Jerzmanice-Zdrój
Wahałem się czy jechać. Ze wstydem muszę przyznać że od tak długiego niekręcenia na poważne zrobiłem się trochę jak francuski piesek i jak do pracy, to w każde warunki pojadę rowerem, natomiast jak na przejażdżkę, to perspektywa najmniejszego deszczyku wzbudzała już we mnie niewytłumaczalny wstręt do ruszania się z domu. Wystarczył jednak impuls - migawki z jakiegoś magazynu z powtórkami z TdP na oglądanym przez ojca w salonie TVP Sport, spostrzegane kątem oka - żeby olać chmury i "konwekcyjny" wieszczony przez ICM i nawrócić się na jedyny słuszny sposób zagospodarowania wolnego święta przez kawalera.
Rozmarudzenie poskutkowało tym, że nie zaplanowałem w ogóle trasy i pojechałem na spontan. Stanisławów, Bogaczów, Wilków, czy trzy w jednym wypadzie, chociaż dają fajnie w kość, jednak mnie nudzą. Na Kapellę przez Lubiechową, mimo chrapki, nie pchałem się zaś w święto. Jeżdżę w pojedynkę i, na wszelki wypadek, szczególnie mając na 2. dzień do pracy, tak daleko się nie zapuszczam, jeśli w zasięgu dojścia od trasy nie ma jakichś awaryjnych środków transportu. Pozostało mnie to, co wybieram zawsze, kiedy nie mam pomysłu na nic innego - najbliższe nam (dawne) uzdrowisko, czyli Jerzmanice-Zdrój.
Nie ma sensu, żebym szczególnie epicko opisywał trasę, skoro jest Bikemap. Na drogach, mimo wczesnego popołudnia spokój. Tylko na 364 przez Złotoryję sznurek aut. Przez szarówkę, większość wczasowiczów wracała chyba z gór już w poniedziałek. Plejada tablic rejestracyjnych, dostrzeżonych podczas stania na światłach pod złotoryjskim Qubusem potwierdza, że większość to zdecydowanie nie byli tubylcy. Od urzekających Jerzmanic-Zdrój, gdzie na serpentynie nie wiem kiedy wymieniono asfalt, znów spokój. I tak do samej Legnicy.
Tym razem rozsądnie gospodarowałem wodą i przy równomiernym czasowo i objętościowo nawadnianiu, litrowy bukłak wystarczył mnie na całą wycieczkę. Woda skończyła mnie się dopiero w Legnicy, 2 km od domu. A propos kwestii gastronomicznych - papierówki z Ernestynowa są nawet jadalne. Droga spokojna, więc może i nie aż tak nasycone ołowiem.
#