PK Chełmy
Pogoda dopisała - słońce, brak wiatru i od rana zero stopni. Nie dopisała frekwencja bywalców legnickiej części forumrowerowe.org. Nie dziwię - zaproszenie na wypad w niedzielę o 8:00 nie ma prawa cieszyć się powodzeniem, szczególnie ogłoszone w sobotę po siódmej wieczór.
Z łączeniem twierdzenia o dobrej pogodzie i zerze na termometrach wcale nie kpię. Lubię lekkie przymrozki, to dzięki nim najłatwiej poznawać nowe szlaki w terenie (szczególnie te nienaniesione na mapy), bez ryzyka łatwego utopienia roweru po piasty gdzieś 40 km od Legnicy, gdzie płytka kałuża niespodziewanie stała się nieco głębsza. Fajnie w takiej temperaturze zachowuje się również wilgotny piach - jazda po czymś takim może być prawdziwą frajdą. Z kolei wszelkie polne syfy typu ostre kamyczki czy resztki butelek po krotoszyckim samogonie zdają się być wówczas jakoś mniej agresywne.
Z przymrozków nie korzystałem w ubiegłym roku, kiedy nie przygotowałem się do zimy i rower spędził ją w domu. Jeśli nic nie przeszkodzi, tej jesieni i zimy będzie inaczej. W końcu nie ma złej pogody na rower, jest tylko złe ubranie. I zła kondycja, bo zima bez przygotowania dla kogoś, w kim choć trochę drzemie duch rywalizacji, może oznaczać co najmniej zepsuty humor w przyszłym sezonie startowym.
Darując sobie dywagacje: odnośnie trasy, postanowiłem wybrać się na tzw. kapliczki, czyli zielony szlak w Męcince.
Nie ukrywam, że apetytu na nieodkryte rejony masywu Górzca już dawno narobiły mnie wpisy Marka, Sylwestra, Łukasza i Jarka. Dziś apetyt udało się zaspokoić, i to do syta. Jestem bardzo zadowolony, że udało mnie się wytyczyć trasę z Legnicy do samego wjazdu do Męcinki, która zaledwie w trzech miejscach składa się z krótkich odcinków utwardzonych asfaltem lub kostką (za Smokowicami, w Winnicy i nad Zbiornikiem Słup). Pozytywnie zaskoczył mnie alternatywny do asfaltu odcinek z Bielowic do m. Słup, choć zastanawiam się, jak wiosną i latem wygląda sprawa jego przejezdności.
Co do celu wycieczki, zielony szlak pozytywnie zaskoczył mnie trudnym profilem i najeżeniem bazaltowymi skałkami. Przez zbyt późny skręt przy pierwszej kapliczce i wypięcie z SPD już na stoku, w dużej mierze bazaltową ścieżkę wzdłuż kalwarii musiałem pokonać pieszo. Mniej-więcej od połowy, do samej Polany pod Górzcem, na której zielony szlak się kończy, udało się już jechać. Nieco gorzej było na początku (za polaną) i końcu (przed Stanisławowem) czerwonego szlaku, gdzie najpierw ścięte drzewa, a później rozwalone gałęzie zmuszały mnie do zejścia z roweru. Poza tym, pozornie płaskim odcinkiem szlaku udało mnie się jechać z Bogaczowa w kierunku Stanisławowa ok. 10, w porywach 15 kilometrów na godzinę. Nie wiem, czy to zasługa pozornie nieodczuwalnego dla mnie nachylenia, czy zachowania moich obecnych opon (Geax Saugaro 2.0) na mokrych liściach i podmarzniętej ziemii.
Na końcu czerwonego, przed samym Stanisławowem, albo Nadleśnictwo, albo PTTK Jawor, coś zamieszało z oznakowaniem. Przez to, zamiast tradycyjnie w strumieniu (choć rowerem czerwony objeżdżałem tylko raz) wylądowałem na skarpie przed chałupą sołtysa. Ile musiałem się namęczyć i poprzedzierać przez krzaki, nagimnastykować, żeby w końcu zejść ze skarpy. Na prywatną posesję, z której czym prędzej dzięki otwartej bramie udało się czmychnąć.
Zniechęcony straconym czasem na poszukiwanie zejścia, a raczej przetarcie się doń przez krzaki, i niewielką ilością czasu, jaki pozostał mnie do dyspozycji, odpuściłem powrót do Legnicy obmyśloną trasą terenową. Do miasta wróciłem głównie asfaltami.
Różnica w kilometrach wynika z niedokładnego odwzorowania na mapie odcinka Męcinka - Bogaczów, którym jechałem pierwszy raz.
Jeżeli ktoś ma ochotę na podobną wycieczkę w większym gronie, zapraszam w przyszłą niedzielę między 8 a 8:15 do lasku (skrzyżowanie Złotoryjska/Grabskiego). Myślę, że przeszkodą w pojawieniu się może być dla mnie tylko śnieżyca.