Gm. Kobierzyce
Dziś przed 14., gdy od dwóch godzin siedziałem w domu po ćwiczeniach z informatyki (bleh, cały semestr z Excelem...) zadzwoniła do mnie spod szkoły w Krzyżowicach kuzynka, lamentując, że zmienili układ przystanków we wsi i nie wie, z którego ma wracać do Tyńca. Co więc robi uczynny kuzyn? Rzecz jasna - "odpala" Krossa i pędzi z odsieczą ^^ Musiałem zdążyć przed autobusem, zachowując odpowiednią rezerwę na ewentualne dojście spod szkoły na nowy przystanek, 6 km pokonałem więc z prędkością 30 km/h. Szkoda tylko, że w tym rozpędzie nie miałem czasu odebrać telefonu - okazało się, że w międzyczasie młoda zabrała się autem ze znajomą ciotki.
I nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że jechałem częściowo drogami gruntowymi w śniegu i przy ujemnej temperaturze. Przed wyjazdem poniższy rower zaś był czyściutki:
I tak oto po 30 minutach zupełnie nieplanowanej jazdy w błotno-śnieżnej, godzinę spędziłem w garażu i pralni. Cóż, czego się nie robi dla rodziny... ;-)