lepszy czas przejazdu ;)
W planie - godzina 4:2, po pół godziny rozgrzewki i rozjazdu. W praktyce - praca od 8 do 18, dłuższa chwila w domu i mocne postanowienie nieolewania treningów.
Efekt? Między 20:45 a 22:00 25. kółeczek po pętli: główna aleja parku - aleja Wodna - aleja wzdłuż ul.Mickiewicza - aleja Biała + dojazdy. Rozgrzewka 10 minut, rozjazd 5 + moment później 20 - na rozciąganie podczas spaceru z psem.
Improwizacja przede wszystkim dlatego, że bez pulsometru. PC-15 się rozlatuje. Zdaniem kilku już zegarmistrzów paska nie da się wymienić. Do tego guma od anteny już nie trzyma, jak za młodu, a i wyniki, mimo wymiany baterii, ostatnio zdawały mi się zafałszowane. I chyba były, zwłaszcza, że niedawne badania lekarskie pokazały, że to urządzenie świruje, bo ze mną wszystko ok. Czas na wymianę. Z 1 strony najlepiej jak najszybciej, bo co to za spinning bez kontrolowania tętna. Z drugiej, najoszczędniej byłoby mi poczekać jeszcze te 3-4 tygodnie.
Jutro chyba muszę sobie odpuścić. Od 8 jedna praca, koniec max 17, od 18 do późnej nocy, a raczej świtu druga, z którą do końca listopada wiąże mnie jeszcze umowa. Na szczęście później grafik jest dość wygodny: przez 2 tygodnie sobota 8:00-18:00, niedziela wolne, na otwarcie 15:00-19:00, a po otwarciu cały weekend II zmiany, 13:00-18:00.
Najpierw na dawne poradzieckie lotnisko, zobaczyć, jak się miewa budowa Decathlona. Muszę przyznać, że budowlańcom poszło całkiem całkiem. HRowcom też - załoga zaczyna pracę od jutra, przez pierwsze dni szkoląc się i pracując na Bielanach Wrocławskich, a dopiero później przenosząc się już do naszego legnickiego sklepu. Po otwarciu, które nastąpi w grudniu, zapraszam w weekendy na dział rowerowy - a zapraszam osobiście, bowiem udało mi się zrealizować swój kolejny plan: dostać pracę na weekendy właśnie w nowym legnickim Decathlonie. Gwarantuję rzetelną pomoc w doborze jak najlepszego sprzętu w dogodnej cenie ;-)
Później, z lotniska pojechałem na wycieczkę kilkoma kilometrami legnickich ścieżek rowerowych, których wkrótce przybędzie - na Koskowickiej rozłożyła się już baza budowy. Tam zawróciłem i wróciłem do domu parkiem, gdzie też trwa przebudowa 1. części głównej alei, wraz z wydzieleniem ścieżek.
Pierwsza wersja była taka, że cały team zjedzie dziś na 9 do Sobótki, skąd ruszymy na 4 h na Ślężę szlifować technikę. Ostatecznie wyszło tak, że plany się zmieniły i chętni mogli jechać gdziekolwiek we własnym zakresie :P
Żeby, w przeciwieństwie do reszty teamu, nie marnować dnia, umówiliśmy się z Kubą na 11 na Skarbowców. Piłowaliśmy przez pół godziny tamtejszą górkę - drugą miejscówkę wrocławskich mtbikerów. Później odprowadziłem kolegę na jego dzielnicę, a sam wróciłem do domu.
Spodobało mi się to wzgórze. Jest tam kilka ciekawych singli, w razie niepogody (wyłączając leżący śnieg, rzecz jasna) można rozjeżdżać z 2 stron stok saneczkowy. A przede wszystkim, zaledwie 20 min od Tyńca.
kol(ej)arz ;-))
2007 - powrót na rower po 15 latach przerwy.
2008 - pierwszy wyścig, dołączenie do MTB Votum Team Wrocław
2009 - 7 Bike Maratonów na koncie, maraton w Lubinie, no i ukończona na 11 miejscu etapówka :)
2010 - sezon przerwała nieoczekiwana zmiana sytuacji życiowej i dość absorbująca praca. Koniec ścigania
2011 - mała stabilizacja i powrót na rower, pierwszy wyścig po przerwie
2012 - rok "turystyczny", na początku oczekiwana zmiana miejsca pracy, na końcu - równie oczekiwane przeniesienie służbowe i przeprowadzka do Kłodzka :)
2013 - "zadomowienie" w Kotlinie Kłodzkiej, parę ciekawych wycieczek
2014 - rok praktycznie bez roweru
2015 - powrót już chyba na dobre do Wrocławia, kolejny powrót na rower!
Bikestats towarzyszy mnie od pierwszej "współczesnej" jazdy 22.07.2007.
pole rażenia: http://zaliczgmine.pl/users/view/1102