Słup

Sobota, 18 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
Kategoria wycieczka
Czuję się w obowiązku uprzedzić - będzie filozoficznie, długo i nic o nic o trasie ;-)

Mimo napiętego kalendarza, spiętrzenia dość poważnych spraw osobistych i absorbującej, szczególnie w okresie urlopowym, pracy, staram się wyrwać choć odrobinę czasu na pokręcenie po okolicy.

Trasy to banalne, z pozoru takie same, jak 5 lat temu, gdy rozkręcałem swą rowerową przygodę na dobre. Lecz motywacja jest zdecydowanie nie ta sama. Kiedyś na rower ciągnęła mnie chęć zobaczenia czegoś nowego, ruszenia w nieznane, pokonania słabości przejechawszy dotąd nieosiągalny dystans czy przewyższenie. Teraz to z reguły... zwykła, egoistyczna chęć rozładowania napięcia. Choć świadomie wiele rzeczy wpuszczam jednym, wypuszczam drugim uchem, nie przywiązuję wagi do tego, do czego jej przywiązywać nie trzeba albo wręcz nie wolno, to co nazywam napięciem gdzieś tam sobie jest, czuję to w nerwach, a już najlepiej czuję różnicę swojego samopoczucia, gdy spokojnie kładę się spać po takim "rozładowaniu akumulatora" przy pomocy roweru - inaczej, niż gdy zmuszam się do parogodzinnej drzemki w środku dnia.

W stosunku do oddalających się czasów szkolnych i chwilowo studenckich, mnóstwo spraw wygląda z mej obecnej perspektywy inaczej i nawet służy czemu innemu. Z rowerem też zdaje się być coś na rzeczy.

Ostatnio jadąc autobusem spotkałem w nim dobrego znajomego, z którym nie widziałem się przez ponad rok. Dopytywał co słychać u mnie i naszych wspólnych kolegów, konkluzja była taka że wszystko się zmieniło, wiele planów diabli wzięli, zajęliśmy się życiem. Znajomy, z którym dzieli mnie spora różnica wieku, uśmiechając się stwierdził coś w rodzaju "cóż, to było jasne, że beztroska młodość nie będzie trwać wiecznie". Mając 23 lata nie czuję się wcale staro, jednak szczere słowa znajomego utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie tak dawno temu, gdzieś w bliżej nieokreślonym momencie coś się zmieniło, skończyło, a zaczęło się coś nowego.

Parę dni temu przypomniałem sobie wieczorem, że mniej-więcej o tej porze roku na Wzgórzach Strzelińskich rozgrywał się dość przyjazny, inny niż "wielkoseryjne", maraton MTB, od którego cztery lata temu zacząłem swą zabawę w ściganie, w której mimo uśpienia nie powiedziałem jeszcze, mam nadzieję, ostatniego słowa. Po ubiegłorocznej euforii, zadowoleniu z wysokiego wyniku obiecywałem sobie zawzięcie się i dokonanie w tym roku w Białym Kościele nie wiadomo czego. I co? Minął rok, a ja zastanawiam się, czy w ogóle warto brać wolne w pracy, ładować się na trzy godziny w pociąg i gnać gdzieś pod Strzelin w zalesione pagórki skutecznie udające karkonoskie lasy, żeby przez dwie-dwie i pół godziny poczuć się równie beztrosko jak jeszcze kilka lat temu. Spróbuję poszukać w sobie odrobinę samozaparcia, żeby napisać podanie o dzień wolny na 2 września i za dwa tygodnie zamiast rozładowywać nerwy, naładować akumulatory zadowoleniem. Ale jak to ostatecznie będzie, jeszcze nie wiem. Może większa od spodziewanej ilość wolnego i ostatnio coraz bardziej znośna pogoda pomogą mnie przeprosić się z rowerem na dłużej?

Komentarze (2)

nie martw się Michał, ja mam parę lat więcej, wszystko jest oki, normalne że się zmienia, inaczej byłoby nudno...takie życie...trzeba się cieszyć tym co w danej chwili jest... a co do roweru....JESTEM PEWNA ŻE WRÓCI TWOJA PASJA I CHĘĆ DO JAZDY....jestem o tym 100% przekonana ;)

wirusek81 19:40 środa, 22 sierpnia 2012

swiat idzie tak szybki do przodu ze nawet nie mamy czasu nacieszyc sie wolnymi chwilami . a to ze ma sie 23 czy 26 to nic nie znaczy dalej mozna isc na piwo ze znajomymi tylko niestety ludzie sa tak zabiegani ze na nic czasu nie maja nawet na to piwo . im ma sie wiecej wolnego czasu tym jestesmy mlodsi. w sumie dawno na slupie nie bylem zmienilo sie cos :D ?

renn 06:45 niedziela, 19 sierpnia 2012
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!