Góry Kaczawskie

Piątek, 6 kwietnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria wycieczka
Po załatwieniu w domu wszystkiego, co do mnie należało, wyruszyłem o 11:00 w iście wielkopiątkową pogodę z szarej i mokrawej Legnicy w dość suche, ale spowite mgłą Chełmy.

Dojazd wyglądał tak samo jak wycieczka w Buki Sudeckie z 28 października 2011 aż do szczytu Bukowina (621 m n.p.m.)

Na rozdrożu na końcu szutru skręciłem jedną ścieżkę za daleko. Mimo pomyłki jechało mnie się wyśmienicie, drogą podobną do niebieskiego szlaku który pominąłem, lekko zamglonym lasem


aż do wyjazdu na pola, gdzie czekał mnie terenowy odcinek specjalny




zakończony miłą niespodzianką

w której zatrzymałem się na opłukanie wehikułu i, jak się okazało, wymianę dętki w przednim kole. Nie spieszyłem się specjalnie, a korzystając po blisko 40 kilometrach od Legnicy z pierwszego niejako przymusowego postoju, urządziłem sobie popas, opróżniając kieszeń kamelbaka z taszczonych ze sobą wiktuałów.

Tuż za potokiem trasa zrobiła się znajoma, wyjechałem bowiem na żółty szlak wojcieszowski z Radzimowic. Pomknąłem nim do Wojcieszowa, skąd kolejnym odcinkiem, tym razem poznanym niedawno bo 16 marca, przedłużonym o niezaliczony odcinek od zielonego szlaku, wspiąłem się niemal na sam Baraniec (723 m. n.p.m.) a ściślej na Przełęcz Komarnicką (662 m. n.p.m.), z której zjechałem do Komarna.

We wsi, sądząc po odstawionym u stóp wzniesienia autobusie 2, znalazłem się w polu rażenia jeleniogórskiej komunikacji miejskiej. Chciałem uwiecznić ów własność MZK na fotografii, ale zza przystanku wybiegł z impetem kundelek najwyraźniej nie przejmujący się Wielkim Postem i mający zamiar mnie pożreć. Zadowoliłem się więc pamiątkowym kadrem pod tablicą na granicy z Jelenią Górą.


Postanowiłem nie kryć satysfakcji z osiągnięcia celu i może przedobrzyłem, bo wygląda to nieco sztucznie. Ale wierzcie, to prawdziwa reakcja na końcu zjazdu, który poprzedziła naprawdę długa i mozolna wspinaczka.

Z Kapelli zjechałem swoim zwyczajem przez Lubiechową i wyleciałem na świerzawski rynek, skąd udałem się do Rzeszówka (sklepostop) i Kondratowa. Z drogi na Trupień wiodącej do Wilkowa zboczyłem do leszczyńskich lasów, gdzie zajefajnymi ubitymi szutrami, których jest tu mnóstwo, dojechałem do Stanisławowa. Po drodze zauważyłem odnowione miejsce odpoczynku tuż za zjazdem (czerwony szlak pieszy) z Rosochy.


Od Stanisławowa poleciałem standardowo przez Sichówek i niestandardowo przez Krajewo, Święciany i Prostynię. Przy Auchan skorzystałem z myjni, o dziwo ani tam ani na parkingu, mimo 18:45, świątecznych tłumów nie było. Jeszcze albo już.

Mapka - tylko dla pi razy drzwi wykresu wysokościowego. Jeśli chodzi o prezentację przebiegu, po wymuszonej rezygnacji z Googlemaps to mija się z celem. Bikemap.net zeszło na psy.

Komentarze (1)

Muszę sobie dodać tą traskę do zakładki ---> do przejechania ;D

olomaster 22:11 piątek, 6 kwietnia 2012
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!