Kolarstwo górskie z UWr #2
Opuściłem Tyniec o 9:45. Na Psie Pole dotarłem po śladzie ubiegłotygodniowego powrotu, po drodze mijając nieopodal Hallera i Racławickiej grupę z turystyki rowerowej, prowadzoną gdzieś na południe przez mgra Władykę. To już raczej koniec moich dojazdów wzdłuż DK-8. Ścieżek rowerowych na Powstańców Śląskich i Jedności Narodowej jest praktycznie tyle samo, co na Ślężnej i Wyszyńskiego, za to jak by mniej przeszkadzają tu światła na skrzyżowaniach, a przede wszystkim nie ma paskudnej, ruchliwej ulicy z rozwalonego bruku (Pułaskiego).
Z miejsca zbiórki ruszyliśmy w 8 osób, jak ostatnio, punktualnie. I podobnie jak ostatnio, przez awarię rowerów jednego z uczestników wyjazdu (tym razem uczestniczki) zaraz po ruszeniu czekało nas pół godziny przerwy. Trochę lepsza niż zeszłej soboty była nie tylko pogoda, ale i tempo. Przerw tyle samo, chociaż część z nas, w tym i ja, spędziła je na kręceniu kółeczek. Było już troszkę więcej terenu - zapuściliśmy się w las między Siedlcem, a Pierwoszowem i pagórki między Wisznią Małą, a Taczowem - a więc na odcinki starej trasy Bike Maraton Wrocław. Starej, gdyż wiosną 2010 ze stolicy naszego regionu najpewniej ruszymy na ściganie w kierunku Środy Śląskiej. Atmosfera na wyjeździe, niezmienna, więc chyba nie ma już sensu o niej wspominać :-)
Może jazdy z dala od szos, przez stanowiące prawdziwe wyzwanie głębokie, wszechobecne błoto byłoby więcej. Jednak wolnobieg w rowerze Tymka nie dał rady ów błotsku, w pewnym momencie rozstając się z piastą, przez co wynieśliśmy się na dobre na asfalt. Zresztą, nie powiem, nawet ja przez moment prowadziłem maszynę, bo Kross zaczął się w pewnym momencie zakopywać w błocie, zamiast jechać. Dobrze, że dzień wcześniej coś mnie ruszyło i wyczyściłem konkretnie nie tylko to, co widać, ale i m.in. wykręciłem i wyczyściłem kółka przerzutki. Od nadmiaru błota też mógłbym coś dziś urwać/ułamać...
Dzięki trenerowi i Arkowi, którzy pomagali koledze na podjazdach i w rozpędzeniu się na płaskim, w całkiem znośnym tempie dojechaliśmy w komplecie jeszcze 7 km, do Skarszyna. Stamtąd Tymek wrócił do domu autem. My na rowerach również, tyle że nieco okrężną drogą.
W wiernym odtworzeniu przebiegu trasy bardzo pomogła mapa "Wzgórza Trzebnickie" (wyd. Plan) i zdjęcia satelitarne - Googlemaps Wrocławia i okolic to zupełnie inna klasa, niż rozmazane i ciemne widoki Legnicy.