Po wtorkowych wykładach pojechałem do rodziny zabrać po weekendzie rower do siebie. Powrót z Detroit do stacji Nowy Dwór spokojny - do czasu. Zjeżdżając z wiaduktu na Chociebuskiej we Wro w dół, ujrzałem zamykające się szlabany. Nie zamierzałem czekać na kolejny pociąg (16:32 z głównego), który z reguły jeździ bardziej zapchany, więc przecisnąłem się pod szlabanem wraz z rowerem i tobołkiem. Dwukrotnie. Fajnie, że towarowy w kierunku głównego jechał jakąś minutę później.
Przejazd pociągiem też obył się nie bez przygód. Nie zmieściłem się do przedziału dla podróżnych z większym bagażem życiowym, więc postałem sobie, jak rzecze regulamin, w ostatnim przedsionku. A tam od odcinka między Leśnicą a Mrozowem 10 w skali Beauforta. Pneumatyka w tylnych drzwiach zdezelowanego ezeta z kultowymi siedzeniami z plastiku (legenda głosi, że wymyślono je w ramach wniosku racjonalizatorskiego - nie chodziło rzekomo o wandalizm, tylko... mycie przy użyciu tzw.węża) posyczała sobie chwilę i puściła, po czym nic ani nikt już nie był w stanie zamknąć tego cholerstwa.
Do niedawna pozostawała nadzieja, że połowa tego kolejowego złomu, żargonowo zwanego kiblami, zniknie od grudnia z linii "legnickiej" - połowę pracy przewozowej przejmują tu wraz z nowym rozkładem Koleje Dolnośląskie. Nadzieja znów okazała się matką głupich. Obrazowo mówiąc, jak to się obecnie w kraju czyni, marszałek Dolnego Śląska odkupił od Przewozów Regionalnych parę jednostek, odesłał je na rewizję (przegląd; na który PR w większych ilościach już nie stać), przemalował w barwy samorządu i udostępnił do grudnia 2011... Przewozom Regionalnym. Od grudnia zaś zmieni się tyle, że niektórych w pociągach do Legnicy, Jelcza i Wołowa zagoszczą ekipy w czerwonych koszulach. Pasażerowie zaś będą mogli nucić wsiąść do pociągu bylejakiego, biało-żółtego: marszałkowskiego...
W czwartek, Europejski Dzień bez Samochodu, paradoksalnie zabrakło mnie czasu na rower. Tym bardziej paradoksalnie, że współorganizowałem związaną z komunikacją miejską część obchodów na rogu Rynku i ul. Złotoryjskiej, na których akcentów rowerowych nie zabrakło. W piątek zaś przekonałem się, że przydałoby się, by do co poniektórych kierowców "dotarł" przekaz ze spotów, jakie emitowaliśmy podczas DbS na telebimie:
Kierowca wjeżdżający samochodem na posesję przy al. Rzeczypospolitej, w miejscu, gdzie wjazd przecina oznakowaną ścieżkę rowerową, nieomal wymusił na mnie pierwszeństwo. Nie wiem, jak to zrobiłem, ale rower i ja znaleźliśmy się może 2-3 cm przed zderzakiem (podkreślam słowo przed - dosłownie), a w momencie dojazdu w ów miejsce jechałem ok. 25 km/h.
Nie martwię się o siebie ani sprzęt - jestem ubezpieczony (w tamtym momencie podwójne, jechałem do pracy). Natomiast niesmak związany z takim zdarzeniem zawsze jest.
kol(ej)arz ;-))
2007 - powrót na rower po 15 latach przerwy.
2008 - pierwszy wyścig, dołączenie do MTB Votum Team Wrocław
2009 - 7 Bike Maratonów na koncie, maraton w Lubinie, no i ukończona na 11 miejscu etapówka :)
2010 - sezon przerwała nieoczekiwana zmiana sytuacji życiowej i dość absorbująca praca. Koniec ścigania
2011 - mała stabilizacja i powrót na rower, pierwszy wyścig po przerwie
2012 - rok "turystyczny", na początku oczekiwana zmiana miejsca pracy, na końcu - równie oczekiwane przeniesienie służbowe i przeprowadzka do Kłodzka :)
2013 - "zadomowienie" w Kotlinie Kłodzkiej, parę ciekawych wycieczek
2014 - rok praktycznie bez roweru
2015 - powrót już chyba na dobre do Wrocławia, kolejny powrót na rower!
Bikestats towarzyszy mnie od pierwszej "współczesnej" jazdy 22.07.2007.
pole rażenia: http://zaliczgmine.pl/users/view/1102