Zamek Grodziec

Niedziela, 9 sierpnia 2009 · Komentarze(1)
Trening teoretycznie dwugodzinny. Comrade Morpheo (676% normy - mam dziś niezłe zakwasy od dźwigania konarów na wczorajszym czynie w parku) wybrał się na podbój Zamku Grodziec.

Trasa, jak widać poniżej. To, czego mapa nie pokaże, pozwolę sobie opisać. Odcinek Łukaszów-Zagrodno: piękny, szeroki szuter. Zagrodno okazało się być dobrze rozplanowaną, zadbaną miejscowością. Nawet szosowcy tędy jeżdżą (przynajmniej jeden, z którym się pozdrowiliśmy). Nic dziwnego, bo asfalty niczego sobie. Na przykład taka droga do Uniejowic, na którą skręciłem była niedawno wyremontowana. Porządnie wyremontowana. Z tablic z cyklu "przebudowa ze środków UE", których w Powiecie Złotoryjskim sporo, wynika, że tak wygląda całe 29 km przez Pielgrzymkę, aż do miejscowości Rząśnik. Ciekawa sprawa, podczas wypadu w rejon Sokołowca i Kapelli będzie okazja to sprawdzić.

Wiedziony drogowskazem na zamek, których także tu sporo, odbiłem do Uniejowic, konkretniej jeszcze "niezdobytej" przez siebie części wsi. Podobnie jak podczas ubiegłorocznego wypadu w te strony rozglądałem się po gospodarstwach. Bez skutku - i tym razem nie znalazłem prywatnego muzeum Armii Radzieckiej i Ludowego Wojska Polskiego. Trudno, innym razem...

Grodziec zdobyłem 15 minut później, po półtorej godziny jazdy. Wjeżdżałem drogą dla aut. W połowie drogi stoi sobie wcale niemały kościół. Wiernym nie chce się chyba dreptać pod górę, bo we wsi Grodziec mijałem kaplicę ;) Na placu za basztą, gdzie na chwilę wjechałem, było pełno aut. Gdy zjeżdżałem, mijałem sporo kolejnych. Widać, że to popularny cel weekendowy aut zarejestrowanych na DL, DZL, DBL. Trafił się nawet DB (Wałbrzych) i jakiś nieunijny obcokrajowiec. Turysta rowerowy zaledwie jeden.

Do Nowej Wsi Grodziskiej pojechałem na skróty polną drogą, pokuszony dwoma szlakami turystycznymi puszczonymi przezeń. Niczego się nie uczę. Jak zwykle tam, gdzie idą szlaki piesze PTTK, tam droga po kilkunastu metrach albo przypomina kartoflisko, albo kartofliskiem zwyczajnie jest. Tutaj na szczęście miejscowy chłop jeszcze nie wpadł na pomysł zaorania dróżki. Po wylocie na asfalt, od Pielgrzymki kawałek towarzyszył mi dawno niespotykany towarzysz podróży - wmordęwiatr.

Piękny zjazd do Jerzmanic-Zdrój przerwały wielkie żółte plansze "objazd do m. Legnicy". Przejazd kolejowy w Złotoryi jest zamknięty, a przy okazji cała obwodnica miasteczka. Korzystając, że miałem po drodze i dał mi nieco w kość podjazd do Złotoryi, zajechałem do ostatnio poznanego baru-zajazdu, jak twierdzi mapa, tuż przy jaskiniach i wodospadzie. Dziś ruch był większy, a Powerade - dlatego, że wyjątkowo nie z lodówki - o całą złotówkę tańszy ;-) Uzupełniłem bidon niebieską cieczą i przez Rzymówkę i Krotoszyce wróciłem do miasta.

Komentarze (1)

Fajna wycieczka - kiedyś częściej tam jeździłam - do Bolesławca stamtąd już rzut beretem... ale to stare czasy...

wirusek81 19:16 niedziela, 9 sierpnia 2009
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!