Legnica
Wypada, bo pogoda drażni i prowokuje. Tam gdzie bywam, śpiąc i czasami ewentualnie coś konsumując, słońce grzeje prosto w szyby na piątym piętrze. Skwar (18 stopni, Floryda!) męczy...
Promienie wdzierają się w okna, oślepiająco odbijając się od płytek w kąciku rowerowym. Stoi sobie na nich smętnie czarno-biały wehikuł z Przasnysza. Znów pewnie długo tu postoi, bo nawet podczas głupiej miejskiej przejażdżki poszła linka tylnej przerzutki. Dziwić się, skoro nikt o niego nie dba?
Nie wszędzie smętnie. Przecież przyszła wiosna, a z wiosną gdzieniegdzie przyszło nowe.
Tacy na przykład legniccy szosowcy mają teraz dobrze. Legniczanie nie gęsi i prócz Grodów swój nowy team mają. Sponsorowi chwała, młodym pomyślności.
U górali zaś chyba nędza, bo nawet tych na Z nie widać, nie słychać. Dobrze, że amatorzy, sądząc po forach i bajklogach, mają się dobrze. Oby do przodu.
Tam za Odrą, w moim starym teamie też nowe. Przynajmniej strona. Już oficjalnie, beze mnie w składzie. Przyszłotygodniowa Przesieka - też już beze mnie. Coś się skończyło.
Piątego kwietnia się zacznie. To, co od dłuższego czasu zwykle. Czerwony kalendarz - i jedziemy. Poznań 2 dni, Wrocław 4 dni, Wrocław, Wrocław, Gliwice 2 dni, Legnica, Wrocław, jakieś Święta, gdzie to do cholery jest? aż 5 dni; Opole, Wrocław, Wrocław, Kłodzko...