Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2009

Dystans całkowity:1379.88 km (w terenie 258.82 km; 18.76%)
Czas w ruchu:61:22
Średnia prędkość:22.49 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:183 (93 %)
Maks. tętno średnie:156 (79 %)
Suma kalorii:13121 kcal
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:49.28 km i 2h 11m
Więcej statystyk

Fujifilm Bikemaraton #01 - Wrocław

Niedziela, 19 kwietnia 2009 · Komentarze(1)
Pierwsze koty za płoty
Fujifilm BikeMaraton #01 - WROCŁAW

Dzień zaczął się u mnie dylematem - jechać na krótko, czy ubierać kurtkę. Zdecydowałem się zaryzykować i o 8:45 wyjechałem na krótko. Wcale nie zmarznięty, do miasteczka startowego dotarłem o 10 - w sam raz na klubową sesję zdjęciową pod balonem sponsora ;) Chwilę później 8*C na dworze (później znacznie się ociepliło) dało mi się we znaki. Andrzej poratował mnie pożyczeniem rękawków. Nie wiadomo kiedy nadeszła 10:45 - czas na ustawienie w sektorze. Na miejscu spotkałem Michała, kumpla z uczelni - tak wyszło, że i dzisiaj startujemy razem. Jeszcze kilka minut, komunikaty z prośbą o pożyczenie kasku i o rozjechanym jeżu na 700 metrze trasy (faktycznie był ]:->) i wybiła 11. Ruszyli.

Wczorajsza przejażdżka odbiła się na moim refleksie. Czułem się rewelacyjnie (zresztą jak przez cały dzień), ale niepotrzebnie, zajmując nieciekawą pozycję z tyłu sektora, nie nadgoniłem z początku, przez co później miałem momentami dość ograniczone możliwości wyprzedzania (szczególnie na podjazdach, tak oto największą moją zaletę diabli dziś wzięli). W jednym z lessowych wąwozów zaliczyłem niegroźną kolizję wjeżdżając skosem na piaszczystym zjeździe w koleinę. Nic się nie stało - zdążyłem się wypiąć, poleciałem "na cztery łapy", straciłem raptem kilka sekund. Gdzieś dalej ktoś miał mniej szczęścia - jeep-sanitarka poszedł dziś w ruch...

Przed trzecim bufetem spotkałem Konrada z Teamu. Namawiał, żeby jechać z nim na giga. Odpuściłem, a, kurczę, niepotrzebnie, bo dałbym radę. Poświęciłem ok. 45 sekund na zatankowanie do bidonu Iso (cytrynowe nawet dobre) i odbiłem do mety. Przynajmniej miałem swoje kilkanaście minut dzikiej satysfakcji - gdy w lasku i na ostatniej asfaltowej prostej ludziom odcinało prąd, gnałem jak szalony z ponad czterdziestką na liczniku ^^ Tak podrasowałem swój wynik w open o 20-25 oczek do góry. Zresztą ten sam numer z ostatnim asfaltem wyszedł mi rok temu w Białym Kościele.

Pokręciłem się jeszcze chwilę po miasteczku, porozmawiałem z kolegami z Teamu (koleżanka nie zdążyła wrócić z giga), skosztowałem wiktuałów z naszego teamowego bufetu (makaroniarze - możecie pozazdrościć grilla ;D) i wyjechałem w kierunku Tyńca. Po drodze zatrzymałem się jeszcze, by zamienić parę słów z Bartkiem i Anią, których z tego miejsca pozdrawiam.

O trasie specjalnie nie piszę. Było bez niespodzianek. Szybko i sucho. Jak na przetrenowaną zimę z wyniku zadowolony nie jestem, nie powiem. Nie zniechęca mnie to, rzecz jasna. Wręcz przeciwnie...

Fotki, jeśli coś sensownego znajdę, będę wstawiać do kilku dni.

MEGA [~59 km]
02:29:43
open 316/717
M2 125/229

To się nazywa rozjazd ;D

Sobota, 18 kwietnia 2009 · Komentarze(3)
To się nazywa rozjazd ;D Wyjazd z Tyńca o 15:00, kierunek Wrocław-Kłokoszyce. Na miejscu przystanek pierwszy - parking. Zebranie plenarne klubu, czyli odbiór zapasów koksu i - wreszcie :D - klubowego stroju. Przystanek drugi - pewne biuro w namiocie. Tu potwierdzenie przybycia, odbiór poniższego artefaktu



i podobnego na plecy oraz gadżetu w postaci bidonu. Miałem w sumie już wracać do Tyńca ALE... no właśnie, zawracając do wyjazdu spotkałem kumpla z uczelni. Ten sam kierunek, ten sam rok, mało, ta sama grupa ćwiczeniowa... No co tu kryć, wstyd nie objechać wspólnie choć kawałka świeżo oznakowanej trasy ;D Kawałek ów to ok. 2/3 trasy mini. Na szlakach jak było sucho, tak sucho jest nadal - deszcz nie ruszył wyschniętej na kamień ziemii. Dalej, szybki powrót do centrum Wrocławia (ot, na luzie 40 km/h przez krajową 8 - załapaliśmy się nawet na zieloną falę), do Mostów Warszawskich wspólny, dalej zaś naprawdę spokojny. Nie licząc ścieżki na Powstańców Śląskich, gdzie nie dałem sobie w kaszę dmuchać, czego na rondzie mało nie przypłaciłem życiem. Przepraszam motorniczego linii 6 (tramwaj 3013) i zapewne poprzewracanych pasażerów. Wybaczcie, honor rzecz święta ;)

Króciótko o zmroku

Piątek, 17 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Króciótko o zmroku z Tyńca do Krzyżowic i z powrotem. Wczoraj nie pojeździłem przez nieprzespaną noc (poobiednia drzemka przeciągnęła się wskutek tego do 20 :/), dziś przez zaangażowanie w teamową stronę internetową i burzę. W niedzielę będzie lepiej...

Wrocław

Środa, 15 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Na Legnicką do Darka z Votum Team'u. W interesach ;) Wróciłem z nowymi oponkami - Tioga Red Phoenix 26x1.9 kevlar ^^ Na razie w plecaku, bo przydadzą się raczej dopiero na Boguszów.

Trasa: dojazd przez C.H. Bielany, Trasą Przemysłową, Avicenny, Mińską i Kuźniki. Powrót od Avicenny analogicznie, dalej zaś przez Mokronos Dolny, Cesarzowice, Gądów, Nową Wieś Wrocławską i pola. A jakże ;)

Wskazań z pulsometru dziś nie będzie. Sigma wariuje, czas wymienić baterie.

Powrót do Tyńca

Wtorek, 14 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Powrót ze świątecznego wypoczynku do Wrocławia i Tyńca. Wyjazd, po tysiąckrotnych zmianach planu, o 16. Na początek runda honorowa wokół miasta (dworzec - Leszczyńska - Bydgoska - Szczytnicka - Pątnowska - Spokojna - "ptasie ulice" - Sikorskiego) z Damianem i Wojtkiem. Dalej, od Bartoszowa do Strzeganowic standardową trasą, a od Strzeganowic terenem przez Biskupice Podgórne i obok LG Electronics.

Lubin

Poniedziałek, 13 kwietnia 2009 · Komentarze(3)
Wycieczka do Lubina z Damianem. Spokojna, zgodnie z planem. Żadnego przekraczania 120 uderzeń na minutę. No, może prawie żadnego, nie licząc incydentu w Pieszkowie. Damian wie o co chodzi. Osobnik, który ośmielił się mnie perfidnie wyprzedzać też.

Wyjazd punkt 15 z krzyżówki Żołnierskiej z Lotniczą. Chwila i jesteśmy już za miastem. Dalej klasycznie, przez Bobrów, Rzeszotary, Dobrzejów, Raszówkę, Raszową, Pieszków i Osiek. Leśna droga (pożarowa "11") po zimie wygląda jak by nieco lepiej. Od Przylesia objeżdżamy pół miasta, cały czas po ścieżkach rowerowych. Jedna z nielicznych przewag górniczego osiedla. Koło Parku Wrocławskiego mijamy nową galerię. Wcale nie taka ładna, jak na projektach. Niedługo otwarcie. Ludzie chwile się pocieszą, a za piętnaście lat będą płakać, że mają w centrum architektoniczny koszmar. W pobliżu obwodnicy miłe zaskoczenie. Na Paderewskiego na światłach nowy przejazd rowerowy. A wzdłuż Szkolnej zupełnie nowa ścieżka. W potrzebnym miejscu. Zaliczamy rundkę koło "wieloryba". Nie widzę sensu kończenia tam niemal wszelkich lubińskich wyścigów. Koło parku stoi już nowy dworzec PKS. Prowizoryczny, bo stary - na zdjęciu poniżej sprzed roku - już sprzedano pod galerię. Tak jak wszystkie w okolicy, poza legnickim. A nowy powstanie wraz z nową stacją kolejową. Czyli nieprędko.

Na Niepodległości pełno pieszych na ścieżce. Przed wyjazdem do Legnicy zajeżdżamy jeszcze na stację paliw. Od Raszowej wracamy przez Małą Raszową i Miłogostowice. Dalej tak, jak przyjechaliśmy.

Na Chojnowskiej rozjazd. Damian do domu, ja na kółeczko do lasku. Spotykam Marka i jego kumpli, zamieniamy parę słów. Po kilku minutach wracam Złotoryjską do domu. Szybko zmieniam plany - odbijam w Rataja na mały zwiad parku. Słusznie - koło fontann dostrzegam wtajemniczonego. SPD, niebieska nieklubowa koszulka, rower bodaj jakiś Trek. Jak na nasz park ewenement normalnie. Sprowokowałem, podjął wyzwanie. Miałem jegomościa na ogonie do kortów koło Ogrodowej. Albo stchórzył, albo zwyczajnie pojechał w swoją stronę, bo dochodziła już ósma. Wróciłem przez park do domu. Przedostatni dzień w rodzinnych stronach w zasadzie zakończony.

Pozdrawiam fanklub ;)

Allejazda ;)

Niedziela, 12 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Świąteczna przejażdżka około 18-19.
trasa: Park miejski - Lasek Złotoryjski - os. Asnyka - Tarninów - znów park - Fabryczna - Piłsudskiego (do dawnej pętli przy PKP Piekary) - Piłsudskiego - Fabryczna - po raz 3. park - dom.

Runda druga

Sobota, 11 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Tak, jak przeczuwałem po 16:00 rower znów poszedł w ruch. Miałem w planach trening na podmiejskiej trasie: Legnica Bobrów - Jakuszów - Jezierzany - Gniewomirowice - Goślinów - Lubiatów - pola - Czerwony Kościół - Pawłowice Małe - Legnica. Dojazd i powrót przez park i lasek. Trasę przejechałem, czas niby się zgadza, za to za nic nie mogłem wskoczyć na właściwe tętno. Może tak ma być, w końcu dziś ostatni dzień ważności dotychczasowej rozpiski...

Nieudany wypad z Wojtkiem

Sobota, 11 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Po załatwieniu sprawy ze święconką, o 11:00 umówiłem się z Wojtkiem na pl. Słowiańskim. Celem miały być podjazd i zjazd w wioskach Bogaczów i Stanisławów (PK Chełmy), a wyjazd miała poprzedzić rozgrzewka w Lasku Złotoryjskim. Pech chciał, że w lasku zgubiłem gdzieś kompana. Po bezskutecznych poszukiwaniach ruszyłem więc w miasto. Pojechałem na Poznańską porozmawiać chwilę i złożyć życzenia na święta znajomemu z MPK, następnie zaś wróciłem na 3-4 kółeczka do lasku. Znowu trochę narodu jeździło. Właściwie jedni jeździli, a inni jak np. Marek z ziomkami budowali nową hopę ;P Bonusowe kilka km zafundowała mi jeszcze rodzina - wysłano mnie do kiosku. Nie chciało mi się przebierać, pojechałem więc rowerem na Horyzontalną, przy okazji przejeżdżając po pasach na Rzeczypospolitej na czerwonym tuż za radiowozem Straży Miejskiej ;D Na ścieżce mijałem się z kimś w zielonym kasku i stroju kolarskim - egzotyka, bo w Legnicy "umundurowany" niezawodnik to jeszcze rzadkość. A, prawdopodobnie, to jeszcze nie koniec jazdy na dziś...

Legnica

Piątek, 10 kwietnia 2009 · Komentarze(1)
Cały dzień w Legnicy :) Z lasku planowałem początkowo wybrać się jeszcze do Krajewa. Zrezygnowałem, południowe rejony (może wraz ze Stanisławowem?) zostawiam sobie na święta. Tradycyjnie już, wtedy też jeżdżę.

Wyjazd 11:00. Pierwszy cel - Lasek Złotoryjski, część od os. Asnyka. Tu 1,5 godziny zabawy, z dwiema szybkimi wycieczkami pod zajezdnię MPK w ramach przerw. Cel drugi - Park Miejski. Tu zleciała niecała godzina, z przerwą na przekąskę. Cel trzeci - os. Kopernika. Telefon do Marcina, ustawka pod wieżowcem na Niedźwiedzicy i godzina na przegadanie. Akurat od 14 do 15 - w porze, w której bardzo nie lubię jeździć. Po 15 pojechałem w pewnym celu pod Hutę Miedzi, a w drodze powrotnej do domu zrobiłem jeszcze dwie rundki honorowe po lasku.

Swoją drogą dziś frekwencja w jedynie słusznej części leśnego parku dopisała - w sumie zauważyłem dziewięciu cywili i jednego zawodnika. Na ścieżce na Piłsudskiego też tłoczno, w parku podobnie. Cóż... nie ma postu od rowerowania ;D