Sichów i las pod Janowicami

Poniedziałek, 5 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Nieco rozjazdowo. Żeby nie zawalić rowerowania, tak jak dzień wcześniej, specjalnie rano nie siedziałem zbyt długo przy stole. Pomogły też obserwacje podczas spaceru z psem - szosowcy jeżdżą, młodzież jeździ (nawiasem mówiąc, pewien zawodnik najprawdopodobniej osiedlił się gdzieś w pobliżu mnie), a ja to co? ;-)

Na początek, rundka do lasku i po lasku. Po rozgrzewce, wylot przez Jaworzyńską (na tyłku wielkiego Neoplana z MPK, choć jechaliśmy "tylko" 45 km/h) i Nowodworską na Kościelec i Słup. Za Sichowem nawrót na Sichówek, długi delikatny zjazd do Winnicy, a w samej Winnicy ciut interwałowo w górnej części miejscowości. Przy moście w Krajewie odbiłem w lewo i dalej pojechałem "w nieznane". Fajna, długa leśna droga (ciut techniczna) skończyła się niestety na zaoranym polu pod lasem. Ech, polska mentalność...

Przez pole, które na szczęście nie wciągało ;-) wyprowadziłem rower na drogę Krajewo-Janowice, by po chwili zboczyć z niej na zjazd, nad którym ostatnio zastanawiałem się, dokąd prowadzi. Warto było skręcić - dotarłem do dużego miejsca biwakowego - z wielkim zadaszonym stołem i ławą, miejscem na ognisko, a nawet wychodkiem i ręczną pompą wodną. Dalej pojechałem znów lasem, w połowie drogi gubiąc singletrack i błądząc po krzakach. Spodziewałem się, że wyjadę jednym ze zjazdów, które jakiś czas temu odwiedziłem z Bartkiem, ale pudło - wyleciałem zielonym szlakiem na Święciany.

Dalej, obok Starego Młyna, przez Dunino i strefę ochronną huty powróciłem do Lasku Złotoryjskiego, skąd po ostatniej rundce pojechałem do domu.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!